Fantastyki nigdy dość – takie motto przyświeca mi od dawien dawna, praktycznie odkąd poznałam ten gatunek i wręcz go pokochałam. Dzisiaj coraz większą frajdę sprawia mi wyszukiwanie nowych tytułów, nowych autorów, którzy dołączą do moich fascynacji literackich. Ostatnio udało mi się przeczytać „Ciemnorodnych” – książkę autorstwa Alison Sinclair, która w dużym stopniu zapowiadała się co najmniej intrygująco. Cóż, chyba zbyt dużą wiarę pokładałam w ten tytuł, bowiem rozczarowanie, choć niewielkie, pojawiło się już w połowie historii. Najwyraźniej nie zawsze wyczujemy dobrą książkę, kiedy zamierzamy po jakąś sięgnąć…
Ciemnorodni obawiają się magii oraz wszystkiego, co jest z nią związane. Wierzą jednak, że magię można zabić - znika ona z powierzchni ziemi wraz z magiem, który się nią para. Ale czy uda im się ją pokonać? *
Ten tytuł zwiastuje bardzo ciekawą książkę. Na rynku fantastyka gości już od dawna i ciężko znaleźć dziś oryginalną powieść, która zachwyci czytelnika. „Ciemnorodni” mieli szansę zawojować świat literacki, jednak z żalem trzeba przyznać, że ta sztuka niestety im nie wyszła. Treść przekazuje więcej monotonii aniżeli akcji, choć opisanie rasy ciemnorodnych, stosowanie magii, ich lęk przed nią wyglądają ciekawie, same w sobie nie poprawiają jakości tekstu. Intrygi rodzą się już na początku historii, ale najgorsze jest to, że praktycznie nie można zrozumieć, na jakiej podstawie są one tworzone. Narrator jest nieco schematyczny, chaotyczny i nie potrafi dobrze przekazać informacji. Muszę przyznać, że połowy treści nie zrozumiałam, choć wracałam do poprzednich rozdziałów i czytałam je raz jeszcze. Próbowałam wdrożyć się w całą fabułę, jednak poszczególne elementy potrafią człowieka naprawdę zdekoncentrować.
W tym przypadku miałam wielką nadzieję, że ten tytuł będzie czymś zupełnie innym, niż dotychczas czytałam. W połowie się sprawdziło, bowiem tak chaotycznej historii jeszcze nie czytałam. Ale należy zaznaczyć również, że słowa pochwał na okładce, sama okładka czy też opis zwiastują nie tyle ciekawą historię, ale mocno wciągającą oraz nieziemsko magiczną. Alison Sinclair niestety poszła w przeciwnym kierunku aniżeli można się spodziewać: zamiast akcji, fantastycznych momentów, zaserwowała czytelnikowi monotonię, czasem nudę i samą bezkresną treść, w której powtarzają się czynności bohaterów, nie dążące do ciekawego finału. W sumie, mówiąc krótko, „Ciemnorodni” wcale nie są zbiorowiskiem akcji i napięcia, ale książką, która ciągnie się i ciągnie w nudnym rytmie panujących tam wydarzeń.
Jeśli trzeba by było wskazać choć jeden moment, gdzie coś się dzieje, pewnie byłby to sam koniec. Pojawia się rozwiązanie, pojawia się zakończenie planowanych intryg, jednak wcale nie czuje się zaskoczenia. Przeciwnie, można rozczarować się tak banalnym rozwiązaniem, bowiem po historii spodziewa się znacznie więcej. Tak naprawdę nie wiadomo, na czym polegała cała akcja końcowa, bowiem wykonana została w błyskawicznym tempie, ktoś poniósł ofiarę, ktoś zwyciężył i skończyła się historia. A gdzie te pasjonujące momenty, wieńczące wystrzałowych zakończeniem? No tego tutaj zabrakło. Zdecydowanie.
Ten tytuł ma w sobie więcej potencjału, aniżeli dobrego wykonania. Autorka potraktowała ciekawy pomysł marnym wykonaniem, przez co ucierpiała cała książka. Nie dajcie się zwieść kuszącym opiniom na okładce – są jedynie czystym wabikiem na potencjalnego czytelnika. Powiedziałabym, że w żadnym stopniu nie oddają treści książki. „Ciemnorodni” rozczarowują, to pewne, jednak nie byłabym skłonna powiedzieć, że są totalną porażką. Tego powiedzieć nie mogę. Pojawiają się fragmenty ciekawe, przebłyski akcji, i choć zagłuszają je negatywne strony, to można je z łatwością dostrzec. Szkoda jednak, że tak mało ich jest w całej historii, bowiem zapowiadało się naprawdę interesująco…