Jeśli nie macie akurat coś ciekawego do roboty, ten tekst jest dla was. Książka autorstwa Ryszarda Anatola Woszczaka to fascynująca powieść fantasy. Nie wiem czy to jego debiut, ale jeśli tak, wróżę mu świetną karierę. W dziele tego Autora znajdziecie między innymi dzieje elfów, spotkacie różnego rodzaju nieumarłych, kilku ludzi i wszelkiej maści mieszańców. Czy trzeba czegoś więcej? Na szczęście w powieści znajdziecie mnóstwo innych frapujących stworzeń, zdarzeń i sporo magii. I to wszystko w mieście umarłych…
Początkowo zakładałem, że będzie to kiepskiej jakości książka. Wiecie sami, że od czasów Wiedźmina Sapkowskiego nasi pisarze mają problemy ze stworzeniem czegoś wciągającego i spójnego. Jednak już od pierwszych stron czuć talent pisarski pana Woszczaka. Piękna polszczyzna, niezwykle przemyślana fabuła i różnej maści bohaterowie. Wojownik iście z legend o Rycerzach Króla Artura. Czarodziejka o niejasnej przeszłości. Baron, który poszukuje jakiegoś magicznego potężnego artefaktu, aby spełnić swoje marzenia. I najemnicy, którzy wbrew swym zdolnościom padają pod naporem różnej maści nieumarłych. Co fajne – każdy z bohaterów kocha żyć, więc czynią wszystko, aby przetrwać w świecie, gdzie rządzą poplecznicy Śmierci.
Można wysnuć wniosek, że Autor opierał się w swym zamyśle na dziełach Tolkiena, choć przedstawił elfów w nieco odmienny od niego sposób. W lekturze tej znajdziecie mnóstwo informacji o tych wyjątkowych stworzeniach. Ku mojemu zdziwieniu, elfowie są ukazani w dość niechlubny sposób. Tutejszym elfom bliżej było do mroku niż światłości. Ich wspaniała kultura opierała się na niewolnictwie. W lochach przeprowadzali eksperymenty „genetyczne” na różnej maści stworach i potworach. Po co? By móc je wykorzystywać do walki z różnego rodzaju przeciwnikami. A walczyli chyba ze wszystkimi o wszystko. Trochę brakło mi obszerniejszego opisu ich kultury, choć opisy elfickich budowli są wspaniałe.
Jednak największym plusem fabuły jest fakt, że główni bohaterowie, w poszukiwaniu tajemniczego artefaktu, weszli do dawnej podziemnej świątyni elfów. To miejsce jest tak ogromne, że zgubili się i nie potrafią wyjść. Co więcej, w tych „katakumbach” mieszkają stwory śmierci – nieumarli, potwory, martwi elficcy rycerze i rycerz Śmierci, czekający na bitwę przy końcu obecnego świata. Wszyscy oni chcą zabić naszą grupkę odkrywców.
Trzeba nie lada talentu, aby opisywać bezowocne próby wydostania się z podziemnego labiryntu, oraz związane z tym problemy natury organizacyjnej czy psychologicznej. To nie lada wyczyn, tak, aby czytelnika tym wszystkim nie znudzić. Tutaj to świetnie się udało. Wprawdzie pojawiły się pewne mankamenty, zwłaszcza w opisie walk z trupami najniższego typu, gdzie powtarza się co rusz, że walka z nimi nie stanowiła problemu. Na szczęście da się to przetrawić.
Książka ma swoje wzloty i upadki. Są momenty, gdy napięcie chwyta za serce. Są też takie, które nieco nudzą. Jednak ogólnie rzecz ujmując, świetnie się bawiłem. Może nie do końca mnie porwała, ale Autor potrafił sprawić, by pobudzić moją ciekawość. Wędrując wraz z bohaterami powieści, nie mogłem się oderwać od ich przygód. Po odłożeniu książki zastanawiałem się, co będzie dalej. Słowem – wciągnął mnie w swój mały świat.
Czy polecam – tak, jak najbardziej. Nie każda książka musi wyrywać nas z fotela czy kanapy, by dać dawkę świetnej literackiej przygody. Powieść ta jest lekka, przyjemna. Główny bohater, baron Leon on Orvean jest połączeniem takiego nieco bezradnego Indiany Jonesa, owładniętego ideą odnalezienia czegoś, nawet jeśli przyjdzie za to zapłacić życiem z Tarlym z Gry o Tron, który ma ogromną wiedzę, której nie potrafi sam skutecznie spożytkować, choć jest ona cenna dla innych, zwłaszcza w chwilach zagrożenia. Długo zastanawiałem się czym był ten „mityczny” artefakt i... Będziecie zaskoczeni, o ile wytrwacie ;D
Van Dewar to powieść skierowana dla fanów fantastyki o nieco subtelniejszym smaku. Książka zawiera się na 632 stronach, zawartych w 12 rozdziałach. To fajna książka na jesienne wieczory, która pozwoli się zrelaksować i pobudzi wasze szare komórki sporą dawką fantazji. Gorąco polecam.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.