Liczyłam na "kompendium wiedzy o wampirach i wilkołakach występujących w literaturze, sztuce i filmie, ilustrowane fragmentami tekstów literackich i przedstawieniami graficznymi", jak mi to obiecuje wydawca. Dostałam chaotyczną antologię urywków tekstów różnego rodzaju.
Najwartościowszą częścią książki jest wstęp (s. 5-31), którego autorem jest Alberto M. di Nola, rzeczywiście systematyzujący kwestię wilkołactwa, wampiryzmu, ich wzajemnych powiązań i związku tych wierzeń z szerszą kwestią wiary w przemiany ludzi w zwierzęta oraz w możliwość powrotu umarłych z krainy śmierci, przy czym nie chodzi o wskrzeszenie, czyli powrót do życia, a jedynie pojawianie się w formie żywego trupa.
Następnie przechodzimy do lektury zgromadzonych przez Erberto Petoię fragmentów mitów, podań, legend, wiejskich gadek, raportów, rozpraw teologicznych... podzielonych na rozdziały według niezbyt jasnych kryteriów, a to chronologicznych (zaczyna się od starożytności), a to geograficznych (Rumunia, Węgry, itd...) a to według typu tekstu (np. sprawozdania z procesów czy rozprawy teologiczne). Poczytać historyjki sobie można, choć jest to lektura dość monotonna, zwłaszcza w kwestii wilkołactwa - świadectwa z różnych czasów i stron Europy są niezwykle podobne, co dowodzi powszechności tego motywu. Niestety, opatrzone są one tylko enigmatycznymi tytułami, a żeby znaleźć ich źródło, trzeba zajrzeć do przypisów umieszczonych na końcu książki (zabieg, którego szczerze nie znoszę, przypisy u dołu strony poproszę!). Często dostajemy też tylko urywek tekstu, skrócony do tego stopnia, że nie wiadomo, o co chodzi.
Problem wampiryzmu potraktowany został szeroko, bo do klasycznych opowieści o powracających upiorach czy strzygach dodane zostały motywy konsumpcji krwi - np. przypisywane czarownicom - oraz także konsumpcji zwłok lub ich magicznego wykorzystania. Rozumiem, że autor chciał zakreślić szerokie pole poszukiwań, ale nie zadbał, by uporządkować ten bałagan. Gdyby nie autor wspomnianego wstępu, byłoby jeszcze gorzej. Podobnie jest z doborem tekstów literackich - nie wiem na przykład, co tam robi świetne skądinąd opowiadanie "Marsjasz we Flandrii".
To, co przepełniło czarę goryczy, to absolutny chaos chronologiczny. Czy naprawdę nie można było przy każdym z fragmentów dodać prostej informacji o roku powstania lub zebrania opowieści? W tekście głównym, nie w odległym przypisie, w którym zresztą czasem tej informacji też brak, bo Petoia przepisuje fragment od innego autora? Tym bardziej, że w jednym rozdziale dochodzimy do wieku XIX, aby w kolejnym nagle cofnąć się do XV. Podobnie denerwujący "bezczas" panuje w odautorskich komentarzach. Spotykamy kwiatki typu "w Rumunii wierzy się, że dzieci urodzone w noc Bożego Narodzenia stają się wampirami..." To ja się pytam, kiedy "się wierzy". Dzisiaj? W czasie, gdy autor pisał swą książkę? Czy, co chyba jednak bardziej prawdopodobne, w XVIII wieku, z którego pochodzą cytowane przez niego później fragmenty?
Jeśli chcecie poczytać luźne opowiastki o wampirach i wilkołakach - proszę bardzo. Ale rzeczywistą wartość poznawczą ma tylko wstęp.