Kiedyś będąc dzieckiem zabrałam książkę z biblioteczki rodziców. Usłyszałam, że ta książka jest nie dla mnie. To oczywiście spowodowało, że musiałam tą książkę przeczytać. Książką tą była Francoisa Mauriac „Bóg i złoty cielec” . Z pomocą słownika wyrazów obcych udało mi się ją przeczytać. Później w młodości z chęcią sięgałam po książki tego autora. Pociągało mnie w tych powieściach koncentrowanie się na życiu wewnętrznym bohaterów, na ich rozterkach i jak radzą sobie z różnymi konfliktami zewnętrznymi, jak i wewnętrznymi. Taką też jest opowiadanie bardziej niż powieść „Uprzywilejowani”. W miasteczku gdzieś we Francji gdzie prym wiedzie kasta handlarzy winem i ich Synów żyje nasz bohater z siostrą i wujostwem. Ich marzeniem jest dostać się do tej kasty i nie być traktowanym przez nich jak powietrze. Nie jest to marzenie wyłącznie naszego bohatera i jego siostry, ale też całej rodziny. Posłużyli się w tym celu samotnym chłopcem Augustynem, o tajemniczym pochodzeniu. Bohater zaprzyjaźnia się z nim, a jego siostra Florencja rozkochuje go w sobie. Udaje im się zwrócić uwagę Synów, doprowadzić do małżeństwa z jednym z nich i wejścia do upragnionej j kasty. Augustyn, który spełnił swoją rolę zostaje odrzucony i znika. Czy stają się dzięki temu szczęśliwymi ludźmi? Czy to wejście do elit nie wiąże się z zaprzedaniem siebie i swoich wartości? Jaki jest rachunek zysków i strat? Czy można żyć bez miłości? Dla niektórych żon wybawieniem było to, że ich mężowie mieli kochanki. Ciągle nad nimi jednak krąży cień Augustyna? Kochają Augustyna, czy wspomnienie o nim? Co by się działo jakby Augustyn się zjawił. Świetnie to ilustruje cytat: „Zerwanie z rzeczami realnymi – to nic- ale ze wspomnieniami! Serce pęka przy rozstawaniu się z marzeniami- tak mało jest w człowieku rzeczywistości.” Jak będą toczyć się ich losy? Ciekawy jest też wątek samego Augustyna i jego rodziny. Każda postać pojawiająca się w tym utworze ma swoją historię i ukazana jest wielowymiarowo.
Czy to opowiadanie dziejące się na początku wieku jest nadal aktualne. Myślę, że nigdy się nie zestarzeje. Zawsze gdzieś są jakieś elity do których pragnęlibyśmy należeć. Musimy przeprowadzić rachunek zysków i strat. Zysków płynących z akceptacji i udziału w tych elitach i strat w podporządkowaniu się i utracie często własnego ja. Czy potrafimy tak żyć?
Książeczka na jeden wieczór, ale warta przeczytania.
Gorąco polecam laureata Literackiej Nagrody Nobla z 1952 roku, a dziś zapomnianego .