„Numery. Chaos” to kontynuacja książki „Numery” napisanej przez Rachel Wards. Jak to często bywa z wielotomowymi seriami, pierwsza pozycja jest obwołana bestsellerem, lekturą fantastyczną i niezapomnianą, a druga… Cichnie. Coraz więcej jest negatywnych opinii, pojawiają się krytycy, akcja staje się nudna i mdła. Autorowi brakuje pomysłów, co odbija się na sprawności czytania i chęci do dalszego zapoznawania się z treścią książki. Jak to było w przypadku historii Adama, syna głównej bohaterki poprzedniej części? Czy jego życie było wystarczająco ciekawe, aby przykuć mnie do „Numery. Chaos” ?
Londyn. Rok 2026. Futurystyczna, nieco wyidealizowana wizja społeczeństwa. Odtwarzacze MP5, chipy wstrzykiwane każdej osobie, aby można było ją zlokalizować, najwyższy poziom zabezpieczeń miasta, wały przeciwpowodziowe, alarmy. Lecz to wszystko, postępująca technologia, ma się nijak do przeznaczenia i numerów. Adam Dawson odziedziczył po swej rodzicielce zdolność widzenia numerów, dat śmierci ludzi, którym spojrzy w oczy. Jest to dar, ale i przekleństwo. Jem zakazała mu o nim mówić komukolwiek, tak więc chłopak skrył tajemnicę nawet przed swoją prababką, Val. Na jego drodze staje dziewczyna imieniem Sara. Ona też ma swoje sekrety, zakopane głęboko w jej duszy, ukryte przed wścibskimi spojrzeniami. Adam czuje do niej miętę, można by rzec. Ona nie zdaje się odwzajemniać tego uczucia, o czym świadczy wrogie i przerażone spojrzenie, jakim obdarzyła go, nim zdążyli zamienić ze sobą choć słowo. Wszystko staje się coraz bardziej dziwne, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż główny bohater spotyka się z rosnącą liczbą osób, których numer jest taki sam: 112027 Co to oznacza? Co grozi światu? I czy można jakoś temu zaradzić, kiedy każde słowo, każdy krok jest śledzony i analizowany przez państwo?
Val widzi aury ludzi, Adam ich numery, natomiast Sara miewa realistyczne koszmary. Niezła trójka, no nie? To właśnie najważniejsi bohaterowie „Numery. Chaos”. Pierwsza z nich, starsza już kobieta, ma złote serce, stalowe nerwy i pozytywne nastawienie do życia oraz umiejętność ostrej krytyki. Znajdzie swoich zwolenników, jak i przeciwników. Adam to wyjątkowa osoba, nie tylko jeśli chodzi o egzotyczny wygląd. Nie co dzień spotyka się chłopaka o miodowej skórze i oczach, które zdają się widzieć to, co najważniejsze – tak w istocie jest. Czy znajomość z nim może sprowadzić na Sarę, skrzywdzoną, acz silną nastolatkę, złe rzeczy? A jeśli tak, to czy zdecydują się stawić czoło swojemu losowi? Co zgotował dla nich Londyn i zdradziecki numer 112027 ? Mogą tylko czekać i przekonać się na własnej skórze. Od czasu nie ma odwrotu.
Gdy czytałam „Numery. Chaos” panował wewnątrz mnie istny chaos myśli, a także uczuć. Ciągle zastanawiałam się nad tym, czy można przewidzieć przyszłość, i czy w ogóle mamy możliwość zmienienia swojego przeznaczenia? Czy istnieje jakaś odgórna siła, która każe mi pisać to wszystko, czy robię to z własnej woli? Czy mogłabym zmienić to, co było wczoraj, czy postąpiłabym tak samo? Jak drobne wybory mogą wpływać na moją osobę?
Akcja niesamowicie pędzi, nie dając chwili wytchnienia. Nie można nawet na dłużej zostać przy jednym z bohaterów, bo podwójna narracja już ciągnie nas do innego miejsca. Bohaterowie usilnie starają się zmienić numery ludzi, a także swoje. Czy mogą to zrobić? Jaki będzie skutek igrania z cyframi, które ponoć są uosobieniem logiki? Wiem jedno: możecie zmienić kilka godzin Waszego życia, sięgając po „Numery. Chaos” i spędzić je na zapadającej w pamięć lekturze. Kto może skupić się na rachunku różniczkowym, kiedy nadchodzi nieuniknione?