Szczerze powiedziawszy, jako okładkowa sroka, byłam początkowo sceptycznie nastawiona do tej pozycji. Myślę, że bywam czasami zbyt oceniająca i z góry, na podstawie tylko wyglądu książki oceniam, czy warto ją czytać. Dlatego też cieszę się, że w tym przypadku najpierw przeczytałam jej opis i fragment, zanim uznałam ją za niewartą mojej uwagi. Przejdźmy zatem do sedna, bo naprawdę warto.
Głównym bohaterem książki jest nadziany, zdziwaczały i stroniący od ludzi Jay. Jest to typ wulgarnego cynika, którego znudziło życie, a jedyną miłością jest pomarańczowa corvetta. O dziwo posiada jednego prawdziwego przyjaciela - Billa. Pewnego razu przyjaciel Jaya wchodzi w posiadanie dwuosobowego zaproszenia do kina, w którym rzekomo można spodziewać się nadzwyczajnych wrażeń. Okazuje się, że bilety na seans są horrendalnie drogie. Mimo wszystko mężczyźni postanawiają zaryzykować i sprawdzić, co rzeczywiście kryje się za tajemniczym seansem. Trafiają do miejsca na odludziu, w którym panują specyficzne reguły. W kinie otrzymują przydziałowy sprzęt i udają się na salę, w której ma odbyć się projekcja filmu. W jego trakcie dochodzi do szeregu dziwnych sytuacji. Początkowo Jay i Bill myślą, że to swego rodzaju kino 7D, gdzie odczuwa się zapachy, powiew wiatru, dostaje się piaskiem po oczach. i wiele innych. Z racji, że mężczyźni siedzą blisko ekranu ich wrażenia są tym bardziej realne. W pewnym momencie Jay ma wrażenie, że coś wypadło z ekranu. Podkrada się więc, żeby to sprawdzić z bliska, dotyka wyświetlacza i wtedy dzieje się coś nieprawdopodobnego, co pociąga za sobą mnóstwo konsekwencji…
Pozycja jest naprawdę warta uwagi. Mimo, iż jest to debiut książkowy autora, posiada on bardzo wiele zalet. Po pierwsze fabuła jest interesująca, dobrze zbudowana i poprowadzona. Muszę też przyznać, że chociaż główny bohater jest postacią odpychającą i nie da się go lubić, to historia naprawdę wciąga i trzyma w napięciu do samego końca. Ponadto zawiera otwarte zakończenie, które sugeruje powstanie kolejnych części. Dużo się tutaj dzieje, a jednocześnie brak zbędnych opisów. Nieustannie jesteśmy przekierowywani od jednej sytuacji do kolejnej. Nie mamy też niepotrzebnych, dłużących się dialogów. Autor wszystko doskonale zaplanował i przeprowadził. Zdarzyły się też momenty, które wywołały uśmiech na mojej twarzy, to zasługa wprawnego posługiwania się słowem pisanym przez autora.
Na minus wyliczyłam bym tutaj
- błędy korektorskie, które odbierają radość czytania i niekiedy bardzo irytują, zwłaszcza perfekcjonistów. Zdarzyły się słowa nierozdzielone spacjami lub powtórzone podobne słowo (synonim) z tym samym zdaniu, np. „krzyknął Bill zawołał za nim”, czasami też źle odmienione czasowniki względem osoby, brak pojedynczych liter np. „z” lub „w” – „przed chwilą jeden czołgów właśnie oberwał” (w przytoczonym przykładzie oprócz braku litery „z” pojawiają się też obok siebie dwa słowa oznaczające praktycznie to samo). Czasami też literówki typu „morze miało ciemnogranatowo barwę”. Przykładów można by mnożyć, podałam tylko kilka. Błędy te były irytujące i negatywnie wpłynęły na mój odbiór książki, jako całości.
- układ tekstu nie sprzyjający wygodnemu i szybkiemu czytaniu. Z uwagi na pojedyncze odstępy między linijkami, książka kojarzy się nieco z lekturą szkolną, których tekst jest najczęściej mocno zwarty. Myślę, że przystępniejsza dla czytelnika jest interlinia 1,5.
- rozdziały "w głębi" tekstu - lubię gdy każdy rozdział zaczyna się od nowej strony
Mimo tych paru negatywnych aspektów, całość prezentuje się bardzo dobrze i czyta się ją zaskakująco szybko. Ani się obejrzałam, a już byłam na ostatniej stronie. Zdecydowanie warto zajrzeć do środka i przekonać się co ciekawego serwuje nam pan Roqfort. Jak dla mnie, BOMBA!
Teraz należy tylko oczekiwać kolejnej części.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.