W ostatnim czasie udaje mi się spotkać tytuły, o których z miejsca wiem, że mi się spodobają. O rozczarowaniu dawno więc nie wspomniałam, a słów pochwalnych tych książek nie ma końca. Najpierw była historia Królika, teraz poznajcie małą Millie, która przemierza kilometry w poszukiwaniu swojej mamy. „Zgubiono, znaleziono” autorstwa Brooke Davis to wspaniała i poruszająca historia, w której każdy się odnajdzie. Bawi, wzrusza, a nawet skłania do refleksji. Jest prosta, krótka, ale mocno treściwa. Z gatunku takich, o których długo się nie zapomina.
Siedmioletnia Millie Bird to zwyczajna, mogłoby się wydawać, dziewczynka. Ma jednak dziwne hobby – zainteresowana tematem umierania prowadzi „Księgę Nieżyłków”, w których odnotowuje śmierć różnych stworzeń. Kiedy zostaje porzucona w domu towarowym, chcąc uniknąć oddania w obce ręce, postanawia odnaleźć swoją mamę. Z pomocą przychodzą jej 87-letni Karl, który uciekł z domu starców oraz Agatha – 82-letnia gniewna kobieta, która od śmierci męża nie opuściła swojego domu. Razem wyruszają do Melbourne, by odszukać matkę dziewczynki, ale także samych siebie…
Czasem wszystko, co można powiedzieć, to „przykro mi”. [str.60]
Jest w tej książce jakiś magnetyzm. Kiedy przeczytałam jej opis, czułam, że muszę ją przeczytać. Bo chociaż historia wydała mi się znana, z czymś powiązana, to wiedziałam, że ma coś w sobie. I nie pomyliłam się. „Zgubiono, znaleziono” to fantastyczna historia, która niesamowicie porusza. Jest w niej ogrom emocji, które igrają z czytelnikiem – raz się śmiejemy, zaraz odczuwamy smutek, lekkie przygnębienie. W końcu w dużej mierze jest to opowieść o umieraniu, o przemijaniu, które nadają historii wyraz melancholii - 8-letnia Millie ma dziwną obsesję na temat umierania, a jej przyjaciele to przecież dwoje staruszków. Razem przemierzają drogę, podczas której odkrywają siebie na nowo. I jest to droga mocno wyboista: nowe doznania, ukryte pragnienia, ich marzenia i trudne wybory. To taki śmiech przez łzy, bo ich przygody bywają niesamowicie komiczne, ale mają w sobie głębszy sens. Właśnie dlatego pokochałam tę książkę – bo na moich oczach działo się coś wartościowego. I chociaż wiem, że to tylko fikcja, dała mi sporo do myślenia.
To dziwne tak chcieć się odnaleźć. Czy człowiek nie powinien próbować odnaleźć kogoś innego? Przecież chyba siebie ma się na pewno? [str. 145-146]
Ważnym elementem jest również kreacja bohaterów. W tym przypadku można mówić o dużym sukcesie, bowiem autorka stworzyła postaci niebanalne. I każda z nich nadaje tej powieści sens. 8-letnia Millie jest tylko dzieckiem, ale w każdej sytuacji potrafi zadać mądre pytanie. Karl Maszynopiszący to staruszek, który postanawia uciec z domu starców i poszukać w życiu czegoś nowego. A Agatha Pantha to 82-letnia kobieta, która po śmierci męża barykaduje się w domu i wyładowuje swój gniew przez okno, wprost na przechodniów. Brooke Davis umiejętnie łączy tę trójkę i tworzy ciekawy kolaż osobowości. Wspólna podróż tych bohaterów okazuje się ważną lekcją dla każdego z nich, staje się nowym doświadczeniem i odkryciem. A dla czytelnika z tej historii wyłania się morał, który naprawdę warto zapamiętać.
- Widzisz, Szkrabie, jest niebo i jest piekło. Do piekła idą wszyscy źli ludzie, tacy jak przestępcy, różni naciągacze i kontrolerzy parkingowi. A do nieba idą wszyscy dobrzy, tacy jak ty i ja, i ta ładna blondynka z „Masterchefa”.
- […]A gdzie się idzie, gdy człowiek jest i dobry, i zły?
- Co? Nie wiem. Do Ikei? [str. 11]
Prawdą jest, że to jedna z wielu książek, jakie przeczytałam. Ale prawdą jest również to, że to jedna z najbardziej wyjątkowych historii, jakie poznałam. „Zgubiono, znaleziono” to fantastyczna opowieść, która na długo zostaje w pamięci. Ciekawi, uczy i bawi – chociaż brzmi jak dziecięcy elementarz, jest to z pewnością dojrzalsza lektura. Świetna historia, w której zwykła podróż okazuje się czymś głębszym, w której bohaterowie są tak charakterystyczni, że nie łatwo ich opuścić po skończeniu lektury. A przede wszystkim jest to godna polecenia powieść, która poruszy i rozśmieszy każdego, kto po nią sięgnie. Polecam!