Sam tytuł pewnie niejednego zmyli – to nie jest książka o herbacie. Jasne, pojawia się jej historia, opisy rytuałów zaparzania i ciągle ciszej lub głośniej przelewa się w tle, ale jest tak naprawdę punktem wyjścia i wejścia dla rozważań estetycznych. Dodajmy, że snoba zwracającego się do innych snobów.
Ciekawe koncepcje artystyczno-filozoficzne (piękno i sens pustki, monotonia symetryzmu, taoizm a herbata, mylenie sztuki z archeologią, rola kwiatów…) przeplatają się z licznymi anegdotkami jak z baśni, a w tym wszystkim nie brakuje podniosłych tonów, poetyckich wzruszeń nad księżycem, i, niestety, okazjonalnego gderania w stylu „kiedyś to były czasy, a teraz to nie ma czasów” (nie powiem, zabawnie się czyta narzekanie na „nowoczesne banały” czy ludzi „masami oglądającymi ilustrowane czasopisma”… w książce napisanej na przełomie XIX i XX wieku). Ważnym z perspektywy czasu aspektem jest gorycz, z jaką autor wbija Zachodniej kulturze (a konkretniej jej manii gromadzenia bibelotów, przesytowi i barbarzyńskiego traktowania kwiatów) szpile - zrozumiały odwet za dekady traktowania japońskiej kultury jako prymitywne dziwactwo.
Czuje się w obowiązku zaznaczyć, że jest to cienka pozycja – było nie było, są to po prostu nieco bardziej rozbudowane i zebrane w jedno notatki przygotowane na wykłady dla garstki wybrańców zgromadzonych w saloniku. Sam tekst ma jakieś 70 stron, a poprzedza go interesujące wprowadzenie Urszuli Mach-Bryson przybliżające postać Okakury.
„Księga herbaty” to opowieść o bogatych ludziach, którzy mogą sobie pozwolić na skromne domki do parzenia herbaty kosztujące tyle co rezydencja, zakup dzieł sztuki do trzymania w osobnych pomieszczeniach i wzdychanie pół dnia nad ręcznie robioną czarką do herbaty parzonej w wodzie z górskiego strumienia, bo są nieskalani 8-godzinnym dniem pracy. Co nie znaczy, że my, prości pijacze Liptona, nie możemy się zachwycić tymi historiami jak z baśni czy wyciągnąć coś z tej wykładni estetyki dla siebie. Filozofia pustki i zachwytu działa też w PRL-owskim bloku w małej kuchni z elektrycznym czajnikiem i szklanką postawioną na ceracie z monotonnym wzorem. Herbatą z takiej szklanki też się można niebiańsko wzruszyć.
[Recenzja została po raz pierwszy opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]