Czy można zakochać się z fikcyjnej historii tak bardzo, że świat rzeczywisty staje się nudny, szary i wręcz odpychający? Czy można zatracić się w fikcyjnych bohaterach tak mocno, że każda nowo poznana osoba, nie wzbudza w człowieku żadnego większego zainteresowania? A czy książki, w których tak ogromnie się zatracamy, muszą się tak szybko kończyć??? Czy one w ogóle muszą się kończyć??? Czemu coś tak fantastycznego się kończy, a "Modę na sukces" wałkuje tyle lat??? Jeśli na którekolwiek z tych pierwszych pytań odpowiecie twierdząco, to witam w klubie - też tak mam... ostatnio mam wrażenie, że każda książka, którą uwielbiam kradnie mi serce po kawałku, za każdym razem przenosząc mnie w fantastycznie stworzony świat, w którym chce się zamieszkać, po to by za chwile wyrzucić mnie z niego i zostawić w tej szarości życia codziennego, gdzie wszystko jest nijakie, a serce usycha z tęsknoty za podróżą, która właśnie dobiegła końca... Mam w sobie tyle emocji po zakończeniu serii stworzonej przez Pauline Jurge, że gdybym była malarką, to mój obraz miałby wszystkie kolory świata! Jestem przeszczęśliwa, że było dane zagłębić mi się w świat braci Noir, a jednocześnie mam złamane serce, że to już koniec. Zdecydowanie Andre powinien spłodzić więcej dzieci - ZDECYDOWANIE! 😎
"Miłość" to niestety ostatni (😭😭) tom Czarnych żagli i jakże bolesne rozstanie z tą fantastyczną serią... tak długo czekałam na finał tej historii, jednocześnie prosząc w duchu, aby on nigdy nie nadszedł. No ale stało się, seria skończona. Dla mnie pisanie recenzji, to takie jakby pożegnanie z daną książką, dlatego w niektórych przypadkach, do recenzji zabieram się jak sójka za morze, po to aby jak najdłużej ta książka i historia była "w pobliżu", a nie na regale 😅 może dla Was wydawać się to głupie, ale ja wewnętrznie bardzo zżywam się z książkami, przez co później o wiele dłużej buzują we mnie wszystkie te fantastyczne emocje i zdecydowanie trudniej mi się jest z nimi pożegnać, tym bardziej, że historie tworzone przez moich ulubionych autorów/autorki są takie fenomenalne! Paulina Jurga ma mistrza, jeśli chodzi o pisanie, wymyślanie i tworzenie swoich historii. Nawet sobie nie wyobrażacie jak ja uwielbiam jej książki. I choć nigdy nie przepadałam za romansami historycznymi, tak nie wyobrażam sobie nawet, że miałabym nie przeczytać Czarnych Żagli! To wszystko co się tu dzieje, te przepiękne opisy statków, nowe pojęcia, których znaczenia nie znałam i sama historia wciąga tak okropnie, że człowiek żałuje, że sam nie jest piratem, bądź nie zna żadnego gorącego pirata, podobnego do jednego z braci Noir. W sumie w moim przypadku to byłabym diablim balastem, ale nieważne. Paco dała radę to i ja dam radę 😅 No ale dobra, do brzegu, bo mogłabym tak pisać i pisać, a tu trzeba przedstawić konkrety, nie?
Pierwszy tom pozwolił nam poznać Marcusa i Paco, drugi Cruza i Nye, a w trzecim poznamy najbardziej tajemniczego i zdecydowanie najbardziej intrygującego z braci Noir - Severo. Jego postać już w pierwszy tomie wzbudziła moje zainteresowanie, także wyczekiwanie na jego historię było jak wypatrywanie przez dziecka prezentów pod choinką 😅 Co więcej każdy z tomów, autorka kończyła tak, że chciało się gryźć, krzyczeć i rwać włosy z głowy, więc możecie sobie chyba wyobrazić moje wyczekiwanie ( a wierzcie mi, cierpliwością nie grzeszę). Nad braćmi Noir od zawsze wisiała klątwa, przez którą, żaden z nich nie umiał wytrwać w wierności przy jednej kobiecie. Severo nigdy w to nie wierzył, a jego serce należało tylko do Lerate i był co do tego święcie przekonany. Jak pamiętacie jeden z braci został zaatakowany przez Bractwo Wybrzeża, w wyniku czego do domu wróciła tylko Francisca, a zgodnie z obietnicą daną przez Severa, miał się on zająć nią jak własną siostrą. Tylko, że... no właśnie... przebywanie z Paco zaczęło wywoływać w nim cały ogrom emocji i uczuć, które zdecydowanie nie można określić mianem przyjaźni... Dziewczyna za wszelką cenę, chce zemścić się na Bractwie Wybrzeża, jednocześnie wciąż wierząc, że miłość jej życia do niej wróci. Czy Severo uda się zagłuszyć uczucia do dziewczyny i przełamać klątwę, która od zawsze wisi nad głowami braci Noir? Co więcej, mieszkańcy wyspy są coraz bardziej narażenie na wybuch pobliskiego wulkanu i muszą, jak najszybciej znaleźć nowe miejsce do osiedlenia się. Czy im się to uda? I finalnie, czy uda im się również pokonać Bractwo Wybrzeża, które za cel obrało sobie pojmanie i zabicie wszystkich braci Noir?
