„(…) do wszystkiego można się przyzwyczaić, wszystko można przetrwać i ostatecznie polubić, o ile chce się to zrobić „
Kolejna piękna historia stworzona przez moją ulubioną autorkę, historia, która doprowadziła mnie do łez. Nie wiem jak Maria Paszyńska to robi, że uwielbiam czytać jej książki, pomimo, że nigdy nie byłam fanką historii. Bierze się to zapewne stąd, że autorka podchodzi poważnie do tematu, bardzo dokładnie przygotowuje się do pisania każdej książki, docierając nierzadko do trudno dostępnych materiałów źródłowych. Perfekcyjnie łączy fakty historyczne z fikcją literacką. Wnikania w psychikę bohaterów, ukazuje ich emocje, oraz dobro tkwiące w każdym człowieku, zawsze i pomimo wszystko.
Niezwykle rzadko wzruszam się podczas czytania, nawet, jeżeli bohaterowie przeżywają ogrom nieszczęść, bo na ogół jest to fikcja literacka, do której potrafię się zdystansować. Inaczej rzecz się ma, kiedy wiem, że to, co znajduję na kartach powieści wydarzyło się naprawdę, nawet, jeżeli dla osiągnięcia efektu pisarka ubarwiła nieco opowieść i lekko naciągnęła fakty. Nie potrafię zaprzeczyć, że losy trojga postaci zapewne fikcyjnych, ale umieszczonych w realnych zdarzeniach, jakie miały miejsce w warszawskim zoo podczas wojny wstrząsnęły mną do głębi. Piotr, Ada, Daniel to główne postacie dramatu, którym wojna zabrała wszystko. Piotr, który nie miał szczęśliwego dzieciństwa, po lekturze Juliusza Vernea „ W osiemdziesiąt dni dookoła świata „ marzy by zobaczyć słonia. Kiedy został przygarnięty przez Żabińskich, szczęście się do niego uśmiechnęło, bo którzy oprócz domu ofiarowali mu pracę przy słoniach. Jednak idylla nie będzie trwała długo, bo wybuch wojny zmieni wszystko. Ada, Żydówka ocalona przez Jana, straciła męża i córeczkę wraz z synkiem ukrywa się na terenie zoo, nie pamięta, kim jest. Tych dwoje poranionych ludzi odkrywa, czym jest prawdziwa miłość i są dla siebie prawdziwym wsparciem. Daniel, Żydowski lekarz, który przez zawieruchę wojenną stracił rodzinę, zamiast walczyć i zabijać woli leczyć ludzi. Pewnego dnia losy tej trójki splatają się nieodwracalnie. Wojna to okrutny czas zmusza ich do życiowych wyborów. Trudnych wyborów.
Jestem pełna podziwu dla pasji, z jaką tak młoda osoba zgłębia realia historii, przybliżając czytelnikom mało znane fakty z czasów drugiej wojny światowej. Opowiada o ludziach, o których tak mało wiedziałam, bo z nieznanych przyczyn, które trudno mi zrozumieć, nie ma na ich temat zbyt wielu informacji. Wspominam o tym nie bez kozery, gdyż heroiczne działania małżeństwa Jana i Antoniny Żabickich, którzy na terenie zlikwidowanego warszawskiego zoo w czasie wojny ukryli i ocalili blisko trzystu Żydów, wcześniej nie znalazły odzwierciedlenia ani w literaturze ani kinematografii polskiej. Przecież opowieść o małżeństwie Żabińskich, którzy toczyli ryzykowną grę z Niemcami, narażając swoje życie i rodziny to gotowy scenariusz filmowy.
Okazuje się, że taki potencjał dostrzegła Amerykanka Diane Ackerman, która w 2007 roku wydała książkę „The Zookeeper’s Wife” opartą na pamiętnikach Antoniny Żabińskiej „Ludzie i zwierzęta”. W 2009 w wydawnictwie Świat Książki ukazał się polski przekład pod tytułem „Azyl „. Opowieść o Żydach ukrywanych w warszawskim zoo”. Książka stałą się podstawą hollywoodzkiego scenariusza filmowego o tym samym tytule. Azyl, przystań, arka, Willa pod zwariowaną gwiazdą, tak o warszawskim ZOO mówili ci, którzy dzięki pomocy państwa Żabińskich przetrwali tam drugą wojnę światową. Jakie to smutne, że wątek pomocy Żydom, w którą było zaangażowane polskie małżeństwo zwrócił uwagę zagranicznej autorki, oraz hollywoodzkich twórców filmu „ Azyl”. To swoisty paradoks i trudno mi to zrozumieć, że tę historię rodacy poznali dzięki amerykańskiej produkcji. Dlaczego tym tematem nie zainteresowały się polskie kino czy telewizja? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale warto je zadać. Tym bardziej jestem wdzięczna Marii Paszyńskiej, że na kartach swojej powieści przedstawiła tę niezwykłą historię, która wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Stworzyła przepiękną, mądrą i wzruszającą opowieść o wielkiej przyjaźni, miłości, cierpieniu i oddaniu, która poruszyła moje serce i na długo pozostanie w pamięci.
Polecam z czystym sumieniem, a teraz nie pozostaje mi nic innego jak sięgnąć po książkę Diane Ackerman „ Azyl” i poznać jej punkt widzenia.
„ Ludzie przemijają, ale dobro pozostaje. Zostaje gdzieś głęboko w nas”