Przysłali ją tu z wydziału robót publicznych, z rządowego organu odpowiedzialnego za codzienne funkcjonowanie Wenecji. Przysłano ją tu, do głównej kwatery nazistów, do „paszczy lwa”, która mieli, przeżuwa i wypluwa ludzi, jak śmieci. Do kwatery, gdzie pod czujnym okiem zastępcy sekretarza generała, Cristiana De Luci, będzie maszynistką i tłumaczką despoty i tyrana, generała Breugala. Coś, co jest normalnie postrzegane za wyróżnienie, w przypadku Stelli za takie się nie jawi. Ona, aktywna członkini ruchu oporu, musi od teraz bardzo na siebie uważać – i w pracy i poza nią. Ściany mają uszy i oczy, ludzie obok pojawiają się znienacka, przyjaciel podesłany przez przyjaciela może okazać się najgorszym wrogiem. Ktoś może zdradzić, może paść o słowo za dużo, można napisać nie to i nie tam, gdzie należy. Okres wojny zmusza do notorycznej kontroli, a ta, przy codziennej wymagającej pracy podwójnie człowieka wyczerpuje. Nie ma wytchnienia, a ciało spięte, nerwowe i czujne czasem nie potrafi reagować właściwie. Chorobą staje się strach, który siedzi w każdym. Strach, którego nie da się wyleczyć.
Siniora Stella Jilani, bo to o niej mowa, jest główną postacią w „Tajemniczej wiadomości” Mandy Robotham. Jej młodość przypada na 1943 rok, w tle słychać wybuchy bomb, do uszu dochodzą odgłosy wystrzałów, na ulicach patrole, które kontrolują mieszkańców. Wenecja objęta wojną nie jest bezpieczna, a wręcz przeciwnie, staje się obca i strachliwa, jak jej mieszkańcy. Dlatego Stella działa w ruchu oporu, by przemycać cenne informacje i materiały, które pomogą Włochom w odzyskaniu wolności. Pisze także artykuły do gazety, którą wydają „w podziemiach”, by dać ludziom nadzieję. Bo ta przecież umiera ostatnia. Stella ryzykuje życiem. Każdy krok może być tym ostatnim, każde spojrzenie w oczy może być zdradą, każda tajna informacja przenoszona w obcasie buta, może nie dotrzeć do właściwego odbiorcy. Ale działa i pisze i robi co może, bo już „Dziadzio zawsze powtarzał, że pewnego dni zacznę się wyróżniać dzięki mojej miłości do słów” - pisze Stella w pamiętniku.
Słowa mają ogromną moc przez lata całe i jest rok 2017 i owe spisane słowa wyciąga na światło dzienne Luisa. Czytanie staje się jej obsesją. Historia i losy tajemniczej Stelli, zdjęcia osób i twarzy obcych Luisie tym bardziej podkręcają ciekawość. Kim jest Siniora Jiliani? Kim jest Anglik Giovanni, na którego w domu wołają Jack – tajemniczy, okaleczony spadochroniarz misji aliantów, którzy mieli dostarczyć radiostacje dla północnej części Włoch? Jakim typem okaże się być Cristian de Luca? I dokąd to wszystko zmierza? Luisa chce poznać prawdę, a stawka jest wysoka – czy jej małżeństwo to przetrzyma? I jak się odnajdzie w prawdzie, którą odkryje?
Ta powieść toczy się dwuczasowo. Skaczemy po latach, po wydarzeniach, po notatkach, których z okresu wojennego jest znacznie więcej niż z tego współczesnego. Owa „(...) komunikacja przypomina pajęczą sieć, jedna wątła nić nie wiele znaczy, ale zebrane razem i dobrze splecione mają niezmierną moc. Moc, która może powstrzymać najpotężniejsze z czołgów.” Ta dwutorowość działa, jak magnes, rozbudza ciekawość i daje szczyptę niepewności. Podczas czytania rodzą się pytania, na które szukasz odpowiedzi. W jakiś nieracjonalny sposób tracisz rachubę czasu. I nawet jeśli wydaje ci się, że ciepłe dni nie sprzyjają tego typu literaturze, to mylisz się – oj, bardzo się mylisz. W historię „Tajemniczej wiadomości” przenikasz, jak książkowy duch. Będziesz o niej myśleć i podczas lektury i po niej...
A to wszystko sprawka Mandy Robotham, która wrzuca czytelnika w sam środek wojennego piekła. Chodzisz po Wenecji ze strachem na plecach. Nie chcę wyjawiać treści całej książki – daj się nią opleść.
Angażują się emocje, identyfikujesz się z każdą postacią, jaka się pojawia. Zachowanie dystansu nijak się ma, gdy przewracasz strony tej historii.
A książka trafiła w moje ręce w 85-tą rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej, co tym bardziej scaliło mnie z postacią Stelli i ze scenerią nakreśloną przez autorkę. Ujęło mnie przedstawienie Siniory Stelli, jako kobiety, która się boi, ale walczy mimo to. Kobiety, która stara się, wierzy w jutro i w przyszłość. Wierzy, że to, co teraz jest po coś, dlatego trzeba robić wszystko co człowiek jest w stanie zrobić, by ratować i dni i ludzi i kraj.
Życie jest bezcenne i trzeba je łapać, wyciskać jak cytrynę. Trzeba żyć...
Może tu skończę, bo mogłabym pisać i pisać... I napisać książkę o książce.
Smutna. Prawdziwa – ale dająca nadzieję.
dziękuję za egzemplarz nakanapie.pl
#agaKUSIczyta