Pamiętam jak dziś, co rodzina mówiła o moich preferencjach kulinarnych, kiedy byłam ledwo co pomykającym po podłodze brzdącem. W moim wygórowanym menu nie było miejsca na warzywa, owoce i domowe obiadki. Co to, to nie. Bardziej przepadałam za zjadaniem zeszytów i książek siostry, które ta musiała umiejętnie skrywać, abym ich nie dorwała w pulchne łapki. Kiedy tymczasowe pożywienie bywało nieosiągalne, podążało się w stronę łazienki, gdzie wiszący w ważnym punkcie papier toaletowy umiejętnie go zastępował…
Wiem jednak, że to nie jedyny „smakołyk”, jaki mogłabym wtedy jeść. Ile to się słyszy, jak ktoś podjadał piasek, bawiąc się w piaskownicy, równo wcinał dzielnie zrywaną trawę, a nawet niektórzy próbowali sięgać po znacznie „grubszą” artylerię, pozostawianą przez czworonogi. Na szczęście z czasem nam to minęło, a tamte smaki pozostały zaledwie słownym wspomnieniem, jednakże… Co by było, gdyby to, co do tej pory jedliśmy, okazałoby się nie tylko czymś obrzydliwym, ale też pomagało dostrzec to, co jest niewidoczne gołym okiem?
NIE POZWÓL NA TO, BY KTOŚ UZNAŁ CIĘ ZA GORSZĄ…
Prawdę powiedziawszy, nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej książce. Przeczuwałam jedynie, że – pomimo skromnej objętości – przyniesie ze sobą pewien ładunek emocjonalny, lecz nie zdawałam sobie sprawy, że wraz z otworzeniem jej przyjdzie mi sięzmierzyć z nadmiarem sprzeczności. Aromaty smutku przeplatały się z esencją przerażenia oraz niepewnością, gdzie główna bohaterka nie wiedziała, co z nią będzie. Odrzucona przez ciotkę, porzucona przez ojca-mordercę, pozbawiona matki, polegała jedynie na starszym bracie. Jak nikt inny stał za nią murem i próbował zapewnić jej to, co ważne. Życie w dwójkę dawało im w kość, kiedy próbowali przeżyć, jednocześnie starając się dopasować do reszty społeczeństwa. Ale było jeszcze coś. W tym wszystkim znajdowało się miejsce czegoś pozornie błahego – ziemi. Dziewczynka nie lubiła w sobie apetytu na nią, jednakże nieodparta chęć jedzenia gleby i poznawania losów stąpających po niej ludzi bywała silniejsza. Każda kolejna dawka pozwalała widzieć to, co bywało niezauważone przez inne oczy, odnajdując niemalże zakazaną prawdę. To dość przerażająca, a zarazem nieco odtrącająca czynność, aczkolwiek wzbudzała u mnie spore zaciekawienie. Jak dotąd nie spotkałam się z czymś takim. Stanowiło to dla mnie istną nowość, tym samym próbowałam lepiej się temu przyjrzeć. I nie tylko ja. Sama tytułowa Ziemiożerczyni, choć wolałaby być zupełnie normalna, chętnie sięgała po tę umiejętność. Zamieszkując w rejonach, gdzie porwania, gwałty, morderstwa oraz przekazywanie sobie dokumentów i pieniędzy pod biurkiem stanowiło codzienność, przez co ludzie łapali się wszystkiego, aby móc odnaleźć zaginioną osobę, kiedy policyjne metody zawodziły i śledztwo zostawało wstrzymywane. Obserwowałam, jak główna bohaterka odnajduje w tym sposób na lepsze życie, mogąc pozwolić sobie na znacznie więcej, lecz też byłam świadkiem, jak ją to przerasta. Posiadanie takiej mocy wiązało się nie tylko z tymi cudownymi chwilami. Wręcz przeciwnie – powodowało to, że dziewczyna była praktycznie zaprzyjaźniona z odorem śmierci, jaki otaczał jej niecodzienny fach. Jednakże to pokazuje, że nie wszystko to, co bywa dla nas zbawieniem, przynosi jedynie radość. Chęć odnalezienia swojego miejsca na ziemi też bywa okupiona bolesnymi problemami. I też dzięki temu odkrywamy, kto tak naprawdę jest przyjacielem, a kto na takowego nigdy się nie nadawał.
„Ziemiożerczyni” nie składa się zaledwie z wątku fantastycznego i widoku na przesycony nielegalnością i brutalnością świata. Pomiędzy tym wszystkim znalazło się również miejsce na rodzinne, przyjacielskie i miłosne relacje, które dodają nowych kształtów historii. Urozmaicają ją, pozwalając jej na bycie realną, bardziej osiągalną. Na własne oczy widziałam, jak różne znajomości postępowały, gdzie się rozwijały, a gdzie oznajmiały swój rychły koniec. „Widzenie” miało z tym wiele wspólnego, jednakże każda kolejna osoba na kartach tej książki wnosiła coś do życia bohaterki, pozwalając mu się ukierunkowywać. Jednakże z bólem serca muszę stwierdzić, że niekiedy miałam nieodparte wrażenie, jakby w tym wszystkim zabrakło czasu. Sama relacja dziewczyny z pewnym mężczyzną potoczyła się na tyle szybko, iż czułam się tak, jakbym przeoczyła coś istotnego, gdzie tak właściwie tego zabrakło. Czas, czas i jeszcze czas – normalnie zdarza nam się za czymś gonić, jednak są sprawy, przy których trzeba zatrzymać się, złapać oddech i podejść do tego małymi krokami. Inaczej w dalekiej przyszłości wyjdą na wierzch pewne luki, których nie zdoła się już niczym uzupełnić. W „Ziemiożerczyni” poruszono tak wiele ciekawych wątków, gdzie te – gdyby pozwolono im dojrzeć w swoim tempie – okazałyby się znacznie lepsze.
