Oczywiście, to klasyka. Pozycja jakiej nie było/nie ma/ i raczej nie będzie. No, może książki Normana Daviesa mogą się równać z trylogią Pawła Jasienicy. Chociaż znam takich czytaczy, którzy nie zgodzą się ze mną. Ale to już osobny temat na inną opowieść.
Nazwałem trylogią owe historyczne opracowanie, bo ich jest trzy. Trzy tytuły. „Polska Jagiellonów” stanowi środkową część. Przed nią jest „Polska Piastów”, po - „Rzeczpospolita Obojga Narodów”. To miał być ( i raczej jest) hołd złożony władcom Niepodległej Ojczyźnie. Pisał pracę w czasach postalinowskich jako szczepionkę przeciw dyktaturze. Polska, jaką przedstawia jest wolna, suwerenna. Niezależna. Ma za władców silnie panujący ród.
W drugiej części to Jagiellonowie. Rodzina pojawiająca się na tronie Polski dzięki Unii Lubelskiej. Autor dobitnie to podkreśla. Jasienica przedstawia kolejnych władców Polski już z mniejszą sympatią niż do Piastów. Tu muszę powiedzieć coś w nawiasie. Oczywiście, można przeczytać „Polskę Jagiellonów” Jasienicy, bez znajomości dwóch pozostałych tomów. Lecz rozeznanie w całości spowoduje że będziemy mogli przyjrzeć się nie tylko historii Państwa Polskiego. Każdy pisarz – historyk ( i nie tylko oni ) ma swoje fawory.
To widać gdy Autor snuje opowieść w drugim tomie swej opowieści o władcach Polski. Z pierwszej aż kipiało miłością, w drugiej miłość ostygła. Perspektywa historyczna zmieniła się. Nie ma już wszędobylskich Niemców z pierwszego tomu, są za to Litwini, tudzież wszechobecni.
Znamienny fakt, że po rozpoczęciu Unii Lubelskiej, Uniwersytet Jagielloński rozbudował wydział teologii. To temporis punctum. Pogańska Litwa potrzebowała księży, a na Zachodzie widać było jutrzenkę renesansu. i odchodzenie od dominacji teologii na uniwersytetach na rzecz nauk przyrodniczych. Właśnie wtedy, pisze Jasienica, zaczęło się nasze rozchodzenie z Zachodem, odstawanie od Zachodu.
Rosjanie również się pojawiają przy granicy ( niemiłe skojarzenia!) i na kartach jasienicowego opowiadania. Jesteśmy świadkami rosnącej potęgi Moskwy. I – jakże inaczej – oglądamy sojusz Rosji z Niemcami. Dobrostan dla sąsiadów Polski, a dla niej samej przekleństwem. Aż po 1939 rok.
Jasienica stawia też ciekawą hipotezę Grunwald 1410. Niewykorzystana szansa zwycięstwa grunwaldzkiego. Król Polski mógł kompletnie zniszczyć Zakon Krzyżacki. Nie dokonał tego, zawrócił z drogi na Malbork.
Ponadto Jasienica tstwierdza, że po wygranej z zakonem bardzo umocniła się Litwa, zaś Polska nie zyskała prawie nic. Mówi, że Jagiełło był przede wszystkim Litwinem, któremu zależało na powodzeniu ojczyzny. Zresztą był to człowiek o niskiej kulturze osobistej i politycznej, no cóż, poganin z puszczy. A pomyśleć że Aleksander Ford chwali Władysława w „Krzyżakach”. Temporis punctum?
Moim zdaniem jednak nie. Jasienica miał po prostu swoje zdanie. W wielu innych sprawach również. Nie miejsce i czas je przytaczać. Są to i sprawy drobne i te o których mówiono, i nadal mówi się na salonach historycznych.
Minęło ponad pół wieku od pierwszego wydania „Polski Jagiellonów”. Czyli treść zestarzała się. Pojawiły się nowe badania, nowe przypuszczenia i domysły. Jasienica poza tym ubarwił swoją opowieść własnymi przekonaniami. Reinterpretował fakty. To jest zaleta opowieści, zachęta do czytania. Ale to że nie możemy „Polski Jagiellonów” czytać bez krytycznych uwag – nie stanowi wady. To po prostu temporis punctum.
Styl Pawła Jasienicy również zachęca do czytania. Jest klarowny, aczkolwiek bogaty w przenośnie, gęsty od przekonania że o historii możemy opowiadać w sposób, że tak powiem poetycki. Sami się o tym przekonajcie. Wspomniałem o Normanie Davisie. Prawdopodobnie ten genialny angielski historyk czytał Jasienicę. Widzę u tych dwóch Panów pewne podobieństwa stylu ...