Jeśli obserwujecie moje konto od początku to napewno wiecie, że po prostu kocham Sparksa. Mam jego wszystkie książki, ma swoja półkę w mojej bliblioteczce, po każdą jego kolejna książkę sięgam bez wachania. Tym razem udało mi się przeczytać jego najnowsza powieść przed premierą, która będzie miała miejsce 13tego listopada. A wszystko dzięki temu, że wybrałam się na Targi Książki w Krakowie i tam świeżuteńka książka Nicholasa była dostępna do zakupu przedpremierowo. Nie muszę chyba mówić, że była to pierwsza i najważniejsza książka zakupiona przez mnie na targach. Serduszko biło szybciej i takie tam 🥰
Nie przestanie mnie zadziwiać skąd autor wciąż bierze pomysły na swoje książki. Nie da się ukryć, że Sparks ma swój wzór i w pewnym sensie wiadomo czego się można spodziewać. Motywy religijne, militarne, jakaś tragedia rodzinna, choroba - to zwykle znajdziemy w powieściach autor. A jednak każda jego książka jest inna, każda jest świeża, nie porównywalna do wcześniejszych pozycji. I chociaż niektórym pewnie mogło się już to znudzić, to nie mi. Nieprzerwanie będę sięgać po książki Nicholasa póki będzie je wydawać.
To czego jeszcze możemy spodziewać się po powieściach autora to zdecydowanie łzy i wzruszenie. Te historie zwykle kończą się happy endem, owszem, ale zawsze jest to swego rodzaju słodko gorzki happy end.
Autor zwykle osadza akcję swoich powieści w rejonach Karoliny Północnej i Południowej. Przejeżdżałam przez te dwa stany, byłam w niektórych większych miastach, ale właśnie przez Sparksa mam nieodpartą potrzebę by kiedyś wybrać się tam ponownie, ale tym razem skupić się właśnie na mniejszych miasteczkach. Nie ukrywam, że czytając książki Sparksa dużo częściej googluje miasta, parki krajobrazowe itp niż przy innych książkach, w których akcja toczy się w autentycznych miejscach. I zwykle naprawdę jestem zachwycona tymi obrazkami.
Zliczyć Cuda to historia rozwiedzionej Kaitlyn, która jest matką dwójki dzieci - nastolatki Casey i młodszego synka Mitcha. Kobieta próbuje sprostać obowiązkom zarówno w pracy jako lekarka, jak i matki. Jej córka nie ułatwia jej tego swoim buntowniczym nastawieniem. To właśnie przez Casey, poznaje ona Tannera, byłego wojskowego, który przybył do ich małego miasteczka, by odnaleźć swojego biologicznego ojca. Tych dwoje już w momencie pierwszego spotkania, które nie należy do przyjemnych jeśli chodzi o okoliczności, zaczyna odczuwać w stosunku do siebie silne przyciąganie. W powieści tej jednak pojawia się jeszcze jeden bohater - Jasper. Z początku ciężko wyczuć co połączy ze sobą te dwie, oddzielne historie. Zwłaszcza, że historia Jaspera jest naprawdę tragiczna i łamie serce. Jednak drogi tych ludzi splatają się ze sobą w bardziej lub mniej oczywisty sposób, a wszystko za sprawą białego jelenia - który przez wielu uważanych jest za symbol cudu. A nie da się ukryć, że każde z nich potrzebuje jakiegoś cudu w sowim życiu. Czy będą dla siebie nim nawzajem?