Łysa śpiewaczka. Lekcja. Krzesła recenzja

Ciekawe historie. Prawie niewiarygodne*

WYBÓR REDAKCJI TYLKO U NAS
Autor: @tsantsara ·6 minut
2023-02-10
1 komentarz
24 Polubienia
Popatrz, już dziewiąta. Na kolację była zupa, ryba, kartofle ze słoniną, angielska sałata. Dzieci napiły się angielskiej wody. Dobrą mieliśmy dzisiaj kolację. Wszystko dlatego, że mieszkamy niedaleko Londynu i nazywamy się Smith.

PAN MARTIN: Edward is a clerck; hist sister Nancy is a typist, and his brother William a shop assistant. (s. 54)
Łysa śpiewaczka. Antysztuka (1949) tł. Jerzy Lisowski
Ionesco wpadł na pomysł napisania Łysej śpiewaczki ucząc się języka angielskiego z angielskiego - a jakże! - podręcznika. Dialogi podręcznikowe jak widać wyprzedzały i inspirowały literaturę absurdu. Ale zagęszczony w tej sztuce absurd nie jest wymyślony. Bo nie tylko Anglicy i Francuzi prowadzą grzecznościowe, nijakie rozmowy o pogodzie i o tym co zjedli. Rozmowy nieistotne, w których każdy z biorących udział nie słucha, co mówi jego partner. Wszyscy tak rozmawiamy, a antysztuka Ionesco tylko to mocniej eksponuje. Nie tylko tematy tych rozmów są nieistotne. Wszystko jest nieważne, zdawkowe, bez głębi, zastanowienia, prawdziwego kontaktu z drugim człowiekiem. Autor podkreśla to nie tylko językiem, ale również absurdalnymi sytuacjami: angielski zegar bije 17 razy na dziewiątą, pani Smith do gotowania dobiera wodę z klozetu, wszyscy znajomi nazywają się tak samo (nawet imiona mają te same), wymienne i nieważne są typowo męskie czy damskie zachowania (Pani Smith stwierdza, że wszyscy mężczyźni są tacy sami: albo palą bez przerwy, pudrują się i szminkują usta 50 razy na dzień, albo się zapijają na śmierć - zupełnie jak kobiety!). Chorobliwie nieśmiali goście Państwa Smith, długoletnie małżeństwo Martin, nie rozpoznając się nawzajem, pogrążone jest w nieustannym, wymuszonym flircie, a gdy się wreszcie rozpoznają, służąca gospodarzy, Mary, demaskuje ich przed publicznością, że tak naprawdę nie są małżeństwem i sama przedstawia się jako Sherlock Holmes incognito. Nic tu nie jest istotne, wszystko jest umowne. Czas, związki społeczne, pokrewieństwo, zwyczaje i zasady funkcjonowania - wszystko to tylko umowne maski, zastygłe, skostniałe formy. Ionesco dworuje sobie także z logiki, dedukcji i indukcji, jako sprawdzalnych sposobów poznawania rzeczywistości i praw nią rządzących. Rzeczy nadzwyczajne są najzupełniej zwyczajne. I odwrotnie.
PAN SMITH: W handlu, w rolnictwie tak samo jak z pożarami. Ogólny zastój. (s. 38)
Swego rodzaju kulminacją (bo podobno nie spełnia ona antycznych zasad, nie posiadając kulminacji) sztuki jest przybycie Strażaka - postaci w poszukiwaniu pożaru. Deus ex machina. Jego dowcipy "z życia" mogłyby być podręcznikowym przykładem nie tylko palenia dowcipu, ale i zarzynania jakiejkolwiek historii. Nie sposób śledzić ich akcji, absurdalne są próby, by wyłuskać jej sens. Są jak sny, w których nawet wąż może uderzyć pięścią. Mimo to noszą tytuły, jak klasyczne bajki Ezopa czy Krasickiego (najlepsza, moim zdaniem, jest anegdota zatytułowana "Bukiet"). Dobrym żeńskim uzupełnieniem Strażaka jest Służąca Mary - jego ukochana ("sikawka gasząca jego pożary"). Kobieta lekceważona przez swych Państwa, ale czytająca w kuchni i pisująca poezje (pewnie cudzoziemka - Anglicy są do dziś bardzo kastowi: służąca pozostaje zawsze tylko służącą). Wszystko kończy się kakofonią przekręconych porzekadeł i wskazywania sobie przeciwstawnych kierunków.
PAN SMITH: Wystarczy przyjąć, że Pi równa się 2 przecinek 89 i z każdego koła można zrobić błędne koło. (s. 54)
Ionesco ma ogromne poczucie humoru. I śmiejemy się. Ale z siebie się śmiejemy. Absurd sztuki obnaża tylko absurd życiowej rutyny. Łysa śpiewaczka to początek teatru absurdu. Pierwsze wystawienie dramatu (1950) zrobiło klapę, ale począwszy od 1957 sztuka ta grana jest w Paryżu właściwie bez przerwy.

