Księża z Katynia recenzja

O Katyniu powstało już wiele książek, a nawet film skądinąd bardzo dobry. Mam jednak wrażenie, że bardzo dużo mówi się o żołnierzach, a nie o kapelanach wojskowych. A przecież ich zasługi też są bardzo duże. Podtrzymywanie na duchu, dodawanie otuchy, czy trzymanie za rękę w ostatniej godzinie życia. Już nie mówię o spowiedzi, która dla polskich patriotów była bardzo ważna. Z radości, ale też z lekkim dystansem przyjęłam pozycje Księża z Katynia. Po cichu liczyłam na rewelacyjną lekturę, jednocześnie miałam obawy, że autor w jakiś sposób będzie starał się umniejszyć rolę kleru.

Już na wstępie dostajemy porządną dawkę informacji dotyczącą sprawy katyńskiej. Autor zasypuje nas nazwiskami, nazwami miejscowości, pomimo wielu faktów nie czułam przesytu. Wręcz przeciwnie, wszystko było doskonale wyważone. Absolutnie nie doświadczyłam szumu informacyjnego. I to niewątpliwie było plusem tej lektury.

Niestety dalej było tylko gorzej. Nie rozumiem zamysłu autora. Po co wprowadzać taki chaos. Skoro przedstawia sylwetkę księdza, to niech ją omawia. Nie rozumiem, po co w biografii dodaje takie informacje, jak historie morderców, czy opisy miast. Może i byłoby to ciekawe, gdyby Pleskot zrobił z tego oddzielny rozdział. A tak mamy biogram danego księdza następnie kilka faktów z życia oprawców i znowu powrót do kapłana. Jaki to ma cel? Nie wiem. Również nie rozumiem urywania życiorysu. Mamy urywek z egzystencji księdza, potem gwiazdkę i informacje, że zginął. Odnoszę wrażenie, że autor gdzieś zgubił połowę życia, a żeby nie szukać, to postanowił przeskoczyć do śmierci. Bronią się jedynie życiorysy kleru, które są naprawdę ciekawe. Jednak brakuje mi w nich emocji. Może brzmi to trochę dziwnie, ale mam wrażenie, że czytam notkę z encyklopedii.

Jednak mogłam to jakoś przeżyć. Te urwane fragmenty, wszechobecny chaos. Nie rozumiem, jednak po co autor dodawał informacje o katastrofie smoleńskiej. Tak zginęli tam księża, ale co to ma z tym wspólnego?

Liczyłam na rewelacyjną pozycję, a dostałam chaos. Wielka szkoda.