„Nie chcę o tym myśleć. Z każdym kolejnym mijanym drzewem oddalam się od tego, co było, i przybliżałam do tego, co będzie. Przeszłość zostawiam za sobą, od teraz liczy się tylko teraźniejszość i przyszłość.”
Niejednokrotnie już Wam wspominałam, że w książkach oprócz rozrywki, szukam ukrytego przekazu. W najnowszej książce Przemysława Piotrowskiego szukałam chyba li tylko rozrywki. Pechowo dla tej książki złożyło się, że wcześniej czytałam thriller, który wcisnął mnie w fotel i nadal, gdzieś tkwi w mojej głowie, dlatego na jej tle „Matnia” wypadła średnio. Nie wiem czy tą opinią krzywdzę autora, czy faktycznie tak jest. Nie czytałam pozostałych książek, które napisał, więc nie mam porównania, czy jest lepsza, czy gorsza. Wydaje mi się, że thriller jakich wiele, ale jednak dał mi do myślenia i to już jest wielki plus tej książki, który znacznie podwyższył moją ocenę.
Bardzo zaskoczył mnie fakt, że znany z brutalnej i mrocznej trylogii o Igorze Brudnym autor postanowił do czytelnika przemówić głosem kobiety. Zastanawiałam się, czy autora nie przerośnie, prowadzenie narracji z takiego punktu widzenia. Moim zdaniem świetnie oddał kobiece emocje, wątpliwości, nieporadność, a potem hart ducha i wolę walki. Powoli rozwijającą się akcją, spokojną i melancholijną atmosferą, która jest jednak niepokojąca, Piotrowski powoli wchodzi w historię. Początek to od razu klimat grozy, z którego czytelnik budzi się wraz z bohaterką. Zuza z poprzedniego związku, wychodzi poraniona psychicznie z długami i przy nadziei, ale poznaje kolejnego mężczyznę, który wydaje się być idealny. Tak bardzo chce być kochana i szczęśliwa, że potrafi sobie wytłumaczyć każde niewłaściwe słowo i zachowanie partnera. Uzależnia się od niego dosłownie i w przenośni. Psychicznie i finansowo, bo Marek zapewnia jej także lokum do mieszkania. Miejsce pozornie idealne. Z dala od szumu i stresującego wyścigu szczurów, spokojne i sielskie, które ma swoją drugą, mroczną stronę, pełną tajemnic i niedomówień.
W pewnym momencie w głowie Zuzy włącza się alarm, ale ona znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Nie ma mieszkania, pieniędzy, rodziny i jest dodatkowo nękana przez typów spod ciemnej gwiazdy. Po wyjeździe Marka do pracy za granicą Zuza czuje się osamotniona i przerażona. Próby nawiązania kontaktu z mieszkańcami wsi znajdującej się na końcu świata przy ukraińskiej granicy, gdzie wywiózł ją ukochany, nie przynoszą rezultatu. Nikt w Toporzycach nie chce z nią rozmawiać, a o bliższych kontaktach nawet nie ma nawet mowy. Traktują ją z dystansem i wrogością. Dziewczynę zaczynają dręczyć coraz większe wątpliwości, odczuwa paniczny strach potęgowany niespodziewanymi wizytami sołtysa, niepełnosprawnego Jasia, który usiłuje jej coś przekazać oraz watahą dzików szukających pożywienia.
Jedynym jej wsparciem jest przyjaciółka z lat dziecięcych, Agata, która dodaje jej otuchy i uspokaja. Próbuje rozpędzić gromadzące się nad dziewczyną czarne chmury, buzujące w niej emocje i narastającą panikę. Wszystko jednak zmienia wizyta Zuzy na cmentarzu i to, co tam odkryła. Od tej chwili akcja toczy się już jak po równi pochyłej, coraz szybciej.
