Szkoda, że nie mogę dać 20 gwiazdek. Taki pisarz jak Fiodor Dostojewski zdarza się raz na kilka pokoleń. Wspaniała książka.
Najpierw porozpływam się nad audiobookiem. Najwspanialszym, jaki słuchałam. Czytał pan Wojciech Pszoniak. Nie tylko czytał wspaniale, on po prostu stworzył swoim głosem teatr jednego widza.
Trudno jest nawet pisać o czym była, bo wartością artystyczną jest świat przedstawiony, w który czytelnik wsiąka. Moim zdaniem, autor ukazał konflikt dwóch wartości: dobroci i doskonałego chrześcijaństwa uosobionego przez księcia Myszkina skontrastowanego z resztą: czyli bylejakością, głupotą, interesownością, pozą, itd. Szczerze mówiąc, bałam się czytać 'Idiotę'. Bałam się, że Dostojewski opowie się po którejś ze stron, że napiętnuje tytułowego idiotę. Ale nie, Dostojewski ukazał obrazy, ukazał wewnętrzny świat Myszkina. Wnioski wyciąga czytelnik.
Bardzo ważne są też trzy dyskusje w książce (dyskusje lub traktaty filozoficzne): o głodzie i wierze w średniowieczu, o chrześcijaństwie rzymskim i prawosławiu, o duchu rosyjskości i o arystokracji rosyjskiej. Bardzo ważne traktaty, bardzo ważne momenty w książce. Pamiętamy dywagacje nad kuszeniami Chrystusa w 'Braciach Karamazow'? Tutaj też to jest.
Fiodor Dostojewski jest mistrzem pióra. Za każdym razem zachwycam się warsztatem pisarskim mistrza. On naprawdę potrafi pisać. To on kieruje piórem. Każdy element narracji i świata przedstawionego to majstersztyk.
Czytałam jakiś czas temu wypowiedź mądrego Polaka, że powieści Dostojewskiego to 'przypadki psychiatryczne'. Moim zdaniem, coś w tym jest. I nawet nie chodzi o Myszkina. Chodzi o całą siatkę fabularną. No bo co my tu mamy w książce? Mamy kilka spotkań towarzyskich, a to jakieś urodziny, a to proszona kolacja, a to spotkanie u pięknej pani, a to spotkanie w parku itd. No i patrząc prozaicznie to tam ciągle coś jest nie tak. Urodziny są jak senny koszmar - gość czyta list samobójczy (już nigdy nie będę narzekać na to, ze mam kiepskie urodziny. Przypomni mi się książę Myszkin), jakieś pieniądze palą, jakieś szuje chodzą i kombinują jak by tu wyłudzić pieniądze, w ogóle wstają w południe, śniadania jedzą w porze obiadu, pół nocy chodzą jak senne mary, a z czego żyją? A o tym to było na początku książki. I nie mogę tego ni w ząb zrozumieć matematycznie. Pensja urzędnicza to około 30 rubli. Z tego większość pochłania czynsz. A byle naszyjnik dla kobiety kosztuje 10000 rubli. Jak to pogodzić? I w tym całym absurdzie społecznym książę Myszkin jest jedynym sprawiedliwym. To jest jak zderzenie dwóch planet. A narrator subtelnie lawiruje pomiędzy zewnętrznym opisem zdarzeń, a narracją wewnętrzną.
Jeszcze o zakończeniu. Też niezwykłym. W większości książek mamy jakieś oczekiwania co do zakończenia. W kryminałach jest to rozwiązanie zagadki, w romansie jest to ślub, w obyczajówce - rozwiązanie konfliktu. A tutaj spodziewałam się dosłownie wszystkiego! Od połowy książki słuchałam z narastającym napięciem, bo nie wiedziałam jak się to skończy: czy wszyscy pójdą do monastyru, czy się wymordują, czy pożenią się 'każdy z każdą', czy pozamieniają rolami. Wszystko jest możliwe. I nie powiem jak się skończyło. To już pozostawiam czytelnikom.
Polecam.