"Nie zmieniaj się po to, żeby zadowolić innych. Nie staraj się dopasować do norm, które inni nam narzucają"
Signa Farow będąc niemowlęciem straciła oboje rodziców i od tego czasu towarzyszy jej śmierć.
Miała bardzo wiele opiekunów, którzy bardziej niż nią samą interesowali się jej majątkiem.
Dziewczyna mając już dzisiaj 19 lat marzy tylko o tym, aby zakładać piękne suknie i uczestniczyć w różnego rodzajach balach czy herbatkach. I szczęście w nieszczęściu w końcu trafia się dla niej taka okazja.
Po śmierci swojej ostatniej opiekunki jej kolejnym domem zostaje Thorn Grove. Mroczne, pełne tajemnic miejsce, którego wszystkie tajemnice będzie chciała poznać Signa.
Czy Signa pozna prawdę? Czy odkryje swoją drogę?
"Belladonna" to książka, która zachwyca swoim wyglądem. Widziałam i czytałam wiele opinii, które pokazywały, że treść jest równie zachwycająca. Ale jak było ze mną? Czy też mnie zachwyciła?
Sigmie śmierć towarzyszy od początku swoich narodzin. Każdy opiekun, który przyjmował nad nią piecze szybko żegnał się ze swoim życiem. Dziewczyna ma dość tego, że ciągle towarzyszy jej śmierć i chce to zmienić.
"(...) śmierć jest ułaskawieniem tylko dla zmarłych, panie Thorly. Niewiele dba o tych, których zostawia"
Zażywa trujące jagody - Belladonnę, aby pozbyć się śmierci ze swojego życia. Swoją drogą fajnie, że tytuł ma odzwierciedlenie w treści. Plan dziewczyny nie do końca się spełnia. Faktycznie Śmierć się pojawia, a spotkanie kończy się tym, że dziewczyna potrzebuje kolejnego opiekuna.
"Przez całą moją egzystencję prosiłem tylko o jedno: kogoś, kto mnie zrozumie i kogo będę mógł dotknąć. Kiedy kogoś dotykam, widzę jego życie w przebłyskach wspomnień, zanim umrze. Ale kiedy dotknąłem cię po raz pierwszy, zobaczyłem twoją przyszłość"
Signa udaje się do Thorn Grove, gdzie od teraz ma zamieszkać. Okazuje się, że jej opiekun nie do końca był świadomy jej przyjazdu. Można powiedzieć, że zapomniał o tym, że ma się zjawić. Poznaje swojego kuzyna i kuzynkę, która niestety nie cieszy się dobrym zdrowiem. Można powiedzieć, że przed Signą wszystko to co chciała. Dostaję piękne suknie, możliwość uczestniczenia w balach a nawet pojawia się kandydat na jej męża. Tylko czy naprawdę bohaterka tego pragnie?
Dochodzi do tego wszystkiego nowa okoliczność. Signa chcąc czy nie chcąc otrzymuje pewne zadanie i chce je dobrze wykonać. W ten sposób rozpoczyna swoje śledztwo, aby dotrzeć do prawdy i poznać co tak naprawdę w posiadłości się stało.
Signa to bohaterka, która swoim zachowaniem bardzo mnie irytowała. Dziecinna, męcząca, strasznie niedojrzała. Ciągle cytująca ten swój dzienniczek, który został jej po matce. Strasznie niezdecydowana. Nie podobało mi się jej zachowanie czy to w stosunku do Śmierci czy do stajennego. Raz woli jednego a za chwilę drugiego. Raz myśli o tym, a za chwilę znowu o tamtym. Było to bardzo męczące przez bardzo długi czas a zmieniło się to na koniec historii i to tylko dlatego, że wszystko się wyjaśniło.
Dziewczyna rozwija również swoje umiejętności, choć w praktyce jak dla mnie nie do końca było to precyzyjne określone jakie one są. Pomaga jej w tym sama Śmierć, a raczej zmusza ją do tych ćwiczeń. Dziewczyna zaczyna się do niego przekonywać.
