Muszę Wam przyznać szczerze, że czekałam z niecierpliwością na drugi tom z cyklu Cmentarze osobliwości autorstwa Pauliny Hendel. Ostatnimi czasy jestem trochę na bakier z fantastyką, ale autorka robi taki klimat w książkach, że nie można nie dać się wciągnąć w stworzony przez nią świat. Bardzo chętnie pokaże Wam świat jaki stworzyła w "Cmentarzu zagubionych dusz".
Pamiętacie Maxa Opokę z pierwszej części "Cmentarz osobliwości" ? Myślę, że na 100 %, bo nie jest on bohaterem, o którym da się łatwo zapomnieć. To jaką przemianę przeszedł w pierwszej części jest serio świetne - z opryszka, który myślał tylko o sobie do dziedzica, który swoich pracowników traktuje jak rodzinę. W tej części też zobaczymy dwa jego oblicza, bo będzie musiał znów "uruchomić" swoją przestępczą naturę, ale też zobaczymy jego dobre serce.
Gdy w końcu Max poukładał swoje życie, kiedy w końcu odkrył co chce robić, kim być, Lawendowy Dworek stał się jego domem, jego mieszkańcy rodziną, a dusze prawie przyjaciółmi.... znów pojawiają się kłopoty. Pojawia się ktoś z propozycją nie do odrzucenia - ma szpiegować na innym cmentarzu osobliwości w zamian za pozostawienie jego cmentarza i mieszkających tam dusz w spokoju. Co jak nie wypełni "misji" ? Każdy dowie się, co zrobił czyli że odesłał kilka dusz. Gdzie znajduje się ten nowy cmentarz ? Tam gdzie wszystko się kończy - w Pokos, na skraju Zimowej Puszczy. To jednak nie będzie tak prosta misja, jak się mogłoby wydawać. Mieszkańcy nie są przyjaźnie do niego nastawieni, a dziedziczka – Livia nie zamierza mu niczego ułatwiać. Okazuje się, że ten cmentarz jest zupełnie inny niż jego. Chcecie się przekonać dlaczego ? Koniecznie musicie przeczytać !
"Trochę się nasłuchałem o tym miejscu i wiedziałem, że nie jest przyjazne, mimo to jak ostatni idiota pchałem się do samego serca Zimowej Puszczy pokrywającej niemal całą Borealię."
Tak jak wspomniałam na samym początku, bardzo czekałam na drugą część Cmentarza Osobliwości. Bardzo byłam ciekawa co tym razem może spotkać Maxa i jego przyjaciół. Nie spodziewałam się jednak, że zostanie on wysłany na misję, która wprowadzi nas w zupełnie inny świat, bo Pokos jest innym miejscem niż to, do którego Max przywykł, w którym się zadomowił. Dostajemy tu teraz zimowy świat, w którym żyją potwory – dusze, które są, co dziwne, przyjaźnie nastawione do ludzi, którzy z nimi współżyją i nie dzieje się nic złego. Myślę, że piękny świat stworzyła autorka, bo tego mi brakowało chyba w pierwszej części, tego współdziałania dusz z ludźmi. Podoba mi się główny bohater Max, jednak w tej części moim zdaniem to Livia jest tą główną bohaterką mimo, że wszystko jest opowiadane przez Maxa. Livia wprowadza tutaj taki klimat, te jej białe włosy, to jak mocno trzyma w garści cały Pokos. Jednak można tu dostrzec, że mieszkańcy bardzo ją cenią, lubią mimo tego jaka jest. Livia ma też swoje tajemnice, które Max stara się odkryć. Podobało mi się też to, jak zaczęli ze sobą współpracować. Fajny jest też koniec, gdzie Max nie pozostawia na stratę swoich dusz, przyjaciół, a zabiera ich ze sobą, daje im nowe schronienie, możliwość nowego życia na wolności, przystosowania się do innego świata. Świat stworzony przez autorkę jest naprawdę świetny i bardzo chce się w nim być. Dlatego czekam na kolejną część, na kolejny świat, który autorka stworzy z kolejnym cmentarzem osobliwości. Czuję, że autorka ma jeszcze coś w zanadrzu i czymś nas zadziwi, zaskoczy.