Kiedy czternaście par zdenerwowanych rąk gołych i urękawiczonych wyciągnęło wreszcie z pod przedniego pomostu tramwaju Nr. 18 okrwawione ciało Izoldy Morgan z okropnymi, wlokącymi się na taśmach kilku ścięgien, obciętymi poniżej pachwiny nogami, wszyscy ci ludzie doznali nagle nieprzyjemnego uczucia popełnionego nietaktu.
Antymechanistyczna groteska twórcy polskiego futuryzmu, która ukazała się zaledwie 2 lata po jego manifeście futurystycznym, który właśnie opiewał maszynę, ruch i szybkość.
W warstwie treściowej inż. Berg, pracownik elektrowni miejskiej, przerażony hipnotyczną, niszczącą człowieka siłą maszyn, próbuje zniszczyć panel sterowniczy swego zakładu. Oskarżony przez robotników o sabotaż, dzięki podbudowanej marksistowskimi miazmatami przemowie o niebezpieczeństwie mechanizacji i przejęcia władzy nad ludźmi przez inteligentne maszyny odchodzi jednak wolno. Ostatecznie trafia jednak do domu bez klamek, wskutek zgłoszenia na policji kradzieży swego seksualnego fetyszu - nóg jego narzeczonej, Izoldy. Straciła je w wypadku tramwajowym. Nogi te usamodzielniają się - obiektalizują, można by powiedzieć - stając się symbolem kobiecego erotyzmu (to zresztą fetysz charakterystyczny dla lat 20ych, zarówno w literaturze, jak i w sztuce). W malignie Berg prześladowany jest przez tramwaje, o których wcześniej czytał wiersze, zapowiadające taki rozwój wypadków (nota bene wszystkie autorstwa samego Jasieńskiego - kilkakroć w powieści cytowane). Także kobiety mają w sobie mechanicystyczny element, manifestujący się zarówno doskonałością kształtu, jak i niezawodnością funkcji rozrodczych.
Poetycki, futurystyczny język. Atmosfera powieści i sposob przedstawiania miejsca akcji mają coś zarówno z futuryzmu, jak i z ekspresjonizmu.
Zgiełk peronu, trzaskanie drzwiami, zapach świeżej farby, skaczący kalejdoskop drzew na diafragmie okna, jak paciorki różańca nawleczone na nitkę głuchego, tępego niepokoju, osunęły się w głąb długą, prostopadłą rysą. (s.12)
Autor w zgryźliwej przedmowie twierdzi, że współczesna powieść nie ma opowiadać o pewnych faktach, które następnie wywołają u czytelnika określone stany psychiczne (to dobre dla "czytelników o prymitywnej organizacji wewnętrznej" por. Przedmowa, s.7), lecz odwrotnie: ma poddawać czytelnikowi pewne stany psychiczne, by ten z nich sobie skonstruował fakty, czyli akcję o intensywności halucynacji. A każdy czytelnik może to zrobić inaczej. W Przedmowie ciekawy, wręcz zaskakujący jest ponadto opis szykan, jakim poddawano Jasieńskiego, gdy próbował zorganizować gdziekolwiek w Polsce w latach 20tych swój wieczór autorski: zrywanie wieczorów, wrogie manifestacje, konfiskaty, interpelacje radnych, by nie udostępniać na jego wieczory przestrzeni teatru miejskiego, administracyjne wydalenie z miasta, zdzieranie plakatów - niemal wszystko to, czego w ostatnich latach (także za granicą) doświadczali niektórzy polscy literaci i profesorowie kojarzeni z poglądami konserwatywnymi. O tempora, o mores!