"Czerwonej Królowej" nie zamierzałam czytać nigdy... po wszystkich opiniach, które słyszałam gdy tylko wychodziła, uznałam, że raczej mnie nie zachwyci, a mam dużo więcej o wiele ciekawszych pozycji na liście. No ale w zeszłym roku zapowiedzieli serial! I co, odpuszczę sobie w takim razie? Oczywiście, że nie. A że najpierw książka potem ekranizacja/adaptacja, to wzięłam się za audiobooka... No i co?
No i trzeba się było słuchać intuicji.
Boru Liściasty co ja się naklęłam na tej książce! Za grosz oryginalności (no, może to z kolorem krwi, ale to szczegół taki), wszystko tak oczywiste i przewidywalne, do tego budowa świata nie ma sensu... A bohaterowie porażka. Mare tak nienawidzę! Nie używam tego słowa lekko, ale tej debilki nienawidzę. Cal taka miękka papka bez wyrazu. Maeven ma kompleks małego siusiaka. Dosłownie nie miałam tam komu kibicować! Nie cierpię prawie wszystkich bohaterów, a tych, których mogłam zdzierżyć, było tyle co na lekarstwo i było tacy no... ok, ale bez szału. O rany...
Żeby nie było, że podeszłam do tej książki z uprzedzeniami! Co to, to nie. Myślałam, że po prostu zapewni mi rozrywki na takim może i średnim poziomie, ale po prostu będę się w porządku bawić. Naprawdę myślałam, że to po prostu taki wyhype'owany średniak. Zdziwiłam się, nie powiem...
I jak zawsze przy kwestii oryginalności, żeby być fair w stosunku do książki, patrzę na to, w którym roku wyszła, żeby się nie okazało, że to od niej kopiowano motywy - tutaj mamy jednak ten klasyczny przypadek, gdzie to ta seria wykorzystuje chyba wszystkie najpopularniejsze i najbardziej przeorane tematy, zupełnie nie siląc się na jakiekolwiek twisty i nowe spojrzenie na te utarte motywy. Gorzej niż odgrzewany tygodniowy kotlet.
Jestem ciekawa czy gdybym czytała te książki jako jedne z moich pierwszych w życiu, to czy bardziej by mi się podobały... Bohaterów pewnie też bym nie znosiła, ale nie widziałabym wtedy tego braku oryginalności, to może nieco lepiej byłoby mi je znieść. Nie wiem...
Czasem lubię przeczytać sobie coś takiego nawet nie jakiegoś oryginalnego, coś takiego właśnie powielającego tylko te wszystkie znane wątki i schematy, bo jest to takie... komfortowe. Znane. Ale to połączenie, które dostałam w CK było dla mnie wyjątkowo wybuchowe. Wydaje mi się, że jest głównie wina tego, jak autorka potem zachwycała się nad swoim geniuszem i jak próbowała mi wmówić, że ten cały "plottwist" był taki sprytny i nieprzewidywalny... kiedy zobaczyłam go w momencie samego już rozpoczęcia wątku, dosłownie. "Forshadowing" jakie odbywało się w tej książce było na zasadzie cegłą w mordę - zero subtelności. A naiwność i głupota bohaterów, którzy są mi opisywani jako tacy wyśmienici szpiedzy i stratedzy i rebelianci... 🤡🤡🤡 To mnie wyprowadzało z równowagi jak mało co; debilizm bohaterów, którzy według opisów byli tak inteligentni, tak się zachwycano nad ich sprytem i geniuszem, a w zachowaniu pokazywali kompletny brak rozumu, gorzej niż dzieci w przedszkolu.
Przepraszam, że moja recenzja jest tak agresywna, ale jak tylko zaczynam myśleć o tej książce to mi się ciśnienie podnosi.