O Chinach każdy słyszał, każdy coś o tym państwie wie: że jest najludniejsze na świecie, że jest duże pod względem terytorialnym, że leży gdzieś w Azji. Wielu zapewne też obiło się o uszy co nieco na temat dziwnej dla Europejczyka tamtejszej kuchni. Może ktoś wie coś o częstych klęskach żywiołowych lub o ustroju komunistycznym, który wciąż w Chinach panuje. A być może kojarzy Wielki Mur Chiński lub Zakazane Miasto w Pekinie. Nawet jednak jeśli powyżej wymienione rzeczy nikomu nic nie mówią, to już o Made in China wie chyba cały glob. Jeśli ktoś tego napisu nie widział, nie uwierzę, bowiem chińskie produkty są rozpowszechniane na cały świat z Polską włącznie. Jednak jakość takich wyrobów dała im nieco złą sławę, na czym czasami cierpi też sam kraj, przez różne stereotypy tworzące się na tej podstawie. Ja chciałem o Państwie Środka dowiedzieć się czegoś więcej, zakosztować tamtejszej kultury, poznać je od podszewki - a nie, jak do tej pory, tylko kojarzyć pewne informacje. Dlatego przeczytałem Chiny od góry do dołu Marka Pindrala i mam co do tej pozycji bardzo mieszane uczucia, które postaram się Wam teraz przybliżyć.
Marek Pindral to podróżnik i wykładowca języka angielskiego, który zdecydował się wyjechać do Chengdu w Chinach, aby uczyć na tamtejszym uniwersytecie. Chiny od góry do dołu to książka o jego pobycie tam, w której stara się przybliżyć czytelnikowi Państwo Środka. Opisuje jego kulturę: kuchnię, zwyczaje i święta, ale także zróżnicowanie etniczne, tamtejszy ustrój polityczny i mentalność ludności. Wybiera się w podróż do niektórych chińskich miast i malowniczych zakątków, poznaje piękno i bogactwo azjatyckiej przyrody. A wszystko przy pomocy jego studentów, zawsze wesołych, otwartych i ciekawych świata, niejednokrotnie jednak nieco zbałamuconych przez komunizm i rządową propagandę - ale przecież wszystko da się naprawić. Autor przy pomocy różnorakich opisów i barwnych ilustracji ukazuje Chiny jako państwo z piękną historią i tradycjami, które niszczone są przez postęp technologiczny i tamtejszy reżim. Ze względu na to ostatnie świat nie ma dostępu do piękna, jakie drzemie w tym kraju, jego ludności, przyrodzie i dziejach. A jest co zobaczyć i o czym posłuchać, bo w końcu to kultura tworzona przez kilka tysięcy lat.
Mój początek z dziełem Marka Pindrala był bardzo dobry. Pisał on zajmująco, jego tekst był pełen ciekawostek. Swoje przybycie do Chin i pierwsze wrażenia przedstawił ciekawie, a ja się wciągnąłem i pozytywnie nastawiłem do dalszej lektury. Później przyszedł czas na tamtejszą kuchnię, rozdział opisany niezwykle dokładnie i smakowicie, podczas czytania którego naprawdę miałem ochotę wybrać się do knajpki na prawdziwy chiński obiad - mimo nieco dziwnych nawyków żywieniowych tamtejszej ludności. Potem zaczęło się podróżowanie po różnych zakątkach Chin - chodzenie po górach, oglądanie wiejskich chat, podziwianie pól ryżowych. Była też wycieczka do Szanghaju i Pekinu. I brzmi to interesująco, jednak mnie te fragmenty nie przypadły do gustu i jest to zdecydowanie najsłabsza część książki. Wypraw było dużo i w różne miejsca, ich opisy umieszczane jednak chaotycznie, jedna po drugiej, czasem bez wyraźnych przerw między poszczególnymi podróżami. Dodatkowo upchnięte w kilku rozdziałach następujących bezpośrednio po sobie i mimo że poznawało się różne zakątki Chin, to jednak wszystkie te wyprawy były podobne, przez co można było się w tej ciągłości trochę zgubić, stracić zainteresowanie czytaniem. Ja tak miałem, w pewnym momencie po prostu zacząłem się nudzić, zdarzenia trochę mieszały mi się w głowie i nie odczuwałem już takiej radości z lektury jak przy poprzednich rozdziałach, kiedy to opisywane były same Chiny, a nie przeżycia autora, które nie są ani specjalnie emocjonujące, ani też wyjątkowo ciekawe. Były to po prostu opisy przyrody czy też miejsc, które mogę sobie znaleźć bez problemu w internecie. Po książce oczekiwałem różnych wrażeń i doznań, a niestety w tej części bezpośrednio podróżniczej takowych nie odczułem.
