"Przebudzenie mocy" Alana Deana Fostera jest pierwszą książką z uniwersum Star Wars
od dawna, która mnie wciągnęła i zaprosiła do analizy swojej treści. W przeciwieństwie do
starszych pozycji jest szybka w czytaniu, przyjemna i nie da się w niej pogubić (co w tak
dużym uniwersum może się czytelnikowi przytrafić).
Książka zaczyna się w nieokreślonej przyszłości po zakończeniu części VI sagi, trafiamy
przez to na nieznane wody. Pozostawiliśmy bohaterów w wieku nastoletnim, otrzymujemy
ich z powrotem jako dorosłych, mających swoje nastoletnie dzieci. Ogromny przeskok
czasowy, który wymaga od nas dostosowania się do nowej ery w ich galaktycznym
świecie. Pierwszy rozdział wykracza trochę poza ramy filmu, przedstawiając jeszcze
odczucia Lei, która pragnie odnaleźć brata. Dalej książka idzie dosyć zgodnie z fabułą
filmu, rozwijając ją w niektórych miejscach w bardzo ciekawy sposób, zazwyczaj
zagłębiając się w emocje bohaterów.
Główna bohaterka, Rey jawi się w książce całkowicie inaczej niż w filmowej wersji
Przebudzenia mocy. Jest wyszczekana, pewna siebie, uważa się za gotową do działania.
Nie jest słodką, delikatną dziewczynką z Zewnętrznych Rubieży, stara się być zadziorna,
twarda, gotowa do walki. Życie szybko ją weryfikuje, ukazując, jak nieprzygotowana jest do
sytuacji, w jakiej się znalazła, a zarazem nieświadoma tego, co rozgrywa się na arenie
politycznej Galaktyki.
W pewnym momencie w bazie Najwyższego Porządku poznajemy w końcu lekko
ciekawszą Rey, która rozmyśla w sposób cyniczny o rzuceniu się w przepaść i
zakończeniu wszystkich swoich problemów. Poza tym raczej jest to postać głupiutka i nie
zachęca, do głębszego poznania.
Bardzo barwną postacią na kartach książki jest C-3PO. Chociaż znamy go i z filmów z
tych "dobrych tekstów", książka pod względem humorystycznym jest bardzo dobrze
złożona. Utrzymała klimat i charakter droida, sprytnie wyciągając na wierzch cechy, które
wszyscy fani najbardziej w bohaterze lubią.
"Nie chciałbym się chwalić — ja pewnie pani wie, zostałem podczas ostatnich modyfikacji
wyposażony w moduł skromności, chociaż nie mam pojęcia, dlaczego ktoś mógłby
pomysleć, że w ogóle potrzebny jest mi taki system [...]"
Kylo Ren — chłopiec ze złamanym sercem, który otrzymał resztki maski zmarłego
dziadka, pragnąc dorównać jego autorytetowi. Wybuchowy i agresywny, może nieco
niedojrzały? Mniej więcej taki obraz otrzymaliśmy w filmie. Książka w moim odczuciu
całkowicie zmienia postać Bena Solo (na lepsze!), co ważne, pogłębia jego charakter i
dodaje tej iskierki inteligencji, które zdecydowanie brakowało w wykreowanemu przez
scenariusz czarnemu kłębkowi nerwów.
Ren w wydaniu Fostera jest bardziej mroczny, straszny i zdecydowanie ma ogromny
przebłysk geniuszu. Jego dialogi są bardziej wyszukane. Patrząc na jego rozmowy z Rey,
czuje się, jakby był on o poziom wyżej w rozumowaniu. Dziewczyna odbiera go jako
postać z koszmarów, człowieka, który się bawi, gra w grę. Chociaż uwielbiam Adama
Drivera, chciałabym zobaczyć taką wersje Kylo. Prowadzi sprytną konwersację, która
ukazuje to kolejne warstwy jego osoby, jako faktycznego przywódcę, wykształconego
taktyka. Jest pewny siebie do momentu, gdy zaczyna współodczuwania uczucia
dziewczyny, które gubią go i sprawiają, że staje się zdziwiony sytuacją. To, w jaki sposób
uwięziona Rey odzywa się do niego oraz jego spokojne i przemyślane reakcje tylko
pogłębia przepaść między nimi.
Co ciekawe, w momencie, gdy Rey znalazła miecz świetlny Luka u Maz, starsza kobieta
ewidentne sugeruje o przyszłości dziewczyny i Rena, sugerując, że jest ona w stanie
jeszcze go przywrócić do światła.
I coś w tym jest, bo po scenie zabicia Hana Solo, Kylo odczuwa emocje bardzo
przyziemne i typowe — mianowicie zaczyna płakać. A łez dawno nie było na jego
policzkach widać.
"Wstrząśnięty tym, czego dokonał, Kylo Ren padł na kolana. Jakaś cząstka jego samego
była przekonana, że ten postępek uczyni go silniejszym, jednak zamiast tego czuł się
dziwnie słaby".
Chłopiec ze złamanym sercem.
W dalszej cześć znowu widzimy, jak Kylo staje się słaby, gdy błaga Rey, by do niego
dołączyła. Obiecuje, że ją wyszkoli. Przywódca i Sith prosi pierwszą lepszą dziewczynę,
by została jego uczniem.
Poza tym książka posiada kilka naprawdę fajnych, uniwersalnych złotych myśli.
Zdecydowanie pozostawia to po sobie niedosyt, chęć dalszego zagłębienia się w historię.
Sterty, a może niestety, kolejna cześć filmu doczekała się książki spod pióra innego
autora.
Warto przeczytać ją przed lub po seansie filmu, by zagłębić się w emocje, jakie towarzyszą
bohaterom, zauważyć rozbudowanie charakteru. Ta część nie ma za wiele dodanych scen,
jednak Ostatni Jedi już kilka takich "gratek" ma. Szkoda, że tu nie zdecydowano się na
rozbudowanie historii.
Osobiście, lektura bardzo mi się podobała, nawet bardziej niż film. Zafascynowała mnie,
chętna do bycia przeczytaną jednym tchem, a to cenie.
PS. A BB-8 jest kobietą!