Christiane, w wieku dorastania stanęła przed wyborem swojej życiowej drogi. Kiedy jeszcze nie było za późno, i miała szansę na normalne życie, pogrążyła się do tego stopnia, że została najsłynniejszą narkomanką na świecie. Mogłaby zostać zupełnie inną dziewczyną, lecz nałóg zniszczył jej myślenie, ciało i duszę. Wpadła w czarną dziurę, i już nikt nie był w stanie jej pomóc.
"Życie mimo wszystko" to dalsze losy i swoista kontynuacja "My dzieci z dworca Zoo" Wówczas nastolatka, a dzisiaj pięćdziesięcioletnia kobieta nadal boryka się z uzależnieniem. Po trzydziestu pięciu latach od wydania pierwszej książki, ponownie opowiada o swoim życiu. Codziennie na metadonie, prowadzi walkę z samą sobą. Na swej drodze poznaje wielu ludzi, a większość z nich podobnie jak ona są uzależnieni od heroiny, lsd i innych używek. "Ćpun przyciąga, ćpuna" tak właśnie uważa. Oprócz ciągłych powrotów do narkotyków, Christiane wpada w coraz większy alkoholizm. W swojej książce przyznaje, że boi się być sama, a alkohol i narkotyki pomagają jej się odurzyć, i choć na chwilę zapomnieć o bagnie, w którym się znalazła. Swoje dotychczasowe życie i o to kim jest obwinia swój dom rodzinny. Jej matka wiecznie zapracowana, udawała, albo nie widziała co dzieje się z nią i jej młodszą siostrą. Nic dziwnego skoro romans z nowym facetem zabierał jej czas. Dziewczyna twierdziła, że opiekowały się nimi koleżanki z sąsiedztwa. Jednak po czasie żałuje, że dała z siebie tyle wyciągnąć w mediach o swojej rodzinie. Mimo słabego zainteresowania ze strony matki i ojca twierdzi, że kiedy dowiedzieli się o jej problemie zrobili wszystko by wycigąnąć ją z nałogu. Było już jednak za późno żeby cokolwiek zrobić. Psychika Christiane była na tyle uzależniona, i podatna na wpływy osób z jej towarzystwa, że mimo kilku dni bez heroiny szybko wraca do punktu wyjścia. Bezskuteczna próba wyciągnięcia jej z nałogu kończy się bezpowrotną utratą relacji z rodzicami.
Jej liczne romanse z facetami są dowodem na to, że nie potrafi uzupełnić tej pustki w życiu, jaki jest brak kogoś bliskiego. Mówi, że jej syn Philip to najlepsze co jej się przytrafiło. Pierwszy raz w swoim życiu miała cel. Chciała aby jej syn był bezpieczny. Chciała zapewnić mu dom, którego sama nie miała (przez chwilę nawet jej wierzę.) Niestety mimo prób nie udaje się tego zrealizować. "Żałuję, że odebrali mi dzieciaka" przyznaje. Mimo, że zostaje matką jej przeszłość daje o sobie znać i nie jest w stanie utrzymać dziecka przy sobie. Chłopak trafia do rodziny zastępczej. Po czasie twierdzi, że to lepsze niż mieszkanie z nią.
Nie mamy prawa oceniać czyjegoś życia. Jednak decydując się na wydanie książki, a później ekranizację musimy się z tym liczyć."Mam dość tego całego szumu moją osobą"- mówi. "Media nie dają mi spokoju". Nie ma dnia by nie widziała kogoś podejrzanego w miejscu zamieszkania. Posuwają się do tego stopnia, że dają subtelne znaki swojej obecności w jej domu. Tajemniczy "goście" np. włączają telewizor, gdzie ona sama jest przewrażliwiona na punkcie marnowania elektryczności i przy każdym wyjściu z domu wyłącza prąd.
Wszystko już zostało powiedziane na temat tej książki przez innych czytelników. Uważam, że nie ma sensu dodawać niczego więcej. Jeśli jesteście ciekawi dalszych losów Christiane musicie sami przeczytać. Mimo tragizmu postaci, i całej historii książka jak i jej poprzedniczka są warte przeczytania. Na pewno nie jest to tytuł na "jeden raz". Temat jest wciąż aktualny wśród ludzi, i myślę, że bohaterka mimo tego co powiedziała nie da o sobie zapomnieć, i wróci po latach z następną powieścią.