Powróciłem po wielu latach do jednego z pierwszych tomów serii z komisarzem Maigret w roli głównej (książka została wydana w 1931 r.). Historia zaczyna się tak, że Maigret udaje się do Concarneau, nadmorskiego miasteczka w Bretanii, którym wstrząsa seria tajemniczych zdarzeń. Oto zostaje postrzelony w brzuch jeden z miejscowych notabli, handlarz winem. Potem następuje próba otrucia pozostałych członków śmietanki towarzyskiej. Przy każdym z tych zdarzeń widoczny jest w okolicy żółty pies, którego nikt nie zna.
Z tym że owi notable są mocno nieciekawi: doktor Michoux, który nigdy nie praktykował, a zajmuje się z marnym skutkiem handlem nieruchomościami; pan Le Pommeret pochodzący z rodziny szlacheckiej patentowany leń wciąż szukający pieniędzy; Jean Servières, marny dziennikarz, który uciekł przed wierzycielami z Paryża. Wszyscy ci panowie uważani są w miasteczku za śmietankę towarzyską, przesiadują co wieczór w restauracji hotelu Amiral, sypiają z miejscowymi dziewczynami, otoczeni są zazdrością drobnomieszczan i znienawidzeni przez klasę niższą.
Potem Jean Servières znika w tajemniczych okolicznościach, pozostali notable są przerażeni, a doktor Michoux wręcz umiera ze strachu, w ogóle nie wychodzi z hotelu. W miasteczku narasta atmosfera paniki, za sprawcę wydarzeń uważany jest pewien olbrzymi włóczęga, któremu, jak wieść gminna głosi, towarzyszy wspomniany żółty pies. A Maigret na pozór nic nie robi, pali fajkę i kręci się po miasteczku, doprowadzając do szału mera Concarneau, który za wszelką cenę pragnie uspokojenia nastrojów.
Przy okazji poznajemy metodę śledczą komisarza, oto twierdzi on, że nigdy nie dedukuje (przytyk do Sherlocka Holmesa), raczej zanurza w życie prowincji i stara się poczuć atmosferę miasteczka, w którym biedacy nienawidzą ludzi ze śmietanki towarzyskiej. Poza tym Maigret kokieteryjnie twierdzi, że nie ma żadnej metody śledczej i radzi młodemu inspektorowi policji, aby go nie naśladował, bo nigdy nie zrobi kariery.
A potem bum, Maigret w cudowny sposób wskazuje winnego zbrodni i cała sprawa staje się jasna. Jak doszedł do rozwiązania zagadki, komisarz nie wyjaśnia, może intuicja? Bo na pewno nie dedukcja.
Książka jest ciekawa, bo Simenon świetnie opisuje ciężką atmosferę małego miasteczka i napięte stosunki klasowe w nim panujące, widać, że autor staje po stronie biednych i zapracowanych mając w pogardzie bogatych utracjuszy.
Wysłuchałem audiobooka w bardzo dobrej interpretacji Wojciecha Żołądkowicza.