To ja byłem Vermeerem recenzja

CV fałszerza

Autor: @Antytoksyna ·4 minuty
2023-09-20
2 komentarze
22 Polubienia
Zakładam, że większość dorosłych zna poprawną odpowiedź na pytanie o najstarszy zawód świata. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, która profesja plasuje się na drugim miejscu? Otóż, jak przeczytałam w książce Franka Wynne'a, to "fałszerstwo może rościć sobie prawo do miana drugiego najstarszego zawodu świata." (s.11) Może i coś w tym jest... Tak czy inaczej, te wątpliwe moralnie "zawody" mają jedną cechę wspólną - czerpią korzyści z ułudy.

Fałszerz Geert Jan Jansen twierdzi, że: "...ludzie nie kupują obrazu dlatego, że uważają, iż jest piękny. Kupują go dla podpisu." (s.13) Bo sztuka to przecież nie tyle dekoracja, co przede wszystkim inwestycja i doskonała lokata. Oczywiście pod warunkiem, że dzieło sztuki nie okaże się nagle falsyfikatem, co w przypadku dzieł starych mistrzów (sprzed 1850 r.) nie jest wcale zjawiskiem niespotykanym. Z tego powodu na rynku sztuki kluczowe staje się ustalenie proweniencji dzieła, co najczęściej bywa bardzo trudne, acz nieodzowne jeśli idzie o potwierdzenie jego autentyczności. W historii sztuki wiele obrazów pokonywało "drogę od autentyku do falsyfikatu niejeden raz " (s.156) będąc ofiarą sprzecznych opinii ekspertów. Wiele jeszcze czeka na zdemaskowanie.

Frank Wynne, irlandzki pisarz i wielokrotnie nagradzany tłumacz, napisał ogromnie wciągającą biografię okrzykniętego fałszerzem stulecia holenderskiego malarza - Henricusa Anthoniusa van Meegerena (1889 - 1947). Autor opisuje w niej drogę ewolucji artystycznej i, w pewnym sensie, przestępczej artysty oraz proces i okoliczności powstania jego, w większości doskonałych, falsyfikatów. Celowo nie rozwija nadmiernie niektórych wątków, np. osobistych czy rodzinnych, skupiając się przede wszystkim na drodze kariery Hana (tak zdrobniale nazywano malarza). Zważywszy na styl bycia, życia, temperament i nietuzinkowość Meegerena to słuszne posunięcie, ponieważ w przeciwnym razie biografia tej barwnej postaci musiałaby być opasłym tomiskiem, zapewne równie ciekawym. Tak więc mamy tu historię skupioną głównie wokół tych dokonań, które przyniosły artyście ogromne pieniądze, a jego głośny proces sądowy światową sławę.

W tym miejscu należy wspomnieć o innym malarzu holenderskim - Johannesie Vermeerze van Delft (1632 - 1675). Geniusz Vermeera jest niezaprzeczalny, a jego unikatowe i ponadczasowe malarstwo również dzisiaj ma rzesze wielbicieli (do których i ja się zaliczam). Świadczy o tym chociażby skala zainteresowania ostatnią wystawą jego dzieł, jaka odbyła się w 2023 r. w Rijksmuseum w Amsterdamie. Malarzowi, o którym wciąż niewiele wiadomo, przypisuje się nieco ponad trzydzieści obrazów, z czego tylko dwa sygnowane. Dla historyków sztuki pozostaje tak tajemniczą postacią, że nazywa się go Sfinksem z Delft. I jeśliby posłużyć się porównaniem i złoty wiek malarstwa holenderskiego, który przypada na siedemnaste stulecie, przyrównać do królewskiej korony, to malarstwo Vermeera byłoby jednym z jej najjaśniej błyszczących i drogocennych klejnotów, wartym miliony.

Czy wobec tego Han van Meegeren podszywał się pod Vermeera dla zysku? Odpowiedź jakiej udzielił sędziemu w czasie procesu brzmiała:
"Nie robiłem tego dla pieniędzy."
"Byłem tak szkalowany przez krytykę, że nie mogłem już wystawiać własnych prac."