Chyba od samego początku miałam przeczucie, w jakim kierunku ta historia zmierza, chociaż nie przeszkadzało mi to w lekturze. Nie jest, to może powieść grozy, ale autor poruszył tu niezwykle ważny wątek, o którym wspomina jeszcze w posłowiu i za to ogromny plus. Udało się autorowi oddać sposób myślenia i emocje kobiety, co też zasługuje na pochwałę. Wspaniale wykreował postaci i charaktery mieszkańców małej zapyziałej wsi. Dokładne opisy przyrody i atmosfery małej miejscowości pozwoliły mi wczuć się w sytuację Zuzy, która bała się już nawet własnego cienia, ale za to w końcówce wykazała się niezwykłym hartem ducha i odwagą. Chwilami przeszkadzały mi przydługie opisy, przegadane powroty do przeszłości przyjaciółek i parę drobnych niedociągnięć, ale nie mogę o nich wspominać bez zdradzania fabuły. Podobało mi się bardzo dobrze rozbudowane tło obyczajowe, budowane długo i powoli napięcie oraz mocne i brawurowe zakończenie.
Temat poruszony w powieści, bardzo ciekawy i ważny. Tylko, czy osoby, które powinny, wyciągną sobie z tej historii wnioski i potraktują ją, jako przestrogę?
Można nakręcić mnóstwo filmów, napisać mnóstwo książek i wciąż o tym mówić, a kobiety i tak pakują się w związki bez przyszłości z podejrzanymi mężczyznami. Nabierają się na miłą aparycję, ładne słówka, nienaganne maniery. Ignorują ostrzegawcze sygnały, pomijają niepokojące symptomy, tłumacząc sobie wszystko ogromnym szczęściem, jakie je spotkało. Zaślepione miłością wpadają w pułapkę niczym śliwka w kompot. Krok po kroku dają uśpić swoją czujność, pozwalają ograniczyć swoją wolność, stają się bezwolne i uległe. Zwłaszcza wtedy, gdy poprzednie związki kończyły się katastrofą, liczą, że ten będzie już wspaniały i szczęśliwy.
Słowa autora na końcu przemówiły do mnie bardziej niż cała powieść. Dlatego, jeżeli mam małe zastrzeżenia do samej fabuły i kilku niedociągnięć, które dostrzegłam, a z racji, że nie chcę spojlerować, nie będę o nich pisać, to bardzo poruszył mnie opisany temat i chociaż właśnie z tego powodu warto sięgnąć po tę książkę.
W epilogu jest zapowiedź małej niespodzianki. Jakiej? Czytelnik dowiaduje się po przeczytaniu książki.
„Tu nikt od życia nie oczekuje zbyt wiele. Tutaj życie toczy się powoli.”
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarna owca.
Skrzypiące pod nogami deski. Wiatr wyjący na zewnątrz. Gałęzie poruszające się za oknami. Nieprzenikniony mrok, w którym coś się czai… Zuza nigdy nie miała zbyt wielkiego szczęścia, ale zawsze jak...
Skrzypiące pod nogami deski. Wiatr wyjący na zewnątrz. Gałęzie poruszające się za oknami. Nieprzenikniony mrok, w którym coś się czai… Zuza nigdy nie miała zbyt wielkiego szczęścia, ale zawsze jak...
Bez pracy, bez przyszłości i bez perspektyw na dalsze życie do tego w ciąży i z ogromnym długiem? Brzmi jak scenariusz do taniego melodramatu, w którym w zupełnej beznadziei pojawia się wybawiciel. Z...
Zbierałam się chyba tydzień aby napisać kilka słów o książce "Matnia" Przemysława Piotrowskiego. Książce słabej, przewidywalnej jeśli chodzi o fabułę, którą wysłuchałam do końca chyba jedynie siłą wo...
@Jezynka
Pozostałe recenzje @gala26
𝗭𝗮𝗴𝗺𝗮𝘁𝘄𝗮𝗻𝗲 𝗿𝗲𝗹𝗮𝗰𝗷𝗲
Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że Małgorzata Rogala należy do grona moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania i historie, które tworzy. W każdej z nich ...
𝑅𝑎𝑘 to historia stalkera z Tindera, który przez czternaście lat oszukiwał i wykorzystywał kobiety, czując się całkowicie bezkarny. Manipulował ludźmi, aż do momentu, gdy...