"Lubili te swoje przekomarzania i teraz już obaj śmiali się serdecznie. Bo przyjaźń to jeden z największych i najcenniejszych skarbów. Znając jej wartość i mając u boku prawdziwego przyjaciela, nie trzeba obawiać się samotności.
Zastanawiałam się jak zacząć i z pomocą przyszedł mi Forrest Gump. Pożyczyłam sobie jedno z jego powiedzeń i wyszło mi, że debiuty są jak pudełko czekoladek, bo nigdy nie wiadomo na co się trafi. Albo smak nam podpasuje albo będziemy jeść i się krzywić. Jak było w przypadku debiutu Zuzy Kordel?
"Najlepsze przed nami" to historia dwojga młodych ludzi, Anieli i Łukasza, z których każde zdążyło już zebrać pokaźny bagaż doświadczeń.
Łukaszowi udaje się pokonać niszczący go nałóg a Aniela, właściwie pozostawiona sama sobie, wyprowadza się z rodzinnego domu, w którym próżno szukać ciepła, miłości i zrozumienia. Liczy się wyłącznie pieniądz, pozycja i jak najlepsze wrażenie. Dziewczyna wprowadza się do ukochanej babci.
W nowej rzeczywistości oboje próbują na nowo ułożyć sobie życie
"Poza pasją dzieli ich wszystko. Każde skrywa własny sekret."
Zanim zaczęłam czytać zastanawiałam się, czy dam się porwać literaturze (bądź co bądź) młodzieżowej, w której motywem będą wyścigi samochodowe. I okazuje się, że dałam się porwać a co więcej tych wyścigów było dla mnie zdecydowanie za mało. Jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chyba spodziewałam się większej adrenaliny.
Dzięki krótkim rozdziałom książkę czyta się niezwykle szybko. Chwilami zastanawiałam się, czy aby te rozdziały nie są zbyt krótkie. Autorka funduje nam tutaj częste retrospekcje, które mają na celu pokazanie nam przez co lub dzięki komu bohaterowie są w tym miejscu w którym są. Jednak patrząc z drugiej strony to mnogość rozdziałów i częste zmiany czasu mogą nieco wprowadzić chaos.
"Patologią dla dziewczyny było nigdy nie usłyszeć od rodziców 'kocham cię', 'jestem z ciebie dumny', 'wierzę w ciebie', ale też 'dlaczego nie wróciłaś na obiad' lub 'ty nie jesteś wszyscy'. (...) Dostawała piękne ubrania zamiast czułości, luksusowe imprezy w miejsce wspólnego wieczoru przy komedii familijnej. A to wszystko tylko dla pozorów albo dla pieniędzy."
Autorka, w swojej debiutanckiej powieści porusza szereg niezwykle ważnych problemów. Uzależnienie od używek, brak zrozumienia, depresja, zdrowie psychiczne, dysfunkcyjny dom rodzinny ale także, a może i przede wszystkim pokazuje nam niezwykłą i prawdziwą przyjaźń, która jest w stanie podnieść nas z ziemi.
Mimo takiej mnogości tematów mnie jednak czegoś zabrakło. Zabrakło mi rozwinięcia wątku dziadka Anieli, który kilkukrotnie był wspominany lecz gdzieś przepadł. Byłam niezwykle ciekawa jak udało mu się dojść do swojej pozycji. Tak samo czuję niedosyt jeśli chodzi o relację Anieli z ojcem. Spodziewałam się, chociaż bardziej adekwatne byłoby tu stwierdzenie, że oczekiwałam jakiejś wzmianki, zakończenia czy wyjaśnienia.
Bohaterowie, mimo swoich trudnych przejść, wydają się być idealni tak jak ich powoli rodzące się uczucie. Mimo to brakowało mi jakiejś pasji, iskry czy namiętności. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że jestem dużo starsza od Anieli i Łukasza i zapewne inaczej patrzę już na takie miłości. Utwierdza mnie w tym przekonaniu zakończenie, które wydaj się być mało realistyczne chociaż, jak pokazuje życie, nie niemożliwe.
Jak na debiut książka jest dobra. Są wątki, które można by było bardziej rozwinąć, są też takie, które moim zdaniem nie wnosiły nic do fabuły i można by je było pominąć. Myślę jednak, że z każdą kolejną książką autorka będzie się rozwijała.
Dziękuję Wydawnictwu Chilli Books za możliwość zrecenzowania tej historii. Pomimo, że nie do końca historia trafiła w moje gusta to jednak nie był to czas stracony. Pocieszający jest fakt, że mamy młodych i zdolnych autorów, którzy potrafią przykuć naszą uwagę.
"Jestem sama. Po prostu - pomyślała.- I czas się z tym pogodzić. (...) Poczuła ogromne znużenie. Nawet przestało jej być smutno. Miała ochotę położyć się, zasnąć i przezimować tak najbliższych kilka miesięcy."