Bogusław Linda, wygłaszając w „Psach” swoje kultowe zdanie, że „to zła kobieta była” chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, jak bliski był prawdy. W „Spowiedzi diabła” spotykamy nie jedną, a trzy złe kobiety. Znane z poprzednich tomów, Julia i Sandra pokazują swoje prawdziwe, żądne zemsty oblicze. Dołącza do nich słodka jak anioł lecz demoniczna i zepsuta siedemnastolatka, Sonia. Pomiędzy nimi mecenas Sobański wytrwale walczy o utrzymanie swojego status quo w raju (wszystko mogę powiedzieć o Krakowie, ale skojarzeń z rajem na pewno nie mam). Morderczy kwartet tańczy swoje zbrodnicze tango. Zdanie, że „przeszłość spłodziła demony, które coraz częściej będą wymagały zaspokojenia” można by odnieść do wszystkich bohaterów tego tomu. Każdy z nich, na swój sposób, będzie próbował zaspokoić szalejącego w nich diabła. Dla każdego jest przewidziane osobne zakończenie. Największą nagrodę w tej grze zgarnie jednak sam Kuba Sobański, który wespół z Sonią stworzy specyficzny duet.
Niezmiennie już zachwyca mnie zdolność autora do tak plastycznego kreowania postaci. Każdy z bohaterów, za sprawą swojego unikatowego charakteru i nadanych cech osobowościowych wzbudza inne emocje, które niejednokrotnie są tak silnymi doznaniami, że nie sposób sprowadzić ich tylko do kart książki. Sama, nim doczytałam do około 30 strony, kilka razy miałam ochotę popełnić zbrodnię doskonałą na Sandrze, niestety z obawy, że nie umiałabym tak dobrze jak Kuba pozacierać śladów, poprzestałam jedynie na groźbach wygłaszanych do czytnika. Podobne reakcje tyczą się też i innych bohaterów. Ponadto ich sylwetki są spójne we wszystkich częściach, a zmiany w zachowaniach logiczne i uzasadnione. Sam wątek kryminalny również, jak dla mnie, laika, nie pozostawia poczucia, że coś tu nie gra. „Spowiedź diabła” jest w moim odczuciu, najlepszą ze wszystkich części tetralogii. Mimo iż Adrian, po pozbawionej tego typu ozdobników części drugiej, znowu przypomniał sobie, że przecież istnieje coś takiego jak rozbudowane opisy, fabuła utrzymywała niesamowitą dynamikę wydarzeń, wielość zwrotów akcji i nieprzewidzianych wydarzeń powodowała, że nie dało się przywiązać mentalnie do jakiegoś biegu spraw bo ten zmieniał się niemal co kilka stron.
W tomie trzecim znowu mamy bardzo brutalne i szczegółowo rozpisane sceny zbrodni, a przygotowania do nich przedstawione w tonie chłodnej kalkulacji i metodycznego planowania. Scena z króliczkiem wg mnie była niepotrzebna. Zbyt drastyczna, zbyt obrazowa i niehumanitarna. Nie wiem, czy autor, dla uspokojenia sumienia swojego i miłośników zwierząt, nie powinien na końcu książki napisać tekstu w stylu, że „podczas pisania tej książki nie ucierpiało żadne zwierzę”… We mnie scena z króliczkiem wywołała skrajnie negatywne emocje, biorąc jeszcze pod uwagę, że dobrze znam wspomniany sklep zoologiczny, w którym Kuba nabył zwierzątko…
Niektóre sceny, szczególnie dotyczące zbliżeń, uważam za trochę drewniane, bez polotu i przesadzone w ten obsceniczny i zniesmaczający sposób. Rozumiem, co autor chciał nimi przekazać, ale perwersyjność i lubieżność niektórych aktów i zachowań kłóciła mi się chociażby z nastoletnim wiekiem bohaterki. Ponadto nieostrożność w kontaktach seksualnych Kuby mnie poraża :) czyżby wzięty mecenas nie słyszał o zabezpieczeniach? Zauważyłam też pewną powtarzalność niektórych wątków. Rozumiem, że głównym motywem są tutaj zbrodnicze zachowania bohaterów na skutek traumatycznej przeszłości, ale chwilami odnosiłam wrażenie, że autor kręci się w kółko zjadając własny ogon.
Jednak jak bym się nie starała, nie sposób odmówić książce tego, iż spełnia wszystkie cechy gatunku. Dostarcza skrajnych emocji, trzyma w napięciu, ciągle utrzymują się elementy grozy i niepokoju, ciągłego wyczekiwania i zaskakujących zwrotów. Zakończenie to miazga totalna i traumatyczne przeżycie to czytelnika sympatyzującego z Kubą :)
Ech…, tylko tych smerfów żal…
Ani dziękuję za możliwość bieżącego rozładowania czytelniczego napięcia i podyskutowania o poczynaniach bohaterów :) jesteś niezastąpiona!