"Powinna go nienawidzić. Ale świadomość, że ktoś nad nią czuwa… ktoś ją chroni i osłania… to było wszystko, czego zawsze chciała. I chociaż to nie było tak, jak się spodziewała, same te słowa
sprawiły, że poczuła się o wiele lepiej"
Sama kreacja Śmierci dla mnie była dosyć rozczarowująca. Całkiem inaczej sobie ją wyobrażałam. Oczekiwałam, że będzie mroczniejsza taka "nierealna". A był on taki ludzki. Zwyczajny, niczym nie wyróżniający się bohater. A Śmierć nie powinna być trochę mroczna, przerażająca, straszna? Przynajmniej na taką się nastawiałam. Można rzec, że była nawet dosyć "miła".
"Czasami żałuję, że nie mogę ostrzec ludzi przed ich decyzjami. Żałuję tych, których muszę zabrać w zbyt młodym wieku albo kiedy otaczają ich ludzie, którzy nie są gotowi na rozstanie. Nienawidzą mnie i boją się mnie jak nikogo i niczego na tym świecie. Więc tak, czasami to bywa smutne. Ale tym właśnie jestem. Ale jest też w tym dobro – ciągnął. – Jestem pierwszą osobą, którą ludzie widzą, kiedy wydają ostatnie tchnienie. Jestem posłańcem, który może zaprowadzić ich do bliskich, za którymi tęsknią. Jestem tym, który ich uspokaja albo zapewnia szybką śmierć tym, których nie chcą przyjąć w zaświatach. Jestem wieloma rzeczami, ale żadnej się nie wstydzę"
Śmierć ma duży wpływ na życie bohaterki. Od samego początku jej życia. Czuje się nią zaintrygowany, oczekuje na spotkania z nią.
Ma on wpływ na przemianę bohaterki. Uczy ją, przekonuje do tego żeby robiła to co ona pragnie i chce a nie kierowała się tylko wymogami społeczeństwa. Życie jest za krótkie na to, aby robić to co inni od nas oczekują. Liczy się nasze szczęście.
"Ludzkie życie jest piękne. Wy, ludzie... czujecie. Czujecie tak głęboko, że to was zżera (...) Zacząłem tez podziwiać ludzi. Mają tak mało czasu, żeby przeżyć swoje życie, więc muszą czuć głęboko. W ciągu jednego życia muszą doświadczyć tego, co zabiera mi całą wieczność"
"Belladonna" to książka, co do której mam dosyć mieszane uczucia.
Prolog naprawdę zapowiadał się bardzo intrygująco. Byłam nastawiona na bardzo wciągającą i pochłaniającą lekturę. Niestety na prologu się skończyło, później spotkało mnie rozczarowanie. Strasznie mnie się dłużyła. Niestety nie pomogła forma narracji. Wolę czytać książki w narracji pierwszoosobowej, w związku z czym tutaj trochę mi się to ciężko czytało i nie potrafiłam się wczuć w historię.
Ostatnie strony historii były bardzo ciekawe. Było dosyć zaskakująco, nie spodziewałam się takiego rozwiązania. To mi się bardzo podobało. Zdecydowanie na plus ta cała aura tajemniczości, mroku i te tajemnice. Ale końcowa decyzja Śmierci mi się nie podobała. Najpierw każe podjąć bohaterce decyzję, a jak ona to robi to po pewnym czasie jednak zmienia zdanie. I zasłania się tym, że to niby dla jej dobra. Jaki to miał sens?
"Belladonna" nie była zła, ale nie było to czego spodziewałam się po niej. Miałam niestety chyba za duże oczekiwania. Końcówka uratowała tą książkę i mam po niej z tego względu trochę lepsze wrażenia. Nie była to historia, które spowodowałoby, że mogę powiedzieć "wow było genialne, muszę natychmiast sięgnąć po drugi tom". Nie, zdecydowanie nie. Broni się tu też piękne wydanie, jest to zdecydowanie na plus. Miałam właśnie w planach zakup tej książki jednak cieszę się, że tego ostatecznie nie zrobiłam, choć pięknie wyglądałaby na półce.
Zachęcam do przeczytania i wyrobienia sobie własnej opinii. Miłego!