W Chinach od góry do dołu kilku rzeczy również mi zabrakło. Nie było rozdziału o historii tego państwa, która gdzieś tam w niektórych akapitach była poruszana i pojawiały się pewne wstawki na temat władców rządzących Chinami, nie otrzymałem jednak konkrenej porcji lektury na ten temat. A szkoda, bo jeśli taki fragment byłby równie interesujący co początkowe, to książka miałaby trochę więcej do zaoferowania, bowiem dzieje tego państwa są niezmiernie ciekawe. Uważam, że autora stać na zajmujące przedstawienie przeszłości tego narodu, bo dał on w swojej książce niejednokrotnie popis umiejętności wykładowcy i informacje przekazywał intrygująco oraz z pasją. Drugą rzeczą, której w książce mi zabrakło, były zdjęcia. Może nie tyle, że zabrakło ich zupełnie, bo były, ale trochę więcej na pewno by nie zaszkodziło. Te, które znajdują się w środku naprawdę cieszą oko, ale czuć niedosyt i w niektórych miejsach fotografii można było dodać - z pewnością nikt nie poczułby się urażony, widoków pięknych Chin nigdy dość!
"I krok po kroku zaczęli dostrzegać, że nie jestem kimś, kto przyjechał ich pouczać, bo ja i mój kraj musimy się jeszcze wiele nauczyć. Ważna jest też świadomość, że jeśli coś mi się w moim kraju nie podoba i chcę to zmienić, nie znaczy to wcale, że go nie kocham. To może być jeden z dowodów, że swój kraj właśnie kocham, a miłość do własnej ojczyzny ważna jest choćby dlatego, że pozwala zrozumieć i szanować podobne uczucia, które żywią inni w stosunku do swoich ziem."
Chiny to kraj ogromny, którego w jednej książce opisać nie sposób. Markowi Pindralowi także się nie udało, nie ma co się na taką ewentualność nastawiać. Pewne aspekty tego państwa zostały jednak w jego książce przedstawione bardzo dokładnie, między innymi kuchnia, grupy etniczne czy sam ustrój polityczny. Trochę 'nie czuję' części o podróżach, bo są to opowieści z różnych wypraw odbytych na przestrzeni dwóch lat przez autora, a nie wakacyjny wyjazd, podczas którego ktoś wraz z czytelnikiem poznaje Chiny. Zawarte są tutaj obserwacje z perspektywy osoby trochę już obeznanej z tym krajem - oczywiście w przypadku książek podóżniczych zazwyczaj tak jest, jednak tutaj działa to na nieco innej zasadzie i ciężko mi to określić, ale po prostu ta część nie przypadła mi do gustu - było za bardzo chaotycznie, nie poczułem klimatu przygody, tego aromatu egzotyki, całej kwintesencji literatury podróżniczej. Zdecydowanie wolałem początek z opisami Chin i chińskiej kultury. Nie mogę więc wypowiedzieć się o Chinach od góry do dołu jednoznacznie. Dla mnie: pół na pół. Raz było dobrze, wciągająco i ciekawie, raz nudno i mętnie. Myślę, że osoby lubiące podróże, zwłaszcza do Azji, nie powinny tego tytułu przekreślać, bo jest on całkiem dobry, nie gwarantuje jednak niezapomnianych wrażeń i niesamowitej przygody.
Rafał Szwajkowski
http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com/