Pierwsza opinia nowego roku to opinia o książce, którą jest mi wyjątkowo trudno ocenić, bo najzupełniej w świecie czuję, że nie mam do tego prawa- bo czy ktokolwiek ma prawo oceniać czyjeś uczucia emocje i wspomnienia?
Jestem przekonana, że ta książka obroni się sama, a po przeczytaniu jej zrozumiecie dlaczego, choć nadal sądzę, że powinno się o niej głośno mówić, bo pozwoli ona otworzyć ponownie oczy na oczywiste sprawy i spojrzeć na swoje życie pod zupełnie innym kątem, być może coś naprawić, nim jeszcze nie jest za późno, nim przyjdzie choroba, nim śmierć zapuka do drzwi, i wszystko straci sens.
Myślę, że historia Autorki dla wielu osób może ona stać się autentycznym wsparciem i drogowskazem jak żyć po stracie, jak odnaleźć się na nowo w rzeczywistości, w której zostało się tak nagle samemu, jak zadbać o siebie, nauczyć się życia na nowo i zachować piękne wspomnienia.
"Białe sukienki" to książka niezwykle trudna, a zarazem poruszająca najczulsze struny i rozdzierająca serce na tysiące kawałków. Podchodziłam do niej kilkukrotnie, nie dałam rady przeczytać jej "na raz". Wylałam litry łez, szczególnie czytając listy, które zostały napisane przez Autorkę do męża. Pełne cierpienia, nieutulonej tęsknoty i wielkiej, pięknej i prawdziwej miłości, która trwa...mimo wszystko.
Ból i nadzieja. Cierpienie i wiara. Zniechęcenie i walka. Miłość i... śmierć. Gra przeciwieństw, w której nie ma zwycięzców. Po walce pozostaje tylko głucha cisza i pustka rozrywająca ...