Dosyć często sięgam po powieści obyczajowe, które nie tylko dostarczą mi rozrywki, ale być może skłonią do refleksji czy zwyczajnie wzruszą. Tego również spodziewałam się po powieści Chris Cander. Nie ukrywam, że do sięgnięcia po tę książkę skłoniła mnie okładka, która skutecznie przywiodła mi na myśl historię może odrobinę łamiącą serce, ale jednocześnie dobrą, wciągającą oraz przekazującą jakieś wartości. Czy tak w rzeczywistości było?
Ciężar pianina jest połączeniem dwóch historii, których akcja dzieje się w różnych latach. Z jednej strony mamy rok 1962, w którym Katja, dziewczynka mieszkająca w ZSRR, poznaje miłość swojego życia- pianino Bluthnera. Odkrywa piękno jego muzyki wydobywającej się z jego wnętrza. Przez następne lata ta dziedzina sztuki nabiera dla niej ogromnego znaczenia, więc naturalnie nie wyobraża sobie bez niej życia. Kiedy Katja wychodzi za mąż i wyjeżdża do Ameryki, jej instrument ginie. Z drugiej strony pojawia się rok 2012 i dwudziestoletnią Clarę z Kalifornii. Właśnie rozstała się z chłopakiem i zmuszona jest do poszukiwań nowego lokum. Przeprowadzkę utrudnia pianino, które jako dziewczynka otrzymała od ojca na dwunaste urodziny. Kiedy sytuacja staje się dla niej wyjątkowo trudna, nieświadoma konsekwencji postanawia sprzedać instrument.
Jak napisałam wyżej, spodziewałam się, że będzie to książka, która pozostanie w mojej pamięci na długo i będę mogła śmiało polecać ją na prawo i lewo. No cóż, chyba za bardzo chciałam, żeby była to dobra książka, ponieważ dostałam coś, co nie do końca przypadło mi do gustu.
Jedną z głównych bohaterek jest Katja. Najpierw dziewczynka, która od najmłodszych lat pała ogromną miłością do muzyki, a następnie kobieta, dla której najważniejsza w życiu jest pasja – w tym przypadku właśnie gra na pianinie. Jest to bohaterka, która od początku wzbudziła we mnie ciepłe uczucia i zyskała moją sympatię. Autorka bardzo dobrze ją wykreowała, ponieważ podczas lektury gołym okiem widać rosnący tragizm tej postaci. Wiem, że może zabrzmieć to niekoniecznie pozytywnie, jednak uwierzcie mi – jest to coś bardzo, bardzo dobrego.
Niestety, nie udało się to w przypadku drugiej głównej bohaterki, Clary. Jest to tak mdła i płaska postać, że słów mi brakuje. Okropnie mnie irytowała, a fakt, że nie potrafiłam określić jakiejś jej cechy charakteru, jeszcze bardziej podnosił mi ciśnienie. Zdecydowanie ta postać nie wyszła autorce i szkoda, ponieważ można było stworzyć tutaj dwie bohaterki, które odnalazłyby dla siebie miejsce w sercach czytelników. Niezdecydowanie Clary, jej niedojrzałość i przesadna pewność siebie było bardzo denerwujące.
Mam wrażenie, że Chris Cander najpierw spisała samą historię Katji, ponieważ widać, że jest ona bardziej dopracowana i zwyczajnie ciekawsza. Bohaterka została wykreowana bardzo dobrze, a opisane perypetie tej postaci za każdym razem chwytały mnie za serce. Być może stało się tak, że wydawca zasugerował autorce dopisanie rozdziałów, gdzie główną rolę ma Clara, ponieważ wyglądają one, jakby były spisywane po łebkach, bez jakiegokolwiek wciągnięcia się w tę historię. Przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie.
No dobrze, może i Ciężar pianina nie okazał się tak dobrą książką, jak tego oczekiwałam, ale i tak warto ją przeczytać. Wątek pasji do muzyki jest wprost fantastyczny i bije z każdej strony, co dodaje całej historii dodatkowego dreszczyku emocji. Mnie osobiście bardziej przypadł też do gustu historia Katji, ale o tym pisałam już wyżej.
Jeśli poszukujecie ciekawej powieści obyczajowej, w której główną rolę odgrywa muzyka, to jak najbardziej polecam Wam tę powieść. No ale jednocześnie ostrzegam, że możecie zawieść się jedną z głównych bohaterek.