„Iskra bogów. Nie zostawiaj mnie” to trzeci tom młodzieżowej serii z mitologią w tle i jednocześnie jej zakończenie.
Po ciężkiej walce na Olimpie spełnia się wreszcie marzenie Caydena – staje się śmiertelny. Okazuje się jednak, że bycie człowiekiem wcale nie jest takie łatwe jak myślał. Jess nadal nie chce mu wybaczyć. Na Olimpie również nie dzieje się najlepiej. W szeregach bogów w Monterey pojawia się zdrajca i wkrótce nikt już nie wie, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Agrios robi wszystko, by przypieczętować swoją władzę na Olimpie. Jess i Cayden wspólnie muszą położyć kres walce bogów. Jak to jednak zrobić, kiedy między nimi nie układa się najlepiej?
Nie mogłam doczekać się zakończenia tej serii. Wciągnęłam się bardzo w rozgrywki między bogami a śmiertelnikami, którzy zostali do ich świata przypadkowo wciągnięci. Czekałam na zakończenie z utęsknieniem i dość szybko przeczytałam tę książkę. Piszę jednak o niej dopiero teraz, bo mam mieszane odczucia i musiałam sobie to wszystko jakoś w głowie poukładać. Bardzo lubię połączenie mitologii i współczesności. W poprzednich tomach serii świetnie się ono sprawdzało. Tutaj jednak coś poszło nie tak. Relacja Jess i Caydena, tak romantyczna w poprzedniczkach, tutaj straciła sporo ze swojego uroku. Nie jest to relacja, jaką chciałabym widzieć u młodych ludzi, mogłabym ją nazwać nawet toksyczną, biorąc pod uwagę wszystko, co się w książce działo. Bohaterowie potrafią działać na nerwy. Jess irytowała mnie już w pierwszym tomie, ale wtedy przymykałam na to oko. Tym razem jednak irytacja sięgnęła zenitu. Miałam chęć wejść do książki i potrząsnąć dziewczyną, żeby w końcu się zdecydowała, czy tego chłopaka chce czy nie, czy go kocha czy nienawidzi. Na szczęście bohaterka przeszła pewnego rodzaju metamorfozę i nieco dojrzała (chociaż nadal jest dość lekkomyślna). Zaczęła też bardziej doceniać siebie i swoje możliwości, co akurat wypada na plus. Boski Cayden, który już taki boski nie jest, bo stał się śmiertelny (chociaż to nadal niezłe ciacho) to postać, o której można napisać wiele, ale nie to, że został dobrze scharakteryzowany. Zabrakło mi przy tej postaci nieco głębi. Liczyłam na jakieś rozwinięcie obrazu tego bohatera podczas lektury drugiego tomu, niestety autorka postanowiła nie zagłębiać się zbytnio w jego wnętrze nawet w finałowym tomie, przez co bohater wypada niestety nieco sztucznie.
W tej historii dostajemy jeszcze większą liczbę bogów, przez co ogólna liczba bohaterów również się zwiększa, co z kolei wprowadza trochę więcej chaosu. Można się zwyczajnie w tym wszystkim pogubić. Podoba mi się pomysł na tę opowieść, jednak w moim odczuciu, autorka nie wykorzystała potencjału tej historii. A szkoda, bo mogło z tego wyjść coś naprawdę dobrego. Być może moje wymagania w stosunku do finałowego tomu były zbyt wygórowane, zawyżone przez naprawdę świetne dwa poprzednie tomy. Może tak właśnie jest, ale naprawdę liczyłam na więcej. Podeszłam do tej opowieści jako do romansu paranormalnego, dlatego na wszelkie niedociągnięcia przymykałam oko, dopóki relacja dwójki głównych bohaterów fajnie się rozwijała. Tego zabrakło jednak w tym tomie, stąd mój odbiór tej części również jest inny. Emocji nie brakuje, szybkiej akcji z zaskakującymi zwrotami również, dużo się dzieje, jednak to czasem za mało. Na plus na pewno dla tej książki, że więcej jest w niej mitologii niż nastoletnich dramatów. Autorka zadbała o rzetelność informacji w zakresie mitologii, co również przemawia na korzyść książki. Ciekawy jest też wątek ze zdrajcą w szeregach bogów i kiedy w końcu okazuje się, kim on jest, szczęka opada nam aż do podłogi. Książkę, mimo pewnych niedociągnięć czyta się przyjemnie. Pierwszoosobową narratorką powieści jest Jess, a fabułę po raz kolejny urozmaicają zabawne zapiski boga Hermesa, szczególnie urokliwe, kiedy wtrąca swoje trzy grosze.