Od bardzo dawna nie byłam tak skonfundowana, ale też dawno nie zdarzyło mi się, żebym nie bardzo wiedziała, co napisać w recenzji. Zazwyczaj trafnie wybieram sobie książki do czytania, ale tym razem nie do końca jestem usatysfakcjonowana swoim wyborem. Historia niby ciekawa i kryminał dość dobrze napisany, ale miałam problem z tym, żeby wejść w opowiadaną przez autorkę historię i byłam wciąż obok niej, bo nie potrafiłam należycie się w nią wciągnąć. Zaintrygował mnie, co prawda tytuł i okładka, ale nie doczytałam, że kryminał był napisany 65 lat temu, tylko że nie to stanowiło dla mnie problem, lecz sposób opowiadania autorki. Może niektórym wyda się wyjątkowy i niekonwencjonalny, ale dla mnie był zbyt dokładny i drobiazgowy, a tym samym nużący. Mary Kelly była wówczas angielską pisarką kryminałów, najlepiej znaną z serii o inspektorze Brett Nightingale. Pisząc w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, Kelly była ceniona za poczucie odświeżająco mrocznego klimatu w swoich powieściach, ale wydaje mi się, że to było dobre na tamte czasy. Dodatkowo „Tajemnica pustego kufra” jest trzecią częścią serii o wspomnianym wyżej inspektorze i może to tak bardzo nie przeszkadzało mi w lekturze, ale sama świadomość, że wcześniejsze losy duetu śledczego nie były mi znane, spowodowały jakiś dyskomfort.
Uwagę przyciąga za to niezwykła okładka, która może zmylić sielankowym świątecznym obrazkiem. Akcja powieści owszem toczy się w okolicach Bożego Narodzenia, ale klimatu świąt raczej trudno w niej szukać, jedyne, co kojarzy się ze świętami to opisy siarczystego mrozu i intensywnych opadów śniegu. Jest 22 grudnia, ekipa dochodzeniowa została wezwana do pewnego mieszkania, w którym znaleziono zwłoki staruszki. W ponurym mieszkaniu przy Islington High Street inspektor Brett Nightingale i sierżant Beddoes znajdują martwą staruszkę. Denatka to księżniczka Olga Karuchina, która uciekła z Rosji w czasie rewolucji i od tamtej pory żyła w strachu przed odkryciem, wraz ze swoim wnukiem. Olga Karuchina nie sprawiała wrażenia osoby majętnej, lecz sąsiadce, która się nią opiekowała, wręczyła drogocenną ikonę i broszkę, których wartości obdarowana nawet się nie domyślała. Wszystko wskazuje na naturalną śmierć wiekowej kobiety, ale ekipa zmienia zdanie, gdy na środku salonu znajdują pusty kufer. Udaje się im ustalić, że kobieta, co prawda żyła w nędzy, ale miała sporej wartości kolekcję klejnotów, które najprawdopodobniej zostały skradzione. Inspektor Nightingale zaczyna podejrzewać, że z powodu tych klejnotów kobietę zamordowano, a podejrzanych o zagrabienie jej mienia jest kilku. Dorosły wnuk, gnębiony przez babkę niewylewający za kołnierz, któremu te błyskotki mogłyby zapewnić inne życie, znany, majętny jubiler zainteresowany nabyciem kolekcji, oraz gang złodziei z Hampstead, którzy już nie jedną kradzież mają za sobą, tylko dotąd nie posunęli się do morderstwa.
Byłam bardzo podekscytowana, gdy sięgałam po tę książkę, ponieważ lubię kryminały retro i liczyłam na ucztę literacką, ale trudno mi było pojąć, co tak naprawdę autorka miała na myśli. Może problem tkwił w tym, że nie potrafiłam zrozumieć jej stylu pisania i odczuwałam brak spójności w całej narracji. Chyba ten brak jednolitej narracji, która stałaby się osią powieści, był dla mnie zasadniczym problemem, całość jedynie ratowały elementy humoru. Kreacja postaci Inspektora Nightingale'a i oficera Beddoesa moim zdaniem wypadła dobrze, odebrałam ich jako interesujący i sympatyczny duet śledczych. Chociaż Beddoes jest nadmiernie podekscytowany, a stary detektyw Brett zmęczony. Pojawia się też młoda i zgrabna dziewczyna Stephanie, o której inspektor ciągle myślał, co wydawało mi się takie jakieś nie na miejscu, tym bardziej że miał żonę, którą podobno bardzo kochał.
Pomysł powieści może był dobry, ale niestety zepsuła go bardzo powolna, zagmatwana, pełna nic nieznaczących monologów, fabuła. Tamte czasy i procedury policyjne, były dla mnie zbyt odległe, żeby mnie wciągnąć i zainteresować. „Tajemnica pustego kufra” to ciekawie, napisany pięknym językiem kryminał (tu ukłony dla pani, która tłumaczyła tekst), zahaczający o historię Rosji, lecz nie udało mi się wejść w tę opowieść, bo cały czas byłam gdzieś obok. Zwyczajnie zabrakło mi emocji, a u mnie to akurat podstawa dobrego kryminału. Ta powieść natomiast to gratka dla wszystkich, którzy interesują się historią, bo w książce jest sporo odwołań do okresu, z jakiego pochodziły klejnoty rodziny Karuchinów oraz nie brakuje opisów techniki ich wykonania. Śledztwo toczy się niezwykle mozolnie i chwilami wydawało mi się, że autorce na nim nie zależało, że nie było ono dla niej zbyt ważne, bo bardziej uwagę skupiła na klejnotach zubożałej księżnej i ich pochodzeniu, tak, że w końcowym efekcie wyszła to powieść o kradzieży klejnotów. Mozolny i bardzo wolny początek rekompensuje trochę druga połowa powieści, gdzie akcja nareszcie nabiera tempa i zaczyna w końcu coś się dziać i wtedy czytałam już z większym zainteresowaniem, lecz nadal nie był to kryminał, na jaki liczyłam, lecz powieść o łapaniu złodziei klejnotów.
Czy zawiodłam się na lekturze tej powieści? Może nie do końca, ale z czystym sumieniem polecić też jej nie mogę. Jest to powieść dobra dla wszystkich, którzy w książkach szukają pogłębienia wiedzy i nie będą od niej oczekiwali mocnych wrażeń, zaskoczenia, czy zwrotów akcji, bo takich tutaj nie ma. „Tajemnica pustego kufra” to kryminał retro z powolną akcją, którym mogą się zachwycić fani klasyki kryminału. Śledztwo, jak na tamte czasy przystało, oparte jest na dedukcji i wyciąganiu wniosków. Długich rozmowach z podejrzanymi i stopniowym ich eliminowaniu, chociaż grono podejrzanych wydawało mi się od początku dość ograniczone. Odniosłam jednak wrażenie, że autorka za bardzo skupiła się na detalach, dlatego śledztwo toczyło się w tak ślimaczym tempie, że zaczęło mnie w końcu nudzić i z niecierpliwością wyglądałam jego końca. Zakończenie też nie jest spektakularne, następuje logiczne wytłumaczenie pasujące do całości, co nie było zbyt trudne, bo sama zagadka nie była jakoś wybitnie skomplikowana. Na uwagę zasługują zachwycające opisy zaśnieżonego Londynu sprzed kilkudziesięciu lat doskonale odzwierciedlające realia tamtych czasów, ale próżno szukać w powieści atmosfery świąt, chociaż akcja zamyka się w krótkim okresie tuż przed świętami Bożego Narodzenia. „Tajemnica pustego kufra” to niespieszny kryminał z elementami historii, którego walory docenią czytelnicy ceniący klimat, kochający drobiazgowo prowadzone śledztwo, ceniący niebywałą dbałość o szczegóły, ale dla wszystkich kochających współczesne kryminały z zawrotnym tempem akcji, zapewne ten wyda się zbyt powolny i nudny.
Smaczkiem w całej historii okazało się jajo Fabergé, które natychmiast skojarzyło mi się z pewną polską powieścią, gdzie to jajo ma szczególne znaczenie w fabule.
Ciekawa jestem czy ktoś z Was miał podobne skojarzenie?
Istna perełka literatury kryminalnej – powieść trzymająca w napięciu i zapewniająca godziwą rozrywkę. Dwudziesty drugi grudnia, Londyn. Nadkomisarz Brett Nightingale oraz sierżant Beddoes otrzymują ...
Dziękuję serdecznie 👌Tytuł zaczerpnęłam z powieści🙂Ta książka ma specyficzny klimat, moim zdaniem to powieść tylko dla koneserów takiego sposobu pisania. Oczekiwania miałam spore i niestety to było nie to. 😕
Istna perełka literatury kryminalnej – powieść trzymająca w napięciu i zapewniająca godziwą rozrywkę. Dwudziesty drugi grudnia, Londyn. Nadkomisarz Brett Nightingale oraz sierżant Beddoes otrzymują ...
Odkrycie zwłok w okresie przedświątecznym może skutecznie popsuć plany, szczególnie tak zapracowanej osobie, jaką jest komisarz policji. Już sam brak pomysłu na prezent dla żony, może być wystarczają...
@Obrazek Gdy w ostatnich dniach grudnia wszyscy myślą o świętach, przygotowując potrawy wigilijne, kupując prezenty i oczekując pierwszej gwiazdki na niebie, są też tacy ludzie, którzy mają zupełn...
@Mirka
Pozostałe recenzje @gala26
𝗪ó𝗱𝗸𝗼, 𝗽𝗼𝘇𝘄ó𝗹 ż𝘆ć
Alkoholizm to temat, który często pomijamy, bagatelizujemy lub nie dostrzegamy w naszym otoczeniu, mimo że dotyka on coraz większą liczbę osób. Marek Sekielski, w swoim...
𝑀𝑖𝑘𝑜ł𝑎𝑗 𝑑𝑜 𝑤𝑦𝑛𝑎𝑗ę𝑐𝑖𝑎 to ostatnia książka świąteczna, którą przeczytałam w tym roku. Była to niezwykła przygoda literacka – autorka oczarowała mnie niebanalną historią, w...