W wielu filmach, bajkach czy książkach mamy do czynienia z historią zwykłej dziewczyny, która pragnie zostać gwiazdą w szkole i związać się z najprzystojniejszym chłopakiem na całej planecie. Są to plany szarej myszki lub kujonki zamierzającej porzucić swoją skorupę i stać się kimś innym. Oczywiście minie trochę czasu, zanim dziewczyna przystosuje się do innego środowiska i zrozumie reguły panujące w tym świecie. Czy się poddaje? Czasami, jednak zawsze znajduje w sobie tyle siły, by pokonać przeciwności losu i zdobyć swoje wymarzone trofea.
A gdyby jednak odrzucić od siebie taki schemat? Pozostać niezauważoną na szkolnych korytarzach, gdzie jesteś cieniem poruszającym się wzdłuż ścian. Unikać rozgłosu i mieć za przyjaciela samego siebie? A może coś powstrzymywałoby cię od tego, by się wybić? Coś, co trzyma w ryzach przeszłość i teraźniejszość, by w przyszłości nie pozwolić na to samo?
Takie życie wiedzie Lumikki Andersson, siedemnastoletnia uczennica Liceum Artystycznego w Tampere. Po pewnym incydencie z przeszłości nauczyła się bycia duchem pośród ludzi: porusza się bezszelestnie, ubiera ciuchy w neutralnych kolorach czy nie używa perfumowanych kosmetyków. Jest samotniczką z natury i jest jej z tym dobrze.
Pewnego dnia zaszywa się – jak zwykle – w szkolnej ciemni, która zaskakuje ją swoimi dekoracjami. Otóż Lumikki natrafia na dużą ilość suszących się banknotów o wysokich nominałach. Szybko wycofuje się stamtąd, jednak ten widok nadal ją prześladuje. Jako fanka kryminałów postanawia coś z tym zrobić, jednak wcześniej musi się upewnić, iż nie miała halucynacji. Tym razem jednak pieniędzy nie ma, jednak dziwne zachowanie szkolnego amanta nie daje jej spokoju, dlatego też postanawia go śledzić.
Co z tego wyniknie? Czy Lumikki pozna pochodzenie banknotów? Czy ściągnie na siebie niebezpieczeństwo, które nie będzie fikcyjne? I co w tym wszystkim robi córka policjanta i ten szkolny amant?
Już od dłuższego czasu czaiłam się na tę książkę. Do poznania jej wnętrza zachęcały mnie pozytywne recenzje, jak i też opis, który wręcz mówi: cuchnie mi tutaj wielką zagadką. Jednak cena widniejąca na okładce (34,90 zł) nie kusiła, lecz po świętach zauważyłam na stronie internetowej znanej księgarni promocję na ten tytuł i w ten sposób stałam się dumną posiadaczką „Czerwone jak krew”. Rany, brzmi to jak love story ze szczęśliwym zakończeniem, jednak czy było tak słodko tuż po przeczytaniu tej książki?
„Była sobie raz dziewczynka,
która nauczyła się bać...”
Główną bohaterką jest Lumikki, która przez przypadek wpada w sieć skomplikowanych spraw dorosłych z przestępczego świata. Czy dziewczyna załamuje się i płacze w poduszkę, nie dając sobie rady z ciężarem sytuacji? Nie. Lumikki jest silną nastolatką, która doświadczył los i teraz potrafi poradzić sobie z złych chwilach. Owszem, czasami to aż dziwne, że tak młoda osoba potrafiła wykiwać tylu dorosłych, jednak przyzwyczaiłam się już do tego, iż nastolatkowie odgrywają rolę superbohaterów.
Czy ta postać mnie irytowała? Skądże! Bardzo polubiłam Lumikki i było mi jej żal, gdy czytałam fragmenty, kiedy wspominano o jej przeszłości. Jej stanowczość i siła imponowały mi i przyznam szczerze, że sama chciałabym unieść się w ten sposób z tak wielkiego upadku. Dodatkowo miała wiele zdolności, o których nie wspomnę, bo lepiej, byście sami je poznali.
Niektóre fragmenty rozdziałów czy też ich całości były przeznaczone innym postaciom, których ścieżki życiowe wtargnęły na wyboistą drogę głównej bohaterki. To pozwalało nam poznać, w jaki sposób sprawa pieniędzy wpływa na ich relacje.
Styl autorki może wydawać się trudny do odbioru, jednak z czasem można przywyknąć do języka, jakim się posługuje. Nie mamy tutaj zbyt wielkiej styczności z trudnymi wyrażeniami, jednak gdy na takie natrafimy to ich znaczenie możemy odnaleźć na samym końcu książki, gdzie widnieje taki mini słowniczek. Mamy również do czynienia z narracją trzecioosobową, gdzie narrator (wszechobecny i wszechwiedzący) potrafi przenikać umysły bohaterów i przekazać nam ich emocje i ukazać prawdziwe oblicze. Również opisy fińskiego krajobrazu potrafią wywołać w naszych umysłach idealne odwzorowanie tego piękna. Ach, sama chciałabym tam zamieszkać i poznać te cudowne zakamarki...
„Słowa zamieniające się w kłamstwa, zanim jeszcze wybrzmiały do końca. A przecież powinna już dawno to wiedzieć. Nie ufaj nikomu, licz tylko na siebie. Sama podejmuj decyzje i ponoś konsekwencje.”
W tej powieści widać fascynację autorki Królewną Śnieżką, gdyż tytuły trylogii mają powiązanie z księżniczką, która miała mieć usta „czerwone jak krew”, skórę „białą jak śnieg”i włosy „czarne jak heban”. To kolejna seria książek, gdzie mamy nawiązanie do baśni (mowa tutaj o Sadze Księżycowej Marissy Meyer).
Czy były jakieś minusy? Owszem – były. A dokładniej jeden. Mówię tutaj o przewidywalności. Dobrze, może to jest thriller kierowany do młodzieży, jednak zbyt częste zgadywanie, co dalej się wydarzy może nieco zniechęcić. Ja jednak dałam szansę książce, gdzie można często wyłapać dalszy bieg, lecz wiele rzeczy tak mnie zaskoczyło, że wpatrywałam się na kartki z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Nadal jednak mamy do czynienia z tym minusem, który nie przerasta procentem chwil zaskoczenia, ale jednak zamieszkał tam na stałe i nie chce się wymeldować.
Podsumowując:
„Czerwone jak krew” to powieść, której warto dać szansę. Oprócz hipnotyzującej okładki znajdziecie również historię, jakiej jeszcze nie czytaliście! Również poznacie odpowiedzi na pytania, które wcześniej zadałam.