Fakt, pierwotnie jego motywacja była zgoła inna, a rentowność fałszerskiego przedsięwzięcia stanowiła niejako skutek uboczny tej działalności. Meegeren wybrał Vermeera z powodów estetycznych i pragmatycznych - małej liczby prac, braku uczniów, skąpych informacji o życiu artysty. Podziwiał jego geniusz i warsztat od momentu kiedy po raz pierwszy ujrzał "Widok Delft" będąc studentem, jednak chciał namalować obraz według własnego pomysłu, co prawda z użyciem dawnych pigmentów i technik, ale prezentując temat, jakiego tamten nigdy nie malował.

Badacze twór­czo­ści Vermeera byli zdania, że w młodości tworzył on obrazy religijne inspirowane stylem Caravaggia (m.in. A.Bredius), a znalezienie malarskiego spójnika pomiędzy jego wczesną a dojrzałą twórczością jest tylko kwestią czasu. Teoria ta była wodą na młyn Hana. Dzięki niemu marzenia krytyków sztuki mogły się wreszcie ziścić.

Reakcja krytyków na pierwszego Vermeera, nad którym pracował przez sześć lat, przerosła jego wyobrażenia. W sierpniu 1937 r. pośrednik zawiózł obraz przedstawiający "Wieczerzę w Emaus" do Abrahama Brediusa (wybitnego znawcy sztuki holenderskiej), od którego opinii zależało wszystko. Obraz wyglądał jak brakujący element układanki w twór­czo­ści mistrza i kiedy go zobaczył stwierdził, że malowidło "całkiem odmienne od innych jego obrazów, jest jednak w każdym calu dziełem Vermeera... " (s.151). Wieści o odnalezionym obrazie rozeszły się po świecie. Wielu znawców sztuki (nie wszyscy) zgadzało się z Brediusem. W efekcie, za ponad pół miliona guldenów, nabyło go Muzeum Boijmans. Obraz poddano konserwacji (!) i udostępniono publiczności. Rozpoczęła się jednogłośna kampania prasowa, pełna podziwu i uwielbienia dla odnalezionego obrazu mistrza. Han van Meegeren triumfował. A potem było tylko lepiej...

Do czasu. Han van Meegeren został aresztowany w maju 1946 r. pod zarzutem sprzedaży skarbu narodowego Holandii - obrazu "Chrystus i jawnogrzesznica" Johannesa Vermeera - marszałkowi Rzeszy H. Göringowi, co było jednoznaczne z zarzutem kolaboracji z wrogiem. Malarz, przez sześć tygodni niezmiennie odmawiał współpracy ze śledczymi. Dzięki prasie brukowej ten majętny, znany, a w pewnych kręgach i podziwiany artysta stał się symbolem zdrajcy i zyskał przydomek "nazistowskiego malarza". W celi więziennej był już tylko alkoholikiem, morfinistą, cudzołożnikiem, hipochondrykiem i oszustem, który cierpiał katusze. Han oczywiście zaprzeczał wszelkim związkom z nazistami, ale w jaki sposób wszedł w posiadanie Vermeera nie chciał zdradzić. Długie tygodnie upływały mu w milczeniu, na wewnętrznych zmaganiach i wątpliwościach. W końcu wyznał prawdę, całą prawdę. Cóż z tego, skoro nie wszyscy w nią uwierzyli. Okazała się tak nieprawdopodobna, że oskarżony musiał ją przed sądem udowadnić. Niezły zwrot akcji, prawda?

