Cudze chwalicie, swego nie znacie... - to jakże mądre i popularne stwierdzenie odnosi się znakomicie do wielu aspektów naszego życia, w tym także i kontaktu z literaturą spod znaku baśni i fantastyki. Oto zachwycamy się dziełami zagranicznych pisarzy, którzy przedstawiają nam swoje barwne historie o magii, wielkiej przygodzie i dawnych legendach swych ojczyzn, zapominając o tym, że także i nasza, polska mitologia ma w tym względzie wiele do zaoferowania. Na szczęście zdarzają się wyjątki - chociażby taki, jak najnowsza powieść Marcina Mortki pt. "Żółte ślepia", która przenosi nas swoimi stronami do pradawnej i spowitej magią, Polski... Książka ta ukazała się nakładem wydawnictwa Uroboros!
Jako słowo się rzekło, fabuła opowieści przenosi nas swoimi stronami do Gniezna i okolic grodu, roku 995. Tam też żyje i służy radą księciu Bolkowi główny bohater tej historii - Medvid. Ten odważny, prawy i walczący wielkim młotem wojownik, potrafi chronić księcia przed wszelaką maścią słowiańskich stworów, jak i też wspomaga go w postępowaniu z naturą tego dawnego, nadprzyrodzonego świata, który w coraz większym stopniu staje się obiektem ataku ze strony nadciągającego chrześcijaństwa. Oto jednak pewnej nocy cały uporządkowany świat Medvida legnie w gruzach, gdy w niewyjaśniony sposób znikają wszyscy mieszkańcy tych ziem. Medvid, przy wsparciu oddanej przyjaciółki - wiedźmy Gosławy, postanawia odkryć prawdę o zniknięciu gnieźnian, jak i ocalić tych, którzy są bliscy jego sercu...
Najnowsze dzieło Marcina Mortki stanowi sobą niezwykle barwne, intrygujące i efektowne połączenie powieści przygodowej, z historią fantasy. Z jednej strony mamy charakternych bohaterów, ich walkę o ocalenie zaginionych mieszkańców Gniezna oraz niezwykłe wydarzenia natury jak najbardziej ludzkiej - walka z mieczem w ręku, namiętności, konfrontacji z krzewicielami nowej wiary..., z drugiej zaś magię, przedziwne stworzenia ze skrzatami, topielnicami i olbrzymami na czele, jak i też piękną relację o słowiańskich bogach. Do tego nie zabrakło tu także pokaźnej porcji dobrego, choć też i rubasznego humoru, jak i przede wszystkim romantyzmu, który każe w imię miłości czynić rzeczy, które wydają się być szaleństwem...
Fabularna konstrukcja książki opiera się na przedstawianiu kolejnych wydarzeń z udziałem Medvida, których to centralnym punktem staje się wyprawa ratunkowa celem odnalezienia zaginionych gnieźnian. Wyprawa, którą odbywa w niezwykle barwnym towarzystwie i która to wiedzie go przez lasy, pola i wsie zachodnich terenów średniowiecznej Polski. A po drodze nie brak niezwykłych przygód, walki o życie, konfrontacji z licznymi potworami i demonami, czy też wreszcie całej masy nieporozumień pomiędzy uczestnikami tej wyprawy. I dlatego też nieustająco jest ciekawie, nieprzewidywalnie i niezwykle klimatycznie, zaś całość wieńczy tyleż spektakularny, co i poruszający finał!
Warto zatrzymać się na chwilę przy bohaterach tej opowieści - trójce, a w zasadzie czwórce barwnych postaci. I tak oto mamy tu dzielnego, choć i bardzo upartego Medvida, którego cechuje dobre serce, umiejętność radzenia sobie z wszelkimi tworami magii, ale też i nieszczęśliwe ulokowanie własnych uczuć. Drugą ważną postacią jest wiedźma Gosłana, która jest charakterną, uszczypliwą, porywczą, a do tego i piękną kobietą, która zawsze stawia na swoim. Poznajemy tu również młodego, zagadkowego i z trudem przyjmującego to co widzi, niemieckiego rycerza, który przybył na te ziemie nieść chrześcijańską wiarę. I wreszcie jest... - domownik i skrzat w jednym, który jest tyleż zabawny, co i czarująco irytujący. Tak... to niezwykła grupa interesujących postaci, z których każda potrafi nas sobą zachwycić bez reszty...
Pięknie i ekscytująco przedstawia się również świat, jaki możemy poznawać na kartach tej książki. To wczesnośredniowieczne realia z grodami, wioskami i wojami z jednej strony..., z drugiej zaś dawna wiara w bóstwa, ale też i najprawdziwsza magia i przedziwne stwory - ot, wystarczy wspomnieć o lataniu na wiedźmiej miotle, gadającym kocie, podziemnej krainie zmarłych dusz, czy też wspominanym powyżej skrzacie, który ma nie tylko cięty język, ale i marudny charakter. To piękny, zadbany w każdym szczególe, nieustannie nas czymś zaskakujący, fantastyczny świat, którego odkrywanie niesie nam wielką przyjemność. I nie można tu też oprzeć się wrażeniu, że nasza słowiańska mitologia ma do zaoferowania znacznie więcej, aniżeli te zachodnie...
To powieść dla... - no właśnie, wbrew pozorom nie koniecznie najmłodszych czytelników, gdyż nie brak tu naprawdę niewybrednego języka, czy też kilku gorących scen z erotycznym podtekstem. To raczej książka dla starszej młodzieży i dorosłych miłośników barwnej fantastyki, którzy odnajdą tu wielkie emocje, uświadczą świetnej zabawy, a i przy okazji odkryją bogactwo naszych słowiańskich wierzeń i podań. Najważniejsze wydaje się jednak to, że lektura tej opowieści porywa nas sobą do tego pradawnego świata od pierwszych chwil, którego to naprawdę nie mamy ochoty za nic opuszczać...
Reasumując - powieść Marcina Mortki pt. "Żółte ślepia", to znakomita, świetnie napisana i oferująca nam wszystko to, czego tylko od dobrej książki fantasy moglibyśmy oczekiwać, pozycja. Dlatego też gorąco zachęcam i polecam sięgnięcie po ten tytuł, gdyż takiej literackiej uczcie w naszym rodzimym wydaniu, po prostu nie można się oprzeć!