Jak sami doskonale zdajecie sobie z tego sprawę, skoro finał serii, to wszystko stanie się tutaj jasne. Jeśli tak jak ja, od pierwszej części nurtuje Was sytuacja z jednym z Czarnych Braci, to tak - w końcu dowiecie się wszystkiego. Ale nie powiem Wam, czy będziecie usatysfakcjonowani czy nie, bo przecież nie o spojlery w recenzji chodzi. Nie będę kłamać, ostatni tom to niezłe tomiszcze. 628 stron czystej ambrozji! Wciągnie Was bez reszty i będzie z każdą kolejną strona upajać coraz bardziej. Akcja raz spokojna, raz dynamiczna, nie pozwoli Wam nawet na moment wziąć oddechu, bo im bardziej spokojnie, tym większe napięcie będziecie odczuwać, myśląc sobie - co autorka zaserwuje mi za kilka stron, czym jeszcze mnie dobije, bądź wywoła we mnie euforię. W momencie, gdy choć przez chwilę pomyślicie sobie, że jest wyjątkowo spokojnie, tak za chwilę wydarzenia przyspieszą bicie Waszych serc do maksimum. Dodatkowo autorka w fenomenalny sposób dozuje napięcie, przez co nie da się być w tej książce zbyt pewnym tego co się wydarzy, bo Paulina doskonale wie, jak zaskoczyć czytelnika, doprowadzając go nieraz do stanu przedzawałowego 😅😅 Ogromnie podoba mi się to, że co jakiś czas, mamy wplecione wydarzenia z przeszłości głównego bohatera. Świetnie jest poznawać Severa od małego i tak samo poznać początki jego relacji z Lerate. Nawet same wstawki z życia jego ojca na początku, są fascynujące - szkoda, że nie powstał o nim osobny tom😈 ja bym nie pogardziła! Wszystko w tej książce, jak i dwóch poprzednich, jest dopracowane w najmniejszym szczególe. Autorka przeprowadziła tak dogłębny research, że ja jestem pełna podziwu jej zaangażowania w stworzenie tej historii. Cała masa zaskoczeń, fragmentów, które wywołują ciarki na plecach i to jak płynnie to wszystko przebiega, jest niczym najsłodszy trunek, jakim przyszło mi się upoić. No i ta jedna scena...przy której nie sposób nie odczuć ciepła w całym ciele... ufff, to naprawdę coś, co zapada w pamięć i mogłoby się to odtwarzać na okrągło 😈😏 (rozmarzyłam się...😜).
Relacja między głównymi bohaterami jest elektryzująca, tym bardziej, że mamy historię pisaną też z perspektywy Severo, przez co uwielbiałam poznawać jego myśli. Błądzenie między dwiema kobietami, jego postępowanie, ależ to wszystko było intrygujące i ciekawie napisane. Zresztą autorka ma fenomenalny styl pisania i każdy rozdział pochłania się z niesamowitą przyjemnością. Co do zakończenia, chciałabym jednak innego finału, no ale co ja mogę 😅 Wszystko zakończyło się tak jak powinno dla bohaterów, ale ja tam bym nie pogardziła lekką zamianą.. ale nie myślcie, że jest źle czy coś - ja po prostu cały czas w głowie żywiłam pewną nadzieje 😅 ale autorka jak zwykle - umie zaskoczyć! Ogromnie mi smutno, że seria Czarnych Braci dobiegła już końca, jednakże napewno bracia Noir do końca życia będą mieszkać w moim serduszku, a książki jeszcze nieraz będą przeze mnie czytane - to napewno! Bo w końcu to zawsze przyjemność, wracać do swoich ulubionych książek, prawda? Ogromnie gratuluje autorce świetnej serii i genialnego jej finału. Czekam na kolejne historię, dzięki którym po raz kolejny odbędę niesamowitą podróż w nieznane! Uwielbiam i polecam każdemu!