Biografia Hana van Meegerena czyta się sama. Dlatego nie będę pisała ani o języku, ani o stylu F. Wynne'a. Opowiedziana przez niego historia wciągnęła mnie tak bardzo, że nie zwróciłam na tę warstwę uwagi. Nic mnie nie raziło, nic nie rozpraszało, o nic się nie potykałam. Płynęłam przez tekst niesiona nurtem tej niezwykle ciekawej opowieści.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-09-19
× 22 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
To ja byłem Vermeerem
3 wydania
To ja byłem Vermeerem
Frank Wynne
7.4/10
Seria: Biografie i powieści biograficzne

Historia życia i pracy genialnego fałszerza Hana van Meegerena. W 1945 roku niewiele znaczący holenderski handlarz dzieł sztuki został aresztowany za sprzedaż bezcennego skarbu narodowego – obrazu ...

Komentarze
@jatymyoni
@jatymyoni · około rok temu
Interesująca recenzja i książka.
× 3
@Antytoksyna
@Antytoksyna · około rok temu
Dziękuję :)
× 2
@Rudolfina
@Rudolfina · około rok temu
No i znowu zachęciłaś 😉
× 1
@Antytoksyna
@Antytoksyna · około rok temu
Warto. Życie pisze najlepsze scenariusze.
PS Weź malutką poprawkę na to, że ja mam jednak fisia na tematy około historycznosztuczne. 😉
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · około rok temu
Wezmę 😉 I tak nie mam kiedy tego teraz przeczytać 🙁
× 1
To ja byłem Vermeerem
3 wydania
To ja byłem Vermeerem
Frank Wynne
7.4/10
Seria: Biografie i powieści biograficzne
Historia życia i pracy genialnego fałszerza Hana van Meegerena. W 1945 roku niewiele znaczący holenderski handlarz dzieł sztuki został aresztowany za sprzedaż bezcennego skarbu narodowego – obrazu ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Jan Vermeer van Delft, właściwie Johannes Vermeer (urodził się w 1632 w Delfcie, zmarł w tym samym mieście w 1675) był znanym holenderskim malarzem. Jako handlarz dziełami sztuki był członkiem gildii...

@Meszuge @Meszuge

Mało jest książek, które lokują się w umyśle na lata, na zawsze. Mało jest tych książek, których tekst strona po stronie zapisuje się w tobie. Słowo po słowie. I chyba dlatego te, którym się to przyd...

@aga.kusi_poczta.fm @aga.kusi_poczta.fm

Pozostałe recenzje @Antytoksyna

Pasterze smoków. Rodzice kontra dzieci
Rodzicielstwo w teorii i w praktyce.

Czy współczesna nauka daje nam odpowiedzi na trudne pytania dotyczące rodzicielstwa? Niestety nie. Nawet na tak podstawowe pytanie jak to: czy mieć dzieci? A przecież od...

Recenzja książki Pasterze smoków. Rodzice kontra dzieci
Josie Kałb
Jak to dawniej we dworze cadyka bywało...

Pierwsza powieść Izraela Jozuego Singera wydana w 1934 r., ogromnie mnie zaskoczyła. W tym miejscu można postawić pytanie: dlaczego? Po pierwsze, pewnie dlatego że jak d...

Recenzja książki Josie Kałb

Nowe recenzje

Bez skazy
Bez skazy
@historie_bu...:

„Jest coś pociągającego w człowieku, który jest cholernie dobry w tym, co robi. Każdy krok jest pewny. Wytrenowany. Peł...

Recenzja książki Bez skazy
Bez serca
Bez serca
@historie_bu...:

„Jest iskrą w ciemności. Tańczącymi płomieniami pod rozgwieżdżonym niebem. Lśni jaśniej niż ktokolwiek inny w tym miejs...

Recenzja książki Bez serca
Mikołaj do wynajęcia
𝗠𝗮𝗴𝗶𝗰 𝗠𝗶𝗸𝗲
@gala26:

𝑀𝑖𝑘𝑜ł𝑎𝑗 𝑑𝑜 𝑤𝑦𝑛𝑎𝑗ę𝑐𝑖𝑎 to ostatnia książka świąteczna, którą przeczytałam w tym roku. Była to niezwykła przygoda literack...

Recenzja książki Mikołaj do wynajęcia
© 2007 - 2024 nakanapie.pl