Paweł jest na życiowym zakręcie. Zrezygnował z pracy i został pisarzem freelancerem. Obecnie pracuje nad pewnym przewodnikiem, ale mimo ogromnej wiedzy i doświadczenia, ma zastój i nie potrafi napisać nawet jednej strony. Presja ze strony wydawcy, nieuświadomione jeszcze uzależnienie od alkoholu, matka wzbudzająca ciągły strach przed chorobami i wypadkami doprowadzają go na skraj wytrzymałości psychicznej. Cierpi na tym jego związek z wieloletnim partnerem, Sebastianem, który ma dość zazdrości Pawła i jego nieumiarkowania w piciu wina. Po katastrofalnej imprezie postanawia zrobić sobie od niego przerwę i zostawia go tylko z psem w domu letniskowym w środku lasu na Podlasiu.
Paweł to panikarz. Cechę tę z pewnością rozwinęła w nim jego matka, od dzieciństwa ostrzegająca go, że "stanie się coś złego", specjalistka w wierze w znaki i inne zabobony z każdego krańca świata. Mężczyzna nie jest typem bohatera dobrze radzącego sobie w każdych warunkach. Przede wszystkim nie potrafi już żyć bez Sebastiana, dlatego każda myśl, że ten mógłby podjąć decyzję o rozstaniu, kończy się upijaniem do nieprzytomności. Taka cecha u postaci pierwszoplanowej mogłaby drażnić, ale w tym przypadku pasuje tu idealnie.
W domku w lesie coś zaczyna się dziać. Opcje są trzy: duchy, Paweł zwariował albo ktoś chce go zabić. Trzeci wariant wydaje się najbardziej prawdopodobny, biorąc pod uwagę, że niedawno w swoim domu znaleziony został martwy sąsiad Pawła, a mężczyzna był tego wieczora pod jego furtką. Mógł więc zostać nieświadomym świadkiem przestępstwa i być teraz na celowniku mordercy. Paweł zostaje z całym ambarasem sam. Sebastian się od niego odciął, policja ma go za alkoholika - i w nic mu nie wierzy. Tymczasem dziwnych wydarzeń jest coraz więcej. Czytelnikowi podrzucane są kolejne tropy i kolejni bohaterowie do podejrzewania. Paweł angażuje się w życie lokalnej społeczności, poznaje mieszkańców wioski i - o dziwo - odnajduje tu bratnią duszę.
Książka jest tak przesiąknięta humorem, że czytanie każdego rozdziału jest przyjemnością. Nawet nie spieszyłam się specjalnie, żeby poznać zakończenie, bo nie odczuwałam tu tego napięcia i ciekawości, przez które wręcz chce się pominąć wcześniejsze rozdziały. Pełno tu bardzo trafnych obserwacji współczesnego społeczeństwa. Paweł jest szczery aż do bólu, i nie raz nie przebiera w słowach - zwłaszcza, jeśli to tylko jego przemyślenia. Trudno się jednak z nim nie zgadzać. Jakub Bączykowski ma świetny styl pisania. Nie rozwlekły, lekko sarkastyczny, pełen zabawnych uwag. Akcja zaskakuje i nie pozwala się nudzić. Główny bohater został tak napisany, że jednocześnie się go kocha i nie znosi. To zdecydowanie największy plus tej książki, który sprawia, że absolutnie każdą scenę z nim czyta się z równym zaangażowaniem i przyjemnością.
Zakończenie lekko odstaje od reszty książki, ponieważ tu akcja przyspiesza, zostaje pozbawiona barwnych i celnych opisów. Kulminacyjne wydarzenia i to co po nich, wraz z całym wyjaśnieniem i dopowiedzeniem niewiadomych, zostało napisane skrótowo. Fakt, tu już nie trzeba było budować napięcia, ale tę różnicę mocno czuć i jest to lekko rozczarowujące.
"Stanie się coś złego" to uszczypliwa i zabawna historia bohatera nieidealnego. To obraz współczesności, w którym możemy znaleźć wiele elementów z własnej rzeczywistości, zachowań podobnych u ludzi nas otaczających, identycznych wniosków, do których sami doszliśmy. Ta książka to rewelacyjna rozrywka, polecić ją mogę więc każdemu.