Isabel Allende Llona (ur. 2.08.1942 w Limie) – chilijska pisarka, spokrewniona z prezydentem Chile, Salvadore Allende. Po przewrocie (junta Pinocheta), w 1975 roku, musiała wyemigrować z Chile i przeniosła się do Wenezueli. W 1963 roku urodziła córkę, Paulę, w 1966 syna, Nicolása. Twórczość Allende zaliczana jest często, choć nie zawsze i nie przez wszystkich, do realizmu-magicznego. Dzięki temu „Paulę”, wydaną w 1994 roku, trudno byłoby poważnie krytykować za mało realne detale. Nie ma ich zresztą w książce zbyt wiele (lewitujące cukiernice, na przykład).
U Pauli, córki Isabel, w 1991 roku wykryto porfirię (na co bardziej zabitych dechami wsiach nadal nazywaną wampiryzmem lub chorobą wampirzą); wkrótce zapadła ona w śpiączkę. Zmarła 6 grudnia 1992 roku w efekcie błędu lekarskiego i trwałego uszkodzenia mózgu.
Lekarze uprzedzali matkę, że kiedy córka wybudzi się ze śpiączki, a początkowo były na to nadzieje, może mieć zaburzenia pamięci, więc Isabel Allende zaczęła pisać „Paulę” (podobno!!!), by zachować dla niej informacje o przeszłości, by opowiedzieć jej o rodzinie i jej życiu. Wydaje mi się to umiarkowanie wiarygodne, ale… mniejsza z tym; wykluczone nie jest.
„Paula” jest opowieścią o rodzinie. Od czasów prapradziadków do dziś. Najważniejszą jednak postacią, główną bohaterką, jest w niej sama Isabel Allende, choć tytuł sugeruje, że Paula. Owszem, autorka cały czas zwraca się do Pauli, ale pisze głównie o sobie.
Do pewnego momentu Isabel Allende miała nadzieję na wyzdrowienie córki (grudzień 1991 – maj 1992). W drugiej części książki (maj – grudzień 1992), Paulę, już w stanie wegetatywnym, zabiera ze szpitala do domu. Po kilku miesiącach matka postanawia odłączyć córkę od aparatury.
„Paula” Isabel Allende jest lekturą bardzo osobistą, momentami intymną nawet, ale przede wszystkim odważną. Właściwie bez względu na to, czy wszystko to wydarzyło się naprawdę i w dokładnie taki sposób, jak to opisano, „Paula” jest opowieścią o matce, która TAKŻE zdradza męża, bawi się, romansuje, śmieje, używa życia, gdy jej córka jest poważnie chora, w śpiączce. Nie mam pojęcia o mentalności Chilijczyków, ale według polskich mitów o Matkach Polkach, postawy Isabel Allende mogą wydawać się nie do zaakceptowania. Matka umierającej córki powinna być w depresji, stale płakać i cierpieć. Bo jeśli nie jest tak non-stop, 24 godziny na dobę, tygodniami i miesiącami, to… co to za matka?!
Polecam – choćby dla tych kontrowersji.