Parę miesięcy temu przeczytałam „Co się zdarzyło w hotelu Gold” autorstwa Grzegorza Kozery. Powieść ta nie zachwyciła mnie do tego stopnia, żebym zapałała wielką miłością do pisarstwa Pana Grzegorza, ale jednocześnie nie zniechęciła na tyle, żebym nie chciała poznać innych utworów Pisarza. I tak w moich rękach pojawiło się wznowienie debiutanckiej powieści Grzegorza Kozery „Biały Kafka”.
Grzegorz Kozera ma w swoim dorobku (oprócz wyżej wspomnianych) trzy inne utwory prozatorskie – „Droga do Tarvisio” (2012), „Berlin, późne lato” (2013) oraz zbiór opowiadań „Kuracja” (2008). Pan Grzegorz nie poprzestał na prozie – na swoim koncie ma również sześć tomików poezji. Za swoje osiągnięcia literackie otrzymał w 2013 roku Świętokrzyską Nagrodę Kultury I stopnia, przyznawaną przez marszałka województwa świętokrzyskiego.
Bohater i zarazem narrator powieści „Biały Kafka” jest dziennikarzem, człowiekiem bardzo inteligentnym i oczytanym i… pijakiem, a może już alkoholikiem, a może tylko jeszcze pijącym dla przyjemności? Kto to wie? Jakże trudno stwierdzić, że w tym właśnie momencie kończy się przyjemność ze spożywania alkoholu, a zaczyna się nałóg, choroba alkoholowa, przymus picia. Na pewno ten najbardziej zainteresowany, pijący nie jest w stanie zauważyć tej delikatnej granicy – mało tego, bardzo długo będzie odsuwał od siebie myśl, że to już choroba, nałóg, z którego aby wyjść, to trzeba się leczyć.
On (nie znamy jego imienia, ani nazwiska) ma jeszcze drugą pasję – kobiety.
„Tak więc kobiety i alkohol, a gdybym chciał być trywialny i wulgarny, co zdarza mi się w końcu nierzadko, powiedziałbym bez skrupułów – dupy i gorzała. Kobiety i alkohol, dupy i gorzała, oto one, „te dwie miłości i dwie śmierci moje”. To Lechoń, zacytowałem jednego z moich młodzieńczych mistrzów…” [1]
A miał ich dużo w swoim życiu. Właściwie w każdym rozdziale tej powieści możemy przeczytać o innej przedstawicielce płci pięknej, mniej lub bardziej atrakcyjnej, inteligentnej lub… wręcz przeciwnie, pięknej lub… no cóż po wypitych hektolitrach alkoholu wygląd nie stanowi żadnej przeszkody.
„Biały Kafka” to studium alkoholizmu – od początku drogi, kiedy to zagląda się od czasu do czasu do kieliszka i lekki szum w głowie sprawia przyjemność, poprzez szukanie okazji do picia na siłę razem ze swoimi kompanami, aż do całkowitego stoczenia się na samo dno i próby walki z nałogiem. Studium niezwykle sugestywne, prawdziwe, bolesne. Kozera ukazuje nam swojego bohatera w różnych sytuacjach – bardzo często w śmiesznych, czy wręcz groteskowych, ale również tych żenujących i powodujących nasze zniesmaczenie, bo upojenie alkoholowe powoduje zanik wszelkich granic czy norm zachowania. Jakże często czytając „Białego Kafkę” miałam przed oczami sceny z życia wzięte – meneli zataczających się na ulicach, leżących pod drzewami, utytłanych w błocie, żebrzących o parę złotych na kolejną butelkę z procentami. Iluż z nich – podobnie jak bohater Kozery – straciło przez swój alkoholizm dom, rodzinę, pracę, środki do życia. Co jeszcze musi się zdarzyć, żeby się ocknęli, żeby przyznali się do swej choroby, żeby zaczęli się leczyć? Nasz dziennikarz to zrozumiał i podjął walkę z nałogiem
„Nie chcę pić.” [2]
To najważniejsze zdanie, jakie powinno paść z ust alkoholika. Powinno być w pełni świadome, nie narzucone przez nikogo, wynikające z prawdziwego postanowienia osoby pragnącej zerwać z nałogiem.
