Uwierzycie jak napisze, że „Nagie serca” to dopiero moje drugie spotkanie z twórczością autorki? Zawsze się zastanawiałam skąd te wszystkie zachwyty, ale jakoś wiecznie było mi nie po drodze z książkami Colleen Hoover. Moje pierwsze spotkanie z nią, to była książka „Layla”, która była ciekawa, ale nie na tyle, żebym rzucała wszystko i nadrabiała poprzednie książki autorki. Z kolei „Nagie serca” to idealny przykład na to, że warto dawać drugie szanse! I powiem Wam – WOW! Ta historia to było coś tak niesamowitego, że teraz…. teraz wiem na pewno! Że poprzednie też chce przeczytać!
„Prawdziwy świat nie działa na prostych zasadach dobra i zła. Ludzie, którzy nigdy nie musieli zaprzedać kawałka duszy, żeby zdobyć jedzenie czy dach nad głową, nie zrozumieją kontekstu złych decyzji, jakie ktoś zdesperowany jest zmuszony podejmować.”
Beyah to młoda dziewczyna, która od małego musi radzić sobie sama. Miała matkę, która zamiast się nią opiekować, wolała narkotyzować się w zaciszu ich domu. Dzieciństwo dziewczyny przez to nie należało do udanych, nieraz głodowała i dziennie musiała walczyć o przetrwanie. Teraz, gdy matka Beyah umiera, dziewczyna nie czuje nic….kompletnie…. Bo co można czuć do osoby, która całe życie się nią nie interesowała? Ale co z ojcem? Gdzie on był, gdy ona tak usilnie potrzebowała opieki? Teraz będzie miała okazję się wszystkiego dowiedzieć, bowiem te wakacje spędzi właśnie z nim i jego rodziną…
„Możesz wypełnić swoje życie ładnymi rzeczami, ale ładne rzeczy nie wypełnią dziur w twojej duszy.”
„Nagie serca” to jedna z tych książek, które dosłownie topią serce. Dopiero w trakcie czytania, zrozumiałam jak bardzo potrzebowałam przeczytać coś tak unikatowego, coś co mnie poruszy, wzruszy, doprowadzi do łez, a jednocześnie rozkocha w sobie bez pamięci! Nie spodziewałam się kompletnie, że ta książka tam na mnie wpłynie. Z każdą kolejną stroną pochłaniała mnie coraz bardziej. Były momenty, gdzie moje serce pękało na pół, ale były też takie gdzie dosłownie uśmiechałam się pod nosem, a euforia jaką odczuwałam mocno mnie zaskakiwała. No bo jak to, ja osoba, która woli mocniejsze książki i romanse, naraz zachwyca się nad spokojną , delikatną historią?? Ona może i była spokojna i delikatna, ale do tego przepełniona taką ilością emocji, że co sobie o niej przypomnę, to się uśmiecham :)
Nie czytałam poprzednich książek autorki, a słyszałam, że też są bardzo życiowe i tak samo genialne jak ta. Nic mi innego nie pozostaje, jak zaznajomić się z nimi również. Styl pisania autorki jest niezwykle przyjemny, cała historia jest tak świetnie opisana, że nawet opisy romantycznej scenerii robiły tutaj swoją robotę i nawet na chwilę nie czułam się znudzona, czy zirytowana. Bohaterowie są tak idealnie wykreowani, że nie sposób ich nie pokochać. I choć w książce, znajdą się momenty, kiedy wraz z bohaterką będziemy przeżywać kolejne mocne rozczarowania pewnymi osobami, tak nadzieja będzie się tlić w nas do samego końca. Kompletnie nie mam nic do zarzucenia, jestem wręcz oczarowana i zdecydowanie zakochana w tej książce! Jutro premiera, więc polecam całym serduchem!