Historia, jak wiadomo, jest nie tylko nauczycielką życia, ale również źródłem inspiracji dla wielu płodnych twórców. Światowe bitwy, upadki imperiów czy społeczno-kulturalne zawirowania stanowiły tło setek powieści, w tym kryminałów i romansów. Historia to również doskonała baza do skoku w wyobraźnię, liczni autorzy bowiem na kanwie średniowiecznych eposów tworzyli wiekopomne dzieła fantasy. Troszkę inaczej sprawa ma się z książką, którą ośmielę się dziś zrecenzować, „Porta Coeli: Bramą światów” Susany Vallejo.
Powieść opowiada o przygodach dwójki przyjaciół: miłośnika nauki, Bernardo i trubadura Nuno. Obaj mężczyźni wyszkoleni zostali w tajemniczym klasztorze Św. Cekliny, gdzie prócz Boga wielbi się naukę i mądrość wieków. Bernardo i Nuno spotykają się po latach i trafiają na ślad dziwnych, legendarnych stworzeń, które rzekomo bytują w pobliżu wioski Cruceiro. Podczas swojej wędrówki, przyjaciele spotykają posądzoną o czary, białowłosą Yebrę, która jest w posiadaniu klucza do, trapiącej ich, zagadki. Brat Yebry, nomen omen kolega po fachu naszych mnichów, posiadł bowiem wiedzę o przejściach do innego świata, którą czerpał z tytułowej księgi, Porta Coeli…
W przypadku pierwszego tomu tej, znanej w Hiszpanii, tetralogii, historia to tylko nikły cień fabularnego tła. Na pierwszy plan wysuwa się tu bowiem fantazja i przygoda. Jeśli szukacie prawdy historycznej, opisów genealogii, toponimów, dat i sylwetek możnych to, raczej, po książkę Vallejo nie sięgajcie. Autorka tak okroiła historyczne i geograficzne podwaliny powieści, że czytelnik domyśla się iż jest w średniowiecznej Hiszpanii tylko po nazwiskach i strojach bohaterów. Ponadto w książce pada tylko kilka iberystycznych inklinacji z nazwą miasta Toledo na czele a o władcach i dynastiach autorka niewzruszenie milczy. Wniosek numer jeden: „Porta Coeli” nie jest powieścią historyczną.
Jeśli chcielibyśmy, również, szukać w „Bramie światów” ewidentnych elementów fantasy to trzeba nam uzbroić się w silny, elektroniczny mikroskop. Jednorożec i kilka dziwnych stworów to jedyne co, podczas lektury powieści, kojarzy nam się z literaturą Tolkiena czy Eddingsa. Motyw przechodzenia przez wiry powietrzne do innego, wyludnionego świata czy tajemnicze moce wędrujących przez Porta Coeli bohaterów to motywy znane raczej z nowoczesnej fantastyki i filmów w stylu „X-men” a nie stricte fantasy. Wniosek numer dwa: „Porta Coeli” nie jest książką fantasy.
Fabuła powieści Vallejo jest niezwykle prosta, łatwa, jednoliniowa i przewidywalna do bólu. Jej konstrukcja przypomina prymitywny, literacki domek z kart, gdzie wszystkie przyczynowo skutkowe wątki sprowadzają się do kilkuzdaniowych rozmów i działań, zawsze przynoszących sukces. Przygody w „Porta Coeli” zawsze kończą się dobrze, książka jest króciutka i napisana dosyć dużą czcionką. Opisane przez autorkę dzieje mnichów z zakonu Świętej Cekliny zaskoczyć mogą tylko tych, którzy w swym życiu nie zajrzeli jeszcze do Eco, Browna, Dumasa, Sienkiewicza czy Tolkiena. Wniosek numer trzy: „Porta Coeli” nie jest książką dla wymagającego, oczytanego odbiorcy.
Czym więc jest „Brama Światów”? Odpowiedź jest prosta. To świetna, przygodowa powieść dla młodych czytelników z której dowiedzieć się mogą co nieco o średniowiecznych obyczajach i zaznajomić z kilkoma łacińskimi nazwami. Powieść, ponadto, posiada wszystkie te elementy, które doceni nastoletni czytelnik: umiarkowaną akcję, brak przytłaczających wątków, szczyptę romansu, wartką akcję, nieskomplikowane dialogi oraz niewielki element zaskoczenia. Sądzę, że książka okaże się doskonałą lekturą np. podczas autokarowej wycieczki na kolonie lub obóz oraz jako zabijacz czasu na plaży. Jak wiadomo, wydawnictwo Jaguar, które wypuściło „Porta Coeli” na nasz rynek, sprawdziło się już jako doskonałe źródło książek młodzieżowych. Nie inaczej jest i w tym przypadku.
Starałem się jak mogłem, by nie zniechęcić was do lektury książki Vallejo, mam nadzieję , że mi się udało. Mnie osobiście książka średnio się podobała a wręcz, miejscami, powalała naiwnością i prostotą. Z drugiej strony, jednak zachwyciłbym się nią jakieś piętnaście lat temu, tak więc albo jestem za stary albo książka za „młoda”. Niemniej jednak i tak sięgnę po tom drugi bo jestem ciekawy co stanie się z tajemniczym światem za „Porta Coeli”.