Tom, ku swojemu wielkiemu niezadowoleniu przeprowadza się z rodzicami z ukochanej wsi do miasta Ramat Gan w Izrealu. Chłopak ciężko przeżywa tę życiową rewolucję, z trudem odnajduje się w nowej, nieznanej sobie wcześniej rzeczywistości. Sielski spokój, wolność, radość zastępuje nerwowa atmosfera w nowej szkole oraz poczucie przytłoczenia w wielkim mieście. Jedyną pociechą chłopaka staje się ukochany pies. Pewnego dnia, to właśnie za sprawą czworonoga los Toma styka się ze starszą sąsiadką Niną. Ta drobna, niepozorna kobieta zaczyna otwierać się przed chłopakiem i opowiadać mu historię swojej młodości, która przypadła na wojenne lata w Polsce.
Poprzez wspólne rozmowy, przytoczone fragmenty dziennika kobiety dowiadujemy się jak wyglądało życie Niny w przedwojennej Warszawie i jej późniejszy pobyt w obozie pracy przymusowej w Skarżysku – Kamiennej. Wraz z Tomem odkrywamy straszną drogę jaką bohaterka przeszła w obozie, jak kształtowały się jej relacje z , matką, innymi więźniarkami, odczuwamy jej tęsknoty, lęki i strach. Poznajmy również tytułowego psa komendanta, który stał się dla Niny nieoczekiwanym wybawicielem.
Historia staruszki przeplata się równocześnie ze współczesną dolą przyjaciela Toma, który na skutek drastycznych wymogów imigracyjnych musi wraz z matką po kilku latach opuścić Izrael.
Shmuel David „Psa komendanta” kieruje do młodszego czytelnika. Ciekawym zabiegiem było poprowadzenie równocześnie dwóch narracji, dzięki czemu czytelnik mógł dostrzec jak przeszłość niebezpiecznie odbija się momentami we współczesnym świecie. W ogóle miałam wrażenie, że początkowego autor dość negatywnie odnosi się do tego jak wygląda współczesny Izrael, końcowe rozdziały zmieniły jednak zdecydowanie ten ton, na mocno patetyczny i patriotyczny.
Tak naprawdę w pewnym momencie miałam poczucie jakbym czytała dwie książki, gdzie druga część zdecydowanie odstawała jakością od pierwszej pod każdym względem, końcówką byłam już nawet nieco zmęczona. Nie da się ukryć, że styl Davida jest prosty, momentami siermiężny. Poza historycznymi aspektami stara się poruszać współczesne problemy nastolatków, tak aby lektura była łatwiejsza w odbiorze co traktuję jako plus, choć nie da się ukryć, że Tom został wykreowany na idealnego bohatera a przez to mało realnego, zwłaszcza dla młodszego czytelnika. Mnie osobiście o wiele lepiej czytało się wspomnienia Niny, choć i one momentami były pourywane, Szkoda jednak, że w pewnym momencie cała narracja siada i staje się nudnawa. Do tego niepotrzebnie rozwinięto kilka pobocznych wątków, przez co cała historia nieco się rozmywa, rodzinny wątek Toma zostaje wrzucony na ostatnią chwilę do opowieści bez ładu i składu, z okropnie dziwnym zakończeniem. Naprawdę miałam wrażenie, jakby Shmuel David stracił serce lub cierpliwość do tytułu i chciał go za wszelką cenę skończyć nie bacząc na całokształt narracji. Żałuję, że postaci Niny nie poświęcono więcej miejsca, nie rozwinięto wielu kwestii, myślę, że książce wyszłoby to zdecydowanie na korzyść.