Skoro już jestem przy minusach, to przejdę do omówienia zakończenia, które… tylko trochę mnie zaskoczyło. Nie powiem, była w nim jakaś moc, jednak takie jęczypołcie jak ja zauważą coś istotnego – brak pomysłu na niego, przez co został on potraktowany po macoszemu. Jakby autorce tak się spieszyło zakończyć przygody dziewczyny i raz na zawsze się z nią pożegnać, pomijając cały ten klimat, jaki wytworzyła wokół książki. Ten przeskok – moim zdaniem – był wyraźnie widoczny i niemal wymierzający solidny cios w szczękę, co sprawiło, iż poczułam się rozczarowana. Naprawdę, spodziewałam się czegoś zgoła innego, równie mocnego jak sam główny wątek, a tutaj taka niespodzianka...
ZIEMIA JEST BRUDNA, ALE WIĘKSZY BRUD PANOSZY SIĘ W NIEKTÓRYCH SERCACH
Niełatwo jest żyć w rodzinie, gdzie strach przed oprawcą niekiedy bywa silniejszy od radosnych chwil, jakie nam towarzyszą. Obawa przed gniewem tyrana przysłania oczy, jednakże nasza Ziemiożerczyni zdołała zachować w pamięci urocze chwile, jakie spędziła z mamą. Główna bohaterka, choć jej rodzicielka od dawna zasilała chóry anielskie, nadal ceniła sobie cenne rady kobiety i często stawały się dla niej drogowskazem w tym przepełnionym przestępczością i brutalnością świecie. Drżałam o nią, naprawdę. Prawie że pozostawiona sama sobie, niedostosowana do życia z tak cennym darem, jak jasnowidzenie, rzadko kiedy nie stąpała po kruchym lodzie. Miała ona jednak swój rozum. Choć kochała brata, Waltera, i wiedziała, że ten chce dla niej jak najlepiej, przeciwstawiała się, pragnąc wesprzeć go w utrzymaniu domu. Dość często ryzykowała, jednak jak inaczej zdobywać pieniądze, kiedy zna się tylko formę zarobkową w postaci jedzenia ziemi, przyniesioną przez obcych, zrozpaczonych ludzi? Nie powiem, sama nieraz miałam ochotę pogrozić palcem naszej Ziemiożerczyni, ale z drugiej strony imponowała mi. Miała odwagę na stawanie twarzą w twarz z tym, co nie zawsze należało do pięknych widoków. Dlatego nie dziwię się, że fascynowała, a zarazem przerażała ludzi.
Wcześniej wspomniałam, że główna bohaterka PRAWIE ŻE była sama i wcale nie kłamałam. Dziewczyna mogła liczyć na brata, który nie zamierzał jej porzucić, niezależnie od sytuacji. Jak nikt inny był dla niej wsparciem. Kochał ją i drżał o jej bezpieczeństwo, dlatego nie wydawał się zadowolony z tego, co ona robi, lecz nie był w stanie jej tego zabronić. Co więcej, gdy trzeba było, jego empatia uaktywniała się, posyłając w stronę Ziemiożerczyni pozytywne iskierki, dodając otuchy. Natomiast inaczej było z otoczeniem. Ludzie, niewiedzący z czym mają do czynienia, wręcz wytykali palcami główną bohaterkę, potępiając za to, co wyczynia. Wzbudzała odrazę w tych, którzy znali jej mały sekret. Ci, co dopiero ją poznawali i nie wiedzieli, co może zaoferować, traktowali ją normalnie, jednak kiedy… Och, tego możecie sami się domyślić, prawda? Tak czy siak, pokazuje to, że najbardziej boimy się tego, czego nie znamy. Co gorsza, nie zawsze pozwalamy na to, aby tę wiedzę nabyć i podążamy za tłumem, wesoło wykrzykującym najgorsze obelgi i groźby. Łatwo jest być jednym z wielu, trudniej odnaleźć w sobie odwagę i iść własną drogą, decydując o własnym losie. Wielu mogłoby się tego nauczyć od naszej kochanej Ziemiożerczyni.
Podsumowując. Nie daj się zwieść tej liczbie stron – to tylko iluzja, za którą skrywa się multum zdarzeń, gdzie szukanie prawdy i ukazywanie jej jest tylko drobnym procentem brutalności, jaka może spaść na człowieka. Przejdź tę samą drogę, co Ziemiożerczyni, odkryj jej niecodzienny dar i pozwól mu zabrać trochę cennego czasu, aby dał ci coś, czego dotąd nie zdołano dosięgnąć. Tylko uważaj, bo przepiękne, przepełnione bólem i radością historie mogą mieć wybrzuszenia, o które zahaczysz i upadniesz, a każdy kolejne zetknięcie z nimi albo cię znieczuli, albo doprowadzi do rozpaczliwego krzyku.