Joanna Guzik jest już poetką o sporym dorobku. „Cztery koma zając” to ósmy tomik liryczki z Łodzi.
Nie znam poprzednich tomików, a ten przeczytałem z wielkim zainteresowaniem. Od razu spostrzegłem dbałość o techniczną stronę wierszy. Ale dokładność o budowę utworów jeszcze nie świadczy o jego wartości.
Jest coś jeszcze. Joanna Guzik jest oczytana. Komunikuje to poprzez nadawanie nowych znaczeń symboli znanych z historii kultury i literatury. Przypatrzmy się tytułowemu utworowi. Już sam tytuł jest zagadką literacką. Cztery koma zając. Każde słowo napisane oddzielnie – ma swoje, oryginalne znaczenie. Ale gdy zbudujemy z tych trzech nazw zdanie – wychodzi jakoweś nie wiadomo co. Liczba cztery koma czyli przecinek zając. To brzmi jakoś tak niedokładnie. Zapiszmy to w inny sposób. 4, zając. Przypomina się fraza pi razy oko. Tłumaczymy ją: „około, na oko”. Czyżby 4, zając miało tą samą konotację znaczeniową. Czytajmy wiersz:
„miałam wtedy dziewiętnaście
koma poprzedniczka
lat tyle
ile w mieście
paliło się neonów”
Mówiąc prozą: przeżyłam około dziewiętnastu lat w mieście, wspominam teraz ( poprzedniczka) neony – a było ich tyle ile mam lat. Tak mniej więcej ile mam lat. Wszystkie wartości są przecież liczone na oko. Wszystkie oprócz życia.
Bo omawiany wiersz to biografia Autorki – no, oczywiście jeżeli wiersz może stać się biografią. Ale trudno go inaczej nazwać. Opowiada Joanna Guzik o sobie, swoich marzeniach i potrzebach.
„ dwadzieścia siedem
koma trzy ulice
wywiozłam
kielnie
impulsator kinetyczny
i zdzierak prosty”
Porządkuje swoje otoczenie, „by awarie / były już poza moim/zasięgiem”. Nie wie jednak kim ma być, do kogo upodobnić się. A jeśli spotyka się z mężczyzną – to tylko aby z godnością powiedzieć mu, że jest kobietą. Wyszukuje trywialne powody, aby zerwać znajomość.
Bardzo ważne jest to co po przecinku powie Joanna Guzik. Ten wiersz ma wiele pokładów, jeszcze więcej drzwi prowadzących do znaczeń, których nie spodziewamy się. Można rozpisywać wątki omawianego wiersza na wiele sposobów. Tak jak życie, zapamiętane fotografie.
W innym wierszu, łatwiejszym w interpretacji, Autorka wyznaje że zna budowę cegły, ale nie zbuduje przez to domu. Teoria nie idzie zawsze w parze z praktyką. Lecz można jednak zbudować, nie dom – ale coś trwalszego. Sama świadomość braku powoduje zachętę do kontynuowania życia. Wystarczy dostrzec ciszę, pustkę do wypełnienia. Bo jest to wiersz o felicytologii, układaniu życia szczęśliwego na każdą porę roku. I można mieć chwiejny umysł, być zmęczonym, tryskać niewybrednymi pomysłami. A jednak żyć zadowolonym z życia.
Nawet gdy ma się wzorowe dzieciństwo, oprócz rozwodu rodziców – nie można nie wiedzieć że człowiek jest omylny. Najpierw chcieć być ładnym czy może być mądrym? Z niedowierzaniem dmuchać na zimne, i z brakiem odwagi iść na pokuszenie. Ze wszystkiego nic uczynić, nabrać wody w usta – gdy pytają o przepis na życie.
Te myśli zapisałem jako wprowadzenie do lektury „Cztery koma zając” Joanny Guzik. W czasie lektury poszczególnych wierszy stworzyłem owe myśli. Jestem tego pewien, że gdybym przeczytał je ponownie za jakiś czas – moje wyobrażenie, interpretacja byłaby zupełnie inna. To dobrze. Dobry wiersz poznajemy po tym że można go opisać kilkoma obrazami, kilkoma osobnymi didaskaliami.
Joanna Guzik dała pod rozwagę kilkadziesiąt wierszy. Każdy z nich jest wart uwagi. W tym miejscu zaznaczyłem trzy, cztery – góra pięć. Nie umiem inaczej. Gdybym miał zagłębić się w całość „Cztery koma zając”, miałbym materiał na co najmniej esej lub wykład. Tomik poezji nie jest prozą – nie można opowiedzieć o nich w taki sposób – rzecz dzieje się tu i tu, głównym bohaterem jest ten a ten … Trzeba przeanalizować każdą nieomalże linijkę, przyjrzeć się każdemu obrazowi – ewentualnie pokazać miejsca które trafiły do wyobrazni, a które nie są zrozumiałe.
Jeśli przekonałem Czytelnika do poezji Joanny Guzik – cieszę się. Nie potrafię inaczej.
Ocena 6/6