„Biały Kafka” nie należy do łatwych powieści. Zresztą byłoby dziwne, gdyby można go było do nich zakwalifikować. Sam temat jest bardzo trudny i nadal nie bardzo popularny w literaturze. A przecież jest tak bardzo potrzebny. Ileż istnień ludzkich zostało zniszczonych przez ten nałóg. Grzegorz Kozera podjął się opisania tego problemu i zrobił to po mistrzowsku. Dosadnie, w sposób bardzo przemyślany i prawdziwy, ale jednocześnie z dużym dystansem i wszechobecną ironią.
Na uwagę zasługuje również kreacja bohatera – narratora. Dzięki temu, iż powieść napisana jest w narracji pierwszoosobowej nie czujemy się tylko obserwatorami wszystkich opisanych sytuacji. My siedzimy w głowie bohatera, poznajemy jego wszystkie myśli, uczucia, problemy, paranoje i wymysły. Z nim przemierzamy ulice miasta, siedzimy w pokoju redakcyjnym, kryjemy się w szafie – całe szczęście, że tak sugestywny Pan Grzegorz nie był, żeby „zmusić” nas do sięgnięcia po coś mocniejszego. Ale naprawdę trzeba być świetnym obserwatorem i psychologiem zarazem, żeby aż tak mocno wejść w mózg alkoholika i tak prawdziwie opisać wszelkie jego reakcje. Oczywiście nie jest to bohater, którego się lubi – trudno poczuć sympatię do alkoholika, człowieka, który osiągnął dno. Wzbudza on jednak całą masę innych uczuć i emocji – od irytacji, podrażnienia poprzez złość, wściekłość, pogardę aż do współczucia i litości. Momentami chciałoby się nim potrząsnąć i krzyknąć: „Człowieku, co robisz? Dlaczego marnujesz swoje życie? Opamiętaj się wreszcie!”. I właśnie te emocje, których nie potrafiłam opanować, stanowią największy atut powieści. Ja wpadłam w nią cała – chwilami „łapałam” się na tym, że tracę kontakt z rzeczywistością i trzęsę się ze złości i irytacji, nie potrafiąc opanować tych uczuć, jakbym miała do czynienia z kimś realnym, bliskim mi, kimś, kto swoim podejściem do życia i alkoholu, skrzywdził mnie osobiście.
Trzeba być naprawdę mistrzem pióra, żeby tak wstrząsnąć czytelnikiem. A przecież „Biały Kafka” jest napisany bardzo prostym językiem, pozbawionym jakichkolwiek zbędnych opisów, pełnym za to wulgaryzmów, przekleństw i mowy potocznej. I może właśnie dlatego jest tak prawdziwy i pozwala urealnić postać fikcyjną, postać zniszczoną przez alkohol, postać, wokół której unoszą się kłęby dymu papierosowego, a przypadkowo poznane kobiety chichoczą domagając się kolejnego kieliszka, a potem niezobowiązującego seksu.
„Biały Kafka” to powieść z najwyższej półki – zarówno ze względu na trudny temat ukazany w tak przystępny sposób, jak również na mistrzowski warsztat pisarski. To książka bolesna i ironiczna, prawdziwa aż do bólu, tragiczna, ale jednocześnie niosąca nadzieję i nie pozbawiona empatii. Na pewno nie trafi we wszystkie gusty czytelnicze, ale zadowoli tych, którzy szukają w literaturze nie tylko rozrywki i sielanki, którzy nie boją się czytać o trudnych, złożonych problemach występujących jakże często w naszym społeczeństwie. Jest również świetną pozycją dla tych, którym udało się skończyć z nałogiem, a którzy do końca życia pozostaną alkoholikami. Może właśnie tej grupie osób uświadomi, że wybrana przez nich droga jest jedyną słuszną i nie pozwoli już nigdy wrócić do nałogu. A jeśli wyrwie ze szponów alkoholizmu choć parę osób, które zaczną żyć z godnością i nie krzywdząc bliskich, to będzie to na pewno wielkie zwycięstwo pisarza, który ją stworzył. Ku otrzeźwieniu i ku przestrodze….
¹ Grzegorz Kozera, „Biały Kafka”, Dobra Literatura, 2014, str.10
² tamże, str. 193
moja ocena: 9/10