Lekcja. Dramat komiczny. (1951) tł. Jan Błoński
Jednoaktówka, będąca rodzajem satyry na edukację. Profesor - chutliwy pięćdziesięciolatek w typie starego dziadunia - przyjmuje w domu rezolutną, pełną chęci do nauki i zdawania kolejnych egzaminów uczennicę - osiemnastolatkę. Uczennica w miarę przebiegu lekcji coraz bardziej traci kontenans i staje się coraz bardziej znudzona i zdezorientowana, Profesor zaś, tłumacząc podobieństwa i różnice miedzy językami (najwyraźniej przedmiotem najbardziej absurdalnym wg autora jest językoznawstwo lub filologia, choć z matematyką też nie było najlepiej), w miarę odpytywania czyniąc dwuznaczne aluzje opowiada wciąż większe i większe farmazony, od których już nie tylko Uczennicę bolą zęby. Lekcja kończy się rodzajem symbolicznego aktu seksualnego, po którym służąca musi uprzątnąć kolejnego trupa... Ale następne uczennice już czekają w kolejce. Służące są u Ionesco chyba zawsze jedyną ostoją zdrowego rozsądku i praktycyzmu. Podejrzewam, że dziś nikt by się nie śmiał w teatrze z tego komizmu - uznano by, że ze wzgl. na #metoo śmiech nie uchodzi, należy się tylko oburzenie.

Krzesła. Farsa tragiczna. (1952) tł. Jan Kosiński
Sztuka, która pozostawia niezatarte wrażenie. Nie potrzeba jej widzieć w teatrze. O czym to jest? O rozczulającej miłości po grób? O niemożliwości przekazania doświadczenia własnego życia innym? Niezdatności wszelki zastępców - mówców, aktorów, przedstawicieli czy reprezentantów - do uniesienia swej roli? O samotności starości? O samooszukiwaniu się ludzi - że czegoś w życiu dokonali, że byli docenieni, że ich życie miało sens?
Para kochających się staruszków (Stary i Stara) urządza ostateczne przyjęcie, na które zaproszeni są wszyscy ich przyjaciele i znajomi, i na którym profesjonalny Mówca ma wypowiedzieć ważne przesłanie Starego, jakie ten zamierza przekazać całej ludzkości. Rozczula wzajemna czułość staruszków względem siebie. On jest dla niej człowiekiem, który mógłby być wszystkim, godnym najwyższych stanowisk, Naczelnym Kimkolwiek, do czego go zawsze zresztą mobilizowała. Mimo to on ostatecznie niczego nie osiągnął, bo - jak całkiem przeciętny mężczyzna - wolał widzieć przeszkody, niż wyzwania i poprzestawał raczej na małym na zasadzie: "Czy nam tu źle z tym, co mamy?". Ona zaś dla niego - na zawsze już koteczek i Semiramida.
STARA: Koteczku, mnie to nie nudzi... To twoje życie, ono mnie pasjonuje. (s. 118)
Choć oboje, gdy tylko znajdą się osobno z dawnym (STARY) lub nowym (STARA) obiektem westchnień, natychmiast tokują, nie troszcząc się o stały związek. To, a także wspomnienia, w których kobieta miała syna, a jej mąż uważa, że nie mieli dzieci, podkreśla samotność tym w zdawałoby się harmonijnym związku.
Niewidzialni goście się schodzą, także ci z najwyższych kręgów władzy, ale wkrótce stają się zwykłym, niekulturalnym tłumem. I ta sytuacja... Gdy już już nam się wydaje, że dożyliśmy spełnienia, wszystko okazuje się (po fakcie) ułudą. Okno, pokazane w pierwszej scenie, zgodnie z zasadami każdego dobrego thrillera w końcu przecież wystrzeli.
STARY: (...) co do mnie i mojej wiernej towarzyszki, po długich latach spędzonych w walce o postęp ludzkości, w ciągu których byliśmy żołnierzami słusznej sprawy, nie pozostaje nam nic innego jak wycofać się...natychmiast, aby spełnić akt najwyższego poświęcenia, którego nikt od nas nie żąda, lecz którego mimo to dokonamy...
Ach, ten patos ludzi służących jakoby wielkiej idei (od zbawienia ludzkości w ideologiach religijnych po raj na ziemi w antyreligijnych ideologiach rewolucyjnych począwszy od Oświecenia...po klimatyzm. No i czy to nie komunizm walczył stale o "postęp" i o "słuszną sprawę"?), to nikomu niepotrzebne poświęcenie. Kiedy ludzie aspirują do rzeczy wielkich, najczęściej stają się tylko żałośni i śmieszni. I ostatecznie samotni, bo nikt im za to wdzięczny nie będzie. Ale to tylko intuicja na kanwie dwóch wyrazów. Samotność starości jest rozpaczliwa i bez jakiegokolwiek politycznego kontekstu i podtekstu. Tragizmu starości polityka nie ujmie.

*Tytuł recenzji jest parafrazą kwestii z Łysej śpiewaczki.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-02-08
× 24 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Łysa śpiewaczka. Lekcja. Krzesła
Łysa śpiewaczka. Lekcja. Krzesła
Eugène Ionesco
9/10
Cykl: Biblioteka (Czuły Barbarzyńca), tom 043

Zawarte w tym tomie sztuki: "Łysa śpiewaczka", "Lekcja" i "Krzesła" należą do najwybitniejszych utworów pisarza. Nieprzemijająca świeżość myśli Eugene'a Ionesco i jego moc chwytania czytelnika za trze...

Komentarze
@almos
@almos · prawie 2 lata temu
Dobra recenzja, chciałbym te sztuki zobaczyć kiedyś na scenie.
× 3
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 2 lata temu
Ja też.
× 1
@oliwa
@oliwa · prawie 2 lata temu
Widziałam kiedyś Łysą Śpiewaczkę z Ryszardą Hanin i Henrykiem Talarem. Moje pierwsze "dorosłe" przedstawienie bez rodziców.
× 3
@Meszuge
@Meszuge · prawie 2 lata temu
Znam "Krzesła", ale ja na odwrót - nie bardzo sobie wyobrażam tej treści inaczej niż na teatralnych deskach.
× 1
Łysa śpiewaczka. Lekcja. Krzesła
Łysa śpiewaczka. Lekcja. Krzesła
Eugène Ionesco
9/10
Cykl: Biblioteka (Czuły Barbarzyńca), tom 043
Zawarte w tym tomie sztuki: "Łysa śpiewaczka", "Lekcja" i "Krzesła" należą do najwybitniejszych utworów pisarza. Nieprzemijająca świeżość myśli Eugene'a Ionesco i jego moc chwytania czytelnika za trze...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @tsantsara

Zaginiona księgarnia
Bolało?

Zalane deszczem dublińskie ulice w chłodny zimowy dzień nie były odpowiednim miejscem dla szwendającego się małego chłopca. Dobra opowieść zawsze zaczyna się od herba...

Recenzja książki Zaginiona księgarnia
Zniknąć
Zniknął - na krótko - wianuszek

Mamy już sierpień, ale rano jest zimno, a w powietrzu pachnie już jesienią. To druga książka Petry Soukupovej i - podobnie jak jej debiut (w 2008 nagroda im. J. Ortena ...

Recenzja książki Zniknąć

Nowe recenzje

SPQR. Historia starożytnego Rzymu
Stary Rzym w nowej odsłonie
@konrad.mora...:

Sądzę, że gdy Mary Beard kreśliła ostatnie litery swego dzieła pt. "SPQR. Historia Starożytnego Rzymu" to musiała przem...

Recenzja książki SPQR. Historia starożytnego Rzymu
Każdego dnia
O rodzinie słów kilka
@Szarym.okiem:

Nie oceniaj książki po okładce. Ale czy to nie ona właśnie jest tym pierwszym impulsem, który sprawia, że sięgamy po da...

Recenzja książki Każdego dnia
Rozgrzej moje serce
Rozgrzej moje serce
@Zaczytany.p...:

"Rozgrzej moje serce " ~ A. Sour (współpraca reklamowa z wydawnictwem) [...] – Czuję, jak odpływasz w moich ramionach...

Recenzja książki Rozgrzej moje serce
© 2007 - 2024 nakanapie.pl