*współpraca reklamowa z Magdaleną Sim*
To jedna z najtrudniejszych, a może i najtrudniejsza w ocenie książka, jaką przyszło mi zrecenzować. Bo jak można ocenić historię, którą napisało samo życie? Jak ocenić postępowanie czy styl pisania kogoś, kto działał pod wpływem emocji i dla kogo to wszytko było formą terapii? To powieść z życia wzięta, o miłości, o której się ogląda filmy i czyta książki, to też historia o stracie i szukaniu sensu życia.
Książka jest trochę pamiętnikiem a trochę biografią, opowiada historię życia jednej kobiety, skupiając się najbardziej na okresie choroby, późniejszej śmierci ukochanego męża, a następnie próbie poukładania życia na nowo. Osobiście podzieliłabym tą książkę na dwie części. Pierwsza napisana w formie opowieści, przesiąknięta emocjami, wydarzeniami z życia, historią małżeństwa i rodziny, która podobnie jak każda inna przeżywała swoje wzloty i upadki. Autorka mówi co chce, o jednych wydarzeniach więcej o innych mniej, ale to co mi się najbardziej podobało to podział na rozdziały, które są odzwierciedleniem różnych etapów czy aspektów życia. Głównie jednak skupiamy się na chorobie, na walce o życie i leczeniu. Dostajemy wgląd do prywatnej korespondencji, do przemyśleń, analiz różnych sytuacji, wraz z tą silną kobietą przechodzimy przez bardzo ciężki okres, którego nikt nie życzyłby nawet wrogowi.
Drugą część tej książki stanowią listy pisane przez nią do ukochanego, w których kobieta przekazuje głębie uczuć, swojego cierpienia, także nową codzienność, której musi się nauczyć. Często w książkach czy filmach widzimy, radę żeby przelewać uczucia na papier, tutaj mamy realny przykład na to, że ta forma jest stosowana, co więcej według mojej osobistej opinii przynosi ona efekty. Pierwsze listy dosłownie łamały serce i duszę, nie da się przy nich powstrzymać łez, mi nawet teraz przy pisaniu, na samo wspomnienie zbierają się w oczach. Także uwierzcie na słowo, że ładunek emocjonalny jest tutaj wręcz nie do opisania.
Wiedziałam, że to będzie ciężka i trudna lektura, historie o prawdziwym życiu tak różnią się od fikcji literackiej i tak łatwo je oceniać, a żale czy frustrację wylewać na niewinnych autorów, tutaj nie ma możliwość zwalać winy na cokolwiek, życie pisze własne scenariusze, których my nie przeskoczymy. Autorka pokazuje na niewielką cześć swojego życia, możemy z butami wejść w jej prywatność a nawet w pewnym sensie intymność, w końcu widzimy jej korespondencję, ja przy tym czułam się bardzo nieswojo, owszem jestem z natury ciekawską osobą i im więcej wiem to tym mi z tym lepiej, jednak nigdy nie posunęłabym się do przeglądania prywatnych konwersacji. Czasami forma wypowiedzi autorki przesiąknięta jest porównaniami i metaforami, przez co mamy bardzo ogólny czasami nawet nieco niezrozumiały tryb jej myślenia, ale tego wymaga utrzymanie anonimowości, więc też nie można się do tego przyczepić.
Tej książki nie da się przeczytać za jednym podejściem, niesie ona ze sobą bagaż doświadczeń i ładunek emocjonalny, który czasami aż przytłacza. Ja przez większość czytania miałam łzy w oczach, chusteczki znikały w zastraszającym tempie, a ja musiałam robić przerwy co kilkunastu stronach żeby opanować emocje, więc skoro zwykły czytelnik czuje taki ogrom emocji, co musiała czuć ta biedna kobieta? To pytanie towarzyszyło mi podczas czytania, ale też po jej zakończeniu. Jak wspominałam wcześniej widać, że pisanie listów pomaga, w mojej osobistej ocenie ostatnie zamieszczone w książce listy dają widoczną zmianę w zachowaniu, w odbiorze wydarzeń, widać też iskierkę wkradającego się optymizmu, ale przede wszystkim pogodzenie się z losem, pokazuje że prawdziwej miłości nawet śmierć jest nie straszna, i nawet w najciemniejszym mroku można dojrzeć światełko nadziei.
Książka mną wstrząsnęła, miejscami załamywała, płakałam razem z autorką i jednocześnie bohaterką historii, czułam jej ból i cierpienie, ale miałam też ogromną nadzieję, że uda jej się wyjść z marazmu. Ta historia, tak życiowa, może kiedyś dotyczyć każdego z nas, czego nie życzę nikomu, pokazuje jak śmierć najbliższych może wpłynąć na dalsze życie, jakim jest ciosem i jak trudno się po tym wszystkim pozbierać. Autorka pokazuje swoją drogę, która może być zarówno lekcją, poradnikiem czy inspiracją do radzenia sobie.
Bardzo dziękuję, że mogłam poznać tę chwytającą za serce historię, trudną a jednocześnie tak wspaniałą, która pokazuje potęgę miłości i kobiecą siłę, w której znalazłam ogrom emocji, poznałam wspaniałą i silną kobietę, która mam nadzieję już wszytko co złe ma za sobą, a każdy kolejny dzień przynosi ulgę.