Z tą autorką po raz drugi już się spotykam. Poprzednia książka nawet mi się podobała, dlatego też postanowiłam kolejny raz sięgnąć po jej najnowszą powieść. Choć powieści obyczajowe to nie bardzo to po co lubię sięgać, to jednak w tej jest coś co mnie wciągnęło .. A co ? Przekonajcie się sami.
Będę Cię kochać aż do końca świata …
Mary, codziennie od siedmiu lat – tuż po skończeniu pracy i aż do późnego wieczora – stoi przed jedną z londyńskich stacji kolejowych, trzymając w ręku napis: Wróć do mnie, Jim.
Pracuje w supermarkecie, jest także wolontariuszką w lokalnym kryzysowym Telefonie Zaufania. Podczas jednego z dyżurów odbiera, jak jej się zdaje, telefon od swojego Jima. Czy to rzeczywiście on, czy może Mary całkiem traci rozum?
Poznali się trzynaście lat wcześniej. Ona śliczna, choć nieśmiała, on bogaty i zabójczo przystojny, para jak z obrazka i historia (z pozoru) jak z romansu. Mary dzięki ukochanemu nabiera pewności siebie, spełnia swoje marzenie o byciu artystką – szyje i haftuje niezwykłe mapy, on podkreśla, że Mary jest jego ratunkiem i ostoją. Jednak po paru latach na ich związku pojawiają się rysy z powodu chronicznej depresji Jima. Kiedy Mary w końcu nie wytrzymuje napięcia i wybucha, Jim znika bez śladu. Od tamtej pory codziennie czeka na niego na dworcu, jakby chciała samej sobie udowodnić, że mimo wszystko wciąż jest jego opoką, i że on musi kiedyś do niej wrócić…
Historia, którą przedstawia nam tu autorka dość głęboko zapada w pamięć, jest smutna i dość przejmująca. Myślałam, że i tym razem dostanę lekką i przyjemną lekturę na jeden dzień a tymczasem dostałam strasznie emocjonującą i głęboką historię, z prawdziwie życiowym przesłaniem.
Nie powiem, że powieść Abbie Greaves czytało mi się lekko, bo powieści obyczajowe zazwyczaj takie nie są.
Co do akcji powieści może i nie jest ona jakoś mocno napierająca, szybka i ciągnie się właściwie własnym torem i tempem , ale z pewnością nie należy ona do nudnych. Świat, który autorka nam tu stworzyła zawiera dużo emocjonalnych wątków, społecznie także ważnych jak na przykład : alkoholizm, depresja czy brak reakcji ze strony otoczenia. Sprawiało to, że książkę czyta się dość ciężko, faktycznie momentami może za dużo tych opisów było bez których można by się obejść.
Bohaterowie, których nam tu przedstawiła autorka to postacie dobrze wykreowane, o swoistych charakterach, które działają tylko na plus dla fabuły całej powieści. Język jakim autorka się tu posługuje też do jakiś wymyślnych nie należy, więc czyta się ją dość łatwo i przyjemnie. Nie powiem, że szybko bo jednak jakieś tam mankamenty są. Ale szczerze? Wbrew opiniom na internecie jakie są , ja nie uważam czasu z nią spędzonego za czas stracony a to chyba najważniejsze?
Podsumowując:
„Jedno słowo za dużo” Abbie Greaves to powieść obyczajowa pokazująca nam jak długo człowiek i jak mocno potrafi kochać, ale też o tym jak ona powoli może się ta miłość wypalać. Pełna emocji, strachu oraz poruszającej historii, która toczy się co prawda swoim tempem, ale daje nam jakąś nadzieję …
Polecam samemu sprawdzić o co tak naprawdę chodzi w powieści autorki, która wie jak trafić do serca czytelnika …