Ostatnio na naszym rynku pojawiło się całe mnóstwo rewelacyjnych debiutów. Dziś skończyłam czytać ,,Znachora" Michała Śmielaka. Do sięgnięcia po nią skusiła mnie najpierw okładka, która obiecuje tajemniczą i mroczną historię. Opis wydawcy i coraz lepsze recenzje sprawiły, że w końcu książka trafiła w moje ręce. A czy podzielam zdanie rzeszy czytelników? O tym już za chwilę. Teraz udajmy się do Sandomierza i okolicznych miejscowości, gdzie rozgrywa się akcja ,,Znachora".
W całej Polsce dochodzi do tajemniczych zgonów uzdrowicieli, znachorów i cudotwórców. Część z nich została zakwalifikowana jako wypadek lub samobójstwo. Jednak pozostali ginęli w potwornych męczarniach, gdyż morderca zabija ich za pomocą metod z czasów polowań na czarownice. Nie trzeba być historykiem, żeby wiedzieć, iż Ci ludzie cierpieli potworne katusze, myślę, że sami modlili się o swoją rychłą śmierć.
W tym samym czasie poznajemy młodego chłopaka, Krzyśka, który w wyniku rutynowych badań dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Diagnoza jest bezduszna, nieoperacyjny guz mózgu, glejak. Chłopak szukając ratunku dla siebie, trafia do Jakuba, tajemniczego uzdrowiciela. A jedyne co musi zrobić, to wprowadzić się do Jakuba na dwa tygodnie, reszta ma dziać się sama.
W trakcie pobytu u uzdrowiciela, w okolicy jego miejsca zamieszkania, dochodzi do podwójnego morderstwa. W Krzyśku budzi się detektyw, który dla zabicia czasu chce znaleźć winnego tej zbrodni. W swoje śledztwo wciąga Jakuba i policjanta Henrego. Wkrótce mężczyźni trafiają na trop łączący śmierć w ich wiosce z tajemniczymi zgonami uzdrowicieli w całej Polsce. Rozpoczynają wyścig z czasem, gdyż morderca znajduje się bliżej niż sobie by tego życzyli. Jednak dojście do prawdy nie jest proste, gdyż nie wiadomo kto mówi prawdę a kto oszukuje.
,,Znachor" wciąga od początku. Akcja na początku trochę leniwie się rozwijała. Jednak mimo to sposób w jaki autor pisze, sprawia że książki nie sposób odłożyć. Ciągle chciałam wiedzieć co dalej. Zakończenie jest zaskakujące, wiele kwestii zostało wyjaśnionych.
Jak pisałam wyżej spodziewałam się mrocznego i tajemniczego thrillera. A co dostałam? Powiedziałabym zabawną historię kryminalną. Jest zbrodnia, nawet momentami z bardzo drastycznymi opisami. Jest nieuchwytny morderca. I jest też ekipa, która ściga tegoż mordercę. Wszystko to okraszone zostało specyficznym czarnym humorem, który wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Naprawdę, momentami śmiałam się w głos z tekstów Krzyśka. I chyba właśnie ten humor sprawił, że czytało mi się to z taką przyjemnością.
Szczerze mówiąc, to że ta książka jest debiutem autora dowiedziałam się czytając posłowie. Nie wyczułam w tej książce nowicjusza. Miałam wrażenie, że mam do czynienia z wprawionym pisarzem a nie początkującym debiutantem. Tak więc należy się Ci się szacun Michał, za stworzenie tak tajemniczej, mrocznej i za razem zabawnej historii. Myślę, że połączenie tego w jedną zgrabną całość nie było prostym zadaniem. Już teraz wiem, że przeczytam inne Twoje powieści, żeby sprawdzić czy humor Ci się nie zmienia.
To naprawdę dobra książka, choć inna niż początkowo sądziłam. Zabieram się w takim razie za drugą część, a tych którzy nie czytali, zachęcam do sięgnięcia po tą.