"W życiu są rzeczy zbyt skomplikowane, by je wyjaśnić w jakimkolwiek języku."
Przez 5 miesięcy na drugim roku studiów Tazaki Tsukuru pochłaniały myśli o śmierci, żył u wrót śmierci, (...) jak somnambulik albo jak zmarły, który jeszcze się nie zorientował, że nie żyje. Czwórka jego najlepszych przyjaciół nagle, nie wyjaśniając powodów, które nimi kierowały, zrywa z nim kontakt, a on nie ma pojęcia, dlaczego. Jest to tak traumatyczne zdarzenie w życiu bohatera, że ma ono olbrzymi wpływ na całe życie Tsukuru, na jego relacje z ludźmi. Szesnaście lat później Tsukuru pracuje jako inżynier w firmie budującej dworce kolejowe i wciąż wraca myślami do wydarzeń sprzed lat. Wtedy też poznaje Sarę i po raz pierwszy w życiu, chce czegoś więcej niż udanego seksu, sympatycznych spotkań, chce czegoś poważniejszego. Sara również nie pozostaje obojętna i to ona mobilizuje Tsukuru do swoistej pielgrzymki po Japonii i ... Finlandii, do zmierzenia się z przeszłością, by zrobić miejsce dla przyszłości. I tak, miłośnik dworców kolejowych, krok po kroku odkrywa dawną tajemnicę, która jest bardziej mroczna niż mógł przypuszczać.
"Można zablokować wspomnienia. Przykryć jakąś pokrywką. Ale nie da się ukryć historii."
Dawni przyjaciele Tsukuru to interesująca grupa. Cała piątka poznała się w I klasie liceum podczas wakacyjnych prac społecznych podjętych w ramach nauki o społeczeństwie. Od razu przypadli sobie do gustu, poczuli ze sobą więź i stali się nierozłączni. Każdy z przyjaciół występuje pod pseudonimem opartym na bazie jego nazwiska i koloru: Niebieski (Ōmi), Czerwony (Akamatsu), Czara (Kurono) i Biała (Shirane); tylko nazwisko Tazaki nie miało żadnej barwy. Niebieski to typ przywódcy, w liceum był kapitanem drużyny rugby, teraz jest sprzedawcą w luksusowym salonie Lexusa. Czerwony, o ostrym jak brzytwa i analitycznym umyśle, miał być profesorem na uniwersytecie, ale jako dorosły prowadzi firmę konsultingowa prowadzącą szkolenia pracowników w przedsiębiorstwach. Czarna, wędrująca zawsze z książką pod ręką, o ciętym języku i sarkastycznym poczuciu humoru, odnalazła swoje powołanie w garncarstwie i to ono zmieniło jej życie i spowodowało wyprowadzkę. Biała, wyglądająca jak modelka, z pięknymi długimi czarnymi włosami i miłością do gry na fortepianie nie została pianistką i skończyła jako prywatny nauczyciel gry na fortepianie, jednak jej ostateczny los był bardziej tragiczny. I jeszcze "bezbarwny" Tsukuru, będący pustym naczyniem. Bezbarwnym tłem. Niemającym specjalnych wad, ale i niczym się niewyróżniającym. Ale był też spoiwem łączącym całą grupę.
Z każdej odbytej rozmowy Tsukuru dowiaduje się co raz więcej i co raz więcej ma pytań. Okazuje się, że tamto odległe wydarzenie wywarło wpływ na każdego z piątki, każdemu pozostawiło rany. I tajemnicę, której rozwiązania nie zna do dziś nikt.
"Wszyscy żyjemy, dźwigając coś na swoich barkach. (...) Każda rzecz łączy się z kilkoma innymi Chce człowiek poradzić sobie z jedną, a okazuje się, że pociąga za sobą inne."
Jak zwykle u Murakamiego, historia jest pozornie prosta. Tylko, że pisarz potrafił uczynić z niej fascynującą podróż bohatera w głąb własnego ja, który poszukując wyjaśnienia zdarzeń z przeszłości, odnajduje też samego siebie. Jego pielgrzymka dopełnia życia jego dawnych przyjaciół, zamyka niepotrzebnie otwarte drzwi i zamyka te, które nie mają już po co być otwarte. Powieść pełna jest szczegółowych opisów charakterów postaci i miejsc w przestrzeni, które zajmują. Jest to swoista analiza każdego z nich, dzięki której co raz bardziej poznajemy, kim byli i kim są obecnie. Oczywiście pisarz nie byłby sobą gdyby nie dodał elementów mistycznych oraz historii-wewnątrz-historii, które wzmacniają całą fabułę. Nigdy nie wyjaśnione do końca, pozostające za zasłoną snów i miejskich legend, przydają książce klimatu, pobudzają wyobraźnię, sprawiają, że czytanie nowej książki Murakamiego podróżą przez różne wymiary świata.
"Każdy z nas trzyma w ręku własną wolność (...) w tym tkwi sedno tej historii."
Często trudno jest mi wytłumaczyć, dlaczego lubię twórczość Murakamiego, jak jest powód moich zachwytów jego prozą. Bo czytanie Murakamiego to doświadczenie bardzo osobiste i bardzo subiektywne. Jedni czują to, co Murakami im przekazuje, czują jego słowa, myśli ubrane w zdania, drudzy - nie dostrzegają nic poza czarnymi mrówkami liter na białym papierze. Ja zaliczam się do tych pierwszych, bo Murakami pisze/mówi do mnie i trafia w samo sedno.