Przyjęło się uważać, że po studiach humanistycznych (socjologia, filozofia, politologia etc.) można z doskonałym zaangażowaniem pytać o to, czy do zamówienia klient chciałby dobrać frytki czy może ewentualnie sałatkę.
To, oczywiście, pogląd błędny i krzywdzący. Chociażby dlatego, że to, o czym Julia Galef w swojej książce pisze, nie będzie specjalną nowością, ani niesamowitym odkryciem dla każdego, kto chociaż trochę uważał na zajęciach z psychologii społecznej.
Nie oznacza to jednak, że książka ta jest nudna albo niepotrzebna - nic bardziej mylnego! Autorka w bardzo przejrzysty sposób pokazuje różnice między tym, co określa mianem mentalności zwiadowcy i mentalności żołnierza. Żołnierz jest bardziej plemienny, mocno osadzony w tym co wszyscy - myślą, robią, oczekują. Żołnierz jest bardziej podatny na wpadanie w pewne myślowe schematy i uproszczenia. Zwiadowca - odwrotnie. To ktoś, kto stara się myśleć samodzielnie, ale nie w systemowej kontrze do większości. To ktoś, kto potrafi przyznać się do błędu i raz na jakiś czas (albo w związku z jakimiś nowymi danymi) poddaje swoje przekonania ewaluacji. Zmienia je, rozszerza, przyznaje się do błędu.
Czy oznacza to, że mentalność żołnierza jest z gruntu gorsza? Że te wszystkie uproszczenia i schematy, heurystyki poznawcze, którymi posługujemy się każdego dnia, są złe i niepotrzebne? Też nie. Dopasowanie się do grupy w której żyjemy i funkcjonujemy (na różnych poziomach, począwszy od stroju skończywszy na poglądach) wciąż jest ważne - nie tak, jak w dawnych czasach, gdy od przynależności do społeczności zależało ludzkie życie i dobrobyt, ale jednak.
Z kolei różne stereotypy i uproszczenia są nam potrzebne po to, żeby nie oszaleć z powodu nadmiaru informacji, które zewsząd do nas docierają. Wchodząc na pasy prowadzące na drugą stronę uliczki jednokierunkowej możemy spokojnie założyć, że wystarczy spojrzeć tylko w jedną stronę przed wejściem na jezdnię. Widząc, że w parku wysiadło oświetlenie, możemy założyć, że bezpieczniej (i przede wszystkim bardziej komfortowo) będzie nadłożyć trochę drogi i wybrać jasną, uczęszczaną przez więcej osób trasę.
Jeśli zaś chodzi o mentalność zwiadowcy to jest ona czymś, co trzeba w sobie wytrenować i pielęgnować - to umiejętność spojrzenia prawdzie w oczy i przyznania się do tego, że nie miało się racji. To umiejętność do poddawania w wątpliwość rzeczy, w które większość osób bezrefleksyjnie wierzy. To też umiejętność zadawania pytań, realistycznego szacowania ryzyka (dotyczącego zarówno porażki, jak i sukcesu) i brak potrzeby nieustannej ochrony własnego ego. Zwiadowca wie, kiedy nie ma w czymś racji i nie wpływa to na jego ostateczną samoocenę dlatego, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że każdy się czasem myli. Takie jest życie, prawda?
Przy tym Julia Galef bardzo ładnie i wyraźnie wskazuje na to, że cechy o których mówi, stanowią pewne kontinuum. Można być bliżej jednego albo drugiego jego krańca, ale nigdy nie będzie się ani stuprocentowym żołnierzem, ani zwiadowcą. Zaś posiadanie mentalności zwiadowcy jest czymś, czego można się nauczyć i co należy później trenować.
,,Mentalność zwiadowcy'' nie jest jednak książką łatwą - na niecałych 300 stronach zawiera naprawdę potężny ładunek treści. I chociaż poszczególne rozdziały są podzielone na komfortowe i krótkie podrozdzialiki, to zdecydowanie nie jest to pozycja, którą chciałoby się czytać z doskoku, w trakcie jazdy do pracy albo do domu.
Na osobne wspomnienie zasługuje też bibliografia, która zajmuje 31 stron. To się naprawdę ceni, szczególnie dzisiaj, gdy coraz więcej książek określających się mianem ,,popularnonaukowych'' albo ,,historycznych'' nie tyle nie ma żadnej bibliografii, co wręcz korzysta ze słynnego
riserczu ziemkiewiczowskiego.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl