Uwielbiam okres przedświąteczny, kiedy jesteśmy zalewani wspaniałymi książkami dla dzieci. Co roku nic się nie zmienia – wybór w ofercie jest przeogromny i trudno znaleźć te perełki, które będą naprawdę zachwycające dla naszych dzieci. Przebieram w nowych wydawnictwach bezustannie i nie mogę się na nic zdecydować. Jednocześnie chętnie wracam do ubiegłorocznych, a nawet wcześniejszych książek, które albo miałam okazję poznać i mnie urzekły, albo przepadły w wyniku zbyt szerokiej oferty. Do tej drugiej grupy zaliczam „Gwiazdkozaura” Toma Fletchera, który po raz pierwszy został w Polsce wydany w 2017 roku, a w tym roku ukazała się jego kontynuacja. Jak się przekonałam, ominęła mnie cudowna opowieść, pełna świątecznej magii zmieniającej życie na lepsze.
Bohaterem książki jest William – chłopiec, który żyje sobie szczęśliwie razem z tatą do momentu, kiedy w jego szkole pojawia się nowa koleżanka – Brenda – najbardziej podła dziewczynka, jaką sobie można wyobrazić. To ona bezlitośnie wytyka Williamowi jego niepełnosprawność, rani go przy każdym spotkaniu i skutecznie doprowadza do tego, że cała szkoła zaczyna dostrzegać inność dziecka na wózku inwalidzkim. A on kocha dinozaury i w liście do świętego Mikołaja prosi o jednego. Bezwiednie, święty Mikołaj spełnia jego prośbę, a wtedy zaczynają się dziać mrożące krew w żyłach rzeczy – pojawia się Łowca, którego celem jest zdobycie głowy latającego renifera. Widok dinozaura oczywiście zmienia jego cel błyskawicznie – w końcu zależy mu na posiadaniu najrzadszych trofeów. Dlaczego czarny charakter pojawia się w życiu Williama i skąd jego tata tak dobrze zna zasady panujące na biegunie północnym, w krainie elfów i Mikołaja? Warto przeczytać, aby się dowiedzieć.
Historia Williama i Gwiazdkozaura jest niezwykle dynamiczna i zabawna, więc na pewno spodoba się nie tylko miłośnikom dinozaurów. Cenię tego typu powieści za to, że są przyjemnością nie tylko dla dzieci, ale i dla rodziców. Szalone zwroty akcji, dreszczyk emocji i komizm budują tę książkę od początku do końca. Magiczny świat elfów, mówiącym wierszem, jest po prostu uroczy.
Warto po „Gwiazdkozaura” sięgnąć, bo oprócz świetnej rozrywki, niesie też ważną naukę o akceptowaniu niepełnosprawności i uwrażliwianiu na drugiego człowieka, który może dźwigać na barkach ciężar, którego nie pojmujemy. Złośliwa Brenda jest jaka jest, bo życie nie potraktowało jej łagodnie- zabrało jej ukochanego tatę w czasie, kiedy cały świat świętuje, a tym samym zabrało jej te piękne momenty, kiedy życie rodzinne wypełnia się radością, miłością i spokojem.
Drugą ważną kwestią jest zagadnienie samotności osób (również istot) różniących się od ogółu. Gwiazdkozaur i William odczuwają to niemal boleśnie.
Dzięki tej książce pokochałam biegun północny ze świętym Mikołajem, magiczną choinką, uroczymi elfami i magią, która się tam dzieje. Sądzę, że po jej przeczytaniu żaden niedowiarek nie będzie już wątpił w istnienie świętego Mikołaja, bo cały proces reagowania na dziecięce listy i pakowania wymarzonych prezentów oraz dostarczania ich przez komin został opisany ze szczegółami, dlatego nie sposób zaprzeczyć ich autentyczności. Zostałam całkowicie uwiedziona przez tę książkę i szczerze polecam zarówno miłośnikom dinozaurów, jak i pozostałym młodym czytelnikom.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisie nakanapie.pl