Wiosna w pełni a u mnie zimowa, świąteczna opowieść, która rozgrzewa serca niczym herbatka z imbirem i goździkami. Powieść Magdaleny Kołosowskiej "Noc spełnionych marzeń" wpadła mi w łapki podczas ostatniej wizyty w bibliotece i nie zważając na porę roku postanowiłam ją przeczytać. Powiem Wam, że była to bardzo dobra decyzja, a czas spędzony na lekturze zaowocował mnóstwem emocji i pojedynczą łezką, która zakręciła mi się pod powieką.
Ania na co dzień jest pracownikiem naukowym i często podróżuje po świecie. Od czasu, gdy przed piętnastu laty, tuż przed Wigilią, jej ojciec wyprowadził się z domu do innej kobiety i opuścił ją i mamę, dziewczyna nie lubi Bożego Narodzenia oraz całej otoczki nieodłącznie związanej ze świętami. Ania nie utrzymuje kontaktu z ojcem, nie odwiedza ukochanych dziadków. Przez całą tę skomplikowaną sytuację straciła też miłość swojego życia. Po tylu latach nie zaakceptowała tej sytuacji i nadal nosi w sercu mnóstwo złości, żalu i bólu z jakimi borykają się odrzucone dzieci. Dziewczyna jest uparta i nie potrafi zrozumieć, wybaczyć. Teraz przed nią kolejne Boże Narodzenie, jednak tym razem ma być inne od poprzednich. Bo to babcia Aniela wyciągnęła do niej rękę i zaprosiła na rodzinną uroczystość. W pierwszy dzień świąt razem z dziadkiem Stasiem będą obchodzić 60 rocznicę ślubu. Ania wie, że w tej sytuacji nie może zawieść dziadków, jednak ma też świadomość, że będzie musiała stawić czoła przeszłości. Spotkanie z ojcem, jego drugą żoną oraz Robertem, z którym rozstała się bez żadnych wyjaśnień to dla niej wyzwanie, które spędza sen z powiek. Tym bardziej, że już sama podróż z Warszawy do miejscowości Giby nieopodal Augustowa obfituje w przykre niespodzianki...
Jakie emocje wywoła spotkanie z dawno niewidzianą rodziną? Jak Ania spędzi święta? Czy uda jej się odbudować relacje z najbliższymi?
Powieść Magdaleny Kołosowskiej przenosi nas w świąteczny czas. Autorka nie skupiła się jednak na komercjalizmie, światełkach, prezentach, zakupach, ale stawia na wartości, wewnętrzne przemyślenia, rodzinną atmosferę i zażegnanie waśni. Z jej opowieści bije ciepło, życzliwość i radość z powrotu marnotrawnej córki i wnuczki na łono rodziny. "Noc spełnionych marzeń" to historia bardzo emocjonalna. Myślę, że każdy może odnaleźć w niej jakąś cząstkę siebie, malutki fragment ze swojego życia. Może to dotyczyć opisywanych sytuacji, reakcji bądź uczuć.
Powieść początkowo wydaje się niepozorna, jednak im bardziej zagłębiamy się w wydarzenia, tym trudniej nam poskromić emocje. Teraźniejszość przez cały czas przeplata się z przeszłością dzięki czemu zyskujemy pełny obraz zdarzeń i możemy wyrobić sobie opinię na temat postępowania bohaterów. Narratorem w przeważającej części jest oczywiście Ania, ale niejednokrotnie autorka oddaje głos Adzie - przyjaciółce głównej bohaterki, a także sporadycznie pojawia się relacja Roberta, co, mówiąc szczerze, trochę mnie zaskoczyło.
Autorka postawiła w tej historii na wybaczenie, które odgrywa ważną rolę w życiu każdego człowieka. Niewypowiedziane słowa, niejasne sytuacje mogą doprowadzić do katastrofy. Dlatego tak ważna jest rozmowa, która służy wyjaśnieniu żalów i pretensji i potrafi zażegnać wiele konfliktów. Odbudowanie relacji rodzinnych jest bardzo trudne i wymaga ogromnego poświęcenia i zaangażowania. A mimo to zawsze jest nadzieja... Historia Ani pokazuje, że dobrze jest spojrzeć na otaczający nas świat i ludzi z szerszej perspektywy. Pozwala to nabrać dystansu do siebie i swoich problemów.
Bohaterowie są bardzo realistyczni. To ludzie z krwi i kości, popełniający błędy, przeżywający radości i smutki. O trafności ich życiowych decyzji można dyskutować, ale na pewno warto uczyć się na pokazanych błędach, by w ten sposób ustrzec się przed popełnianiem swoich.
"Noc spełnionych marzeń" to pierwsza powieść Magdaleny Kołosowskiej jaką miałam okazję przeczytać. Muszę przyznać, że bardzo odpowiada mi styl autorki, sposób prowadzenia narracji i przekaz emocji. Cieszę się, że sporo miejsca zostało poświęcone na sferę psychologiczną, odczucia i przemyślenia bohaterów. To wszystko sprawia, że na pewno jeszcze nie raz skuszę się na powieść pani Magdaleny.