Cześć! ❄️
Klaudii Bianek i jest książką “Zostaliśmy na lodzie” to już kolejna świąteczna pozycja, po którą sięgnęłam w tym roku. Książka przykuła moją uwagę dzięki okładce, która jest urocza oraz opisowi, który mega mnie zainteresował. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam i szczerze, byłam niecierpliwa aby przekonać się jak potoczy się ta historia.
Bohaterką książki jest Zuza, która całe swoje życie poświęciła na łyżwiarstwo figurowe. Obecnie wraz z ekipą reprezentacji Polski wybiera się na Mistrzostwa Czterech Narodów. Nikt jednak nie spodziewał się, że zawody zostaną odwołane przez załamanie pogody. Cała ekipa zostaje uwięziona w hotelu, z którego nie może się wydostać, ponieważ opady śniegu sparaliżowały cały kraj. Wszystko wygląda na to, że te święta będą musieli spędzić pod jednym dachem. Zuzka jest załamana, nie dość, że nie będzie mogła spędzić świąt z rodziną, to będzie je musiała spełnić je z ludźmi, z którymi nie łączą jej bliższe więzi. Nowym trenerem Piotrem, znienawidzonym Maksymilianem i Frankiem, który gra na dwa fronty. Co tam się wydarzy, tego wam nie zdradzę, ale gwarantuję Wam, że z pewnością będą to niezapomniane święta.
Jako, że jest to książka świąteczna, a właściwie romans świąteczny, to muszę przyznać, że nie do końca jestem usatysfakcjonowana. Bardzo podobała mi się sama fabuła i to jak została poprowadzona ta historia. Podoba mi się kreacja bohaterów i ich przemiany. Jednak jest coś czego zabrakło mi w tej książce, a czego oczekuje po świątecznych pozycjach. I są to dwa elementy.
Po pierwsze mam wrażenie, że klimat świąteczny był w moim odczuciu “ubogo” przedstawiony i nie był do końca tak klimatyczny na jaki liczyłam. Oczywiście były pierniczki, ozdoby, choinka i kolacja wigilijna, ale ta cała otoczka nie do końca oddaje te emocje, na które liczyłam. Przy tej pozycji niestety nie do końca poczułam świąteczny klimat.
Drugą rzeczą, która nie do końca mnie kupiła, była relacja Zuzki z Frankiem. Podchody, błędne wyobrażenia, gra na dwa fronty i późniejsze uczucie, troszkę mi się gdzieś tam po drodze nie kleiło. Może to zabrzmi głupio, ale zabrakło mi tutaj romantyzmu. Choć chemii między bohaterami nie można zaprzeczyć. Dodatkowo zabrakło mi tutaj nutki pikanterii, ich relacja była taka prostolinijna, bez wielkiego efektu wow. I to nie tak, że w środku nie czuć klimatu świąt czy nie ma romantycznych akcentów, w moim odczuciu po prostu aura dramatyzmu jaka była związana z sekretem brata Zuzy gdzieś po drodze gasiła te dwie rzeczy.
Chciałam powiedzieć, że są to jednak moje prywatne odczucia. Każdy z nas oczekuje czegoś innego po świątecznych pozycjach. Ja akurat oczekuję tych dwóch rzeczy, które chciałabym żeby się wyróżniały.
Jednak to też nie tak, że oceniam tą książkę słabo, bo co to, to nie. Ode mnie otrzyma ona ocenę 7 gwiazdek na 10, gdyż czytanie tej książki było bardzo przyjemne. Autorka ma fajny styl, który przykuwa uwagę czytelnika. A sama historia ma wiele do zaoferowania. Nie ma tutaj schematów, ta historia jest bardzo indywidualna i z pewnością nieprzewidywalna. Chciałam tylko zwrócić uwagę na te dwa aspekty, gdyż wiem, że podobnie jak ja wiele osób w świątecznych książkach oczekuje romantyzmu, dużej dawki emocji i przede wszystkich wielu “pierdół” świątecznych, które całościowo dają świetny klimat. Stąd moje wcześniejsze rozważania.
Kończąc mój przydługi już wywód, chciałam powiedzieć, że jak najbardziej polecam tą książkę, bo wiem, że w wielu aspektach może pozytywnie zaskoczyć czytelnika. Ma ciekawych bohaterów, którzy mają interesujące historię do opowiedzenia. A to jest najważniejsze!
PS. Zapomniałam wspomnieć, że uwielbiam klimat